Spotkanie na moście

twojacena.pl 2 godzin temu

Jesienne liście wirowały w powietrzu, niesione podmuchem wiatru, by w końcu opaść na ziemię. Kacper wracał od rodziców piechotą, zostawił samochód na ich podwórku no cóż, wypił z ojcem kieliszek, a ten dopiero co wrócił z sanatorium i z zapałem opowiadał żonie i synowi, jak świetnie go leczono.

„Wiesz co, mamo, następnym razem pojedziesz ze mną, samemu trochę nudno było,” mówił ojciec, mrugając porozumiewawczo do Kacpra.

„Tato, przecież tam pewnie pełno wolnych kobiet, miałbyś rozrywkę,” zażartował Kacper, zerkał przy tym na matkę, sprawdzając jej reakcję.

„Kobiet co prawda sporo, ale wszystkie chore i starsze ode mnie. No i jakbym mógł zamienić naszą mamę na kogokolwiek?” Ojciec uśmiechnął się czule do żony.

Kacper zasiedział się u rodziców. Przyszedł sam Kinga, jak zwykle, nie miała ochoty. Rodzice mieszkali niedaleko jego wynajmowanego mieszkania. Od pierwszego spotkania nie przepadali za Kingą, choć nie okazywali tego otwarcie. Tylko matka powiedziała mu kiedyś:

„Kacper, to nie jest dziewczyna dla ciebie Kinga nie nadaje się do życia rodzinnego, wierz mi, mam wyczucie.”

„Mamo, skąd możesz to wiedzieć? Przecież widziałaś ją tylko raz.”

„Niech ci będzie, synku, żyjcie sobie. Ale kiedyś mnie przypomnisz. Jedynie mnie uspokaja, iż na razie nie planujecie ślubu. Nie martw się, Kinga nie zauważy naszego stosunku do niej”

Tego ranka Kacper powiedział Kindze, wychodząc do pracy, iż po biurze wpadnie do rodziców ojciec wrócił z sanatorium.

„Może się spotkamy? Dzisiaj masz wolne, wpadnij do moich, posiedzimy razem.”

„Nie mogę, Kacper. Obiecałam koleżance, iż ją odwiedzę znasz Kasię, jest chora, na zwolnieniu. A po południu mam wizytę u kosmetyczki, zapisałam się już dawno,” odparła Kinga.

Kacper wiedział, iż i tak nie przyjdzie, ale spytał tak, na wszelki wypadek.

„No dobrze, to ja się trochę zatrzymam. Ojciec na pewno nie puści mnie tak łatwo, naleje kieliszeczek ma powód do świętowania, wrócił z sanatorium,” zaśmiał się Kacper i, cmoknąwszy ją w policzek, wyszedł.

„Nie śpiesz się, ja też posiedzę z Kasią,” odparła Kinga.

„To zadzwoń, odebiórę cię, żebyś nie szła sama w ciemnościach,” powiedział.

Wieczór już otulił miasto, a nieliczne latarnie słabo oświetlały ciemność. Jesienią zmierzch zapada szybko, a noce są wyjątkowo mroczne. Kacper nie zadzwonił do Kingi pewnie już była w domu. Szedł w dobrym humorze, trochę się napił z ojcem, pogadał z matką, pośmiali się.

Gdy otworzył drzwi do mieszkania, usłyszał z sypialni śmiech Kingi. Zajrzał tam i zobaczył, jak jego najlepszy przyjaciel się ubiera, a ona mówiła:

„Pośpiesz się, Darku, bo Kacper zaraz wróci, a my nie chcemy przecież” Urwała, gdy zobaczyła go w drzwiach.

Nogami wyniósł się z mieszkania. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

„Kinga z moim najlepszym kumplem choćby w najgorszym śnie bym tego nie wymyślił.”

Było mu okropnie. Szedł bez celu, nie wiedząc dokąd. Nie miał choćby ochoty żyć. Stanął na moście, mijające go samochody oślepiały go światłami. Spojrzał w dół ciemność i woda. Wpatrywał się w nią długo. Nagle ktoś dotknął jego rękawa. Odwrócił się i zobaczył starszego pana w okularach i z siwą bródką. Drgnął, gdy usłyszał jego chropowaty głos.

„Młody człowieku, nie uważa pan, iż tu trochę za wysoko? zwykle nie wtrącam się w cudze życie, ale mam nadzieję, iż nie ma pan złych myśli co do swojej przyszłości” Skinął głową w stronę wody.

Kacper oprzytomniał i aż się przestraszył, co mógł pomyśleć ten dziwny staruszek.

„Skądże, oczywiście, iż nie mam zamiaru kończyć życia w ten sposób” Też spojrzał na rzekę.

„No to dobrze,” odparł starszy pan. „W którą stronę pan idzie?”

„Jeszcze nie wiem, po prostu spaceruję,” odparł Kacper. Naprawdę nie miał pojęcia, dokąd się udać.

„W takim razie może mnie pan odprowadzi na drugą stronę? Mieszkam za parkiem, jeżeli to nie kłopot,” poprosił staruszek, a Kacper się zgodził.

„A swoją drogą, jak pan ma na imię? Ja jestem Jan Władysławowicz.”

„Kacper,” odparł młody człowiek.

Przeszli most niezbyt długi, nad niezbyt szeroką rzeką. Jan Władysławowicz opowiadał, iż jeszcze trzy lata temu wykładał ekonomię na uniwersytecie, ale teraz jest już na emeryturze.

„Trochę nudno w domu, szczególnie na początku. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Na szczęście moja wnuczka urodziła synka i teraz mamy sporo zajęcia z malcem. Mieszkamy z Aliną we dwójkę a adekwatnie we trójkę, bo pozostało Staś.”

Kacper słuchał jego spokojnego głosu, który jakoś go uspokajał.

„Kacprze, coś się stało, prawda?” zapytał Jan Władysławowicz bardziej stwierdzająco niż pytająco. „Może na próżno pana prosiłem o towarzystwo? Może ma pan swoje sprawy?”

„Nie wiem, dokąd iść. Do rodziców nie chcę, dopiero co byłem. A do domu nie wrócę. Tam tam zobaczyłem” Nie chciał tego wspominać.

„Już dobrze, rozumiem, nie trzeba mówić. A ja panu proponuję, żeby wpadł pan do nas. Mieszkanie mamy duże, może pan choćby zostać na noc. Codziennie wieczorem chodzę tą samą trasą: przez most i z powrotem.”

„To trochę niewygodne. Malec przecież śpi.”

„Staś kładzie się spać dopiero po dziewiątej, a teraz,” spojrzał na zegarek, „jeszcze mamy czas. No to chodźmy, Kacprze.”

Nie wiedział, dlaczego poszedł z Janem Władysławowiczem. Może dl

Idź do oryginalnego materiału