Najpierw ona, potem kroki w jej towarzystwie – powiedział Igor do psa. – Będę tęsknić.

polregion.pl 6 godzin temu

„Spotkałeś ją pierwszą, z nią idź” – powiedział Kacper do psa. „Będę tęsknił.”

Pociąg zwalniał. Ludzie w przedziale ustawili się już w kolejce do wyjścia. Za oknami, w świetle oślepiających latarń, wolniej przesuwały się sylwetki na peronie. Wreszcie skład drgnął parokrotnie i stanął. Drzwi rozsunęły się z hałasem, a pasażerowie, obładowani torbami i paczkami, wylegli na zabrudzoną, wydeptaną przez tysiące stóp platformę małej stacji podwarszawskiej.

Rozmawiając i rozciągając zdrętwiałe nogi, szli w stronę schodów. Kacper wyszedł ostatni. Nikt na niego nie czekał. Sam też się nie spieszył do swojej samotnej, wynajętej nory, w której tylko spał.

Kilka miesięcy temu rozwiódł się z żoną, zostawił jej mieszkanie wraz z nowo narodzoną córeczką, a sam wynajął coś tańszego na obrzeżach.

Poznał kiedyś dziewczynę, krótko się spotykali, potem rozstali w zgodzie. A trzy miesiące później zjawiła się u niego z już widocznym brzuchem, oznajmiając ciążę. Zaproponował ślub. Po czterech miesiącach urodziła zdrową dziewczynkę.

Z łzami żalu wyznała, iż przed nim była z kimś, kto porzucił ją, gdy tylko dowiedział się o dziecku. A tu trafił się Kacper. Nie miała dokąd pójść, nie chciała wracać do rodzinnego miasta. Nie mógł jej wyrzucić na bruk. Sam odszedł, podał o rozwód.

Teraz pracował niemal bez dni wolnych, oszczędzając na nowe mieszkanie. Znajomy zorganizował ekipę remontową i wciągnął Kacpra. Wykańczali lokale i domy.

Kacper powłóczył się w stronę oświetlonych schodów. Na dole zauważył rudego psa. Zwierzę spojrzało na niego, potem wzrok skierowało w górę, na peron.

„Chyba nikogo już nie ma. Nie przyjechał twój pan? Nic, może na ostatnim pociągu” – mruknął Kacper i ruszył dalej.

Po kilku krokach obejrzał się. Pies wdrapał się na peron i wypatrywał kogoś. Rozległ się stukot odjeżdżającego składu. Pies zawył, śledząc go wzrokiem, po czym zbiegł na dół i podbiegł do Kacpra. Usiadł naprzeciw, wpatrując się w niego niemym pytaniem.

„No i co, bracie? Czekasz na następny pociąg, czy jednak ze mną pójdziesz? Uważaj, drugi raz nie zaproponuję.” Kacper odwrócił się i poszedł bez oglądania.

Pies przez chwilę stał, jakby ważąc decyzję, w końcu poderwał się i ruszył za nim. Najpierw trzymał dystans, potem zrównał się z nim.

„Samotnie ci smutno? Rozumiem. A czyj adekwatnie jesteś? Nie widziałem cię wcześniej. Sam zresztą niedawno tu jestem…”

Pies szedł obok, słuchając. Tak dotarli do czteropiętrowej kamienicy, w której mieszkał Kacper. Przed klatką pies się zatrzymał.

„Wchodź.” Kacper szeroko otworzył drzwi. „Decyduj się, bo jestem głodny i śpiący.” Wszedł do środka, ale drzwi przytrzymał.

Pies powoli wspiął się po schodach, mijając Kacpra. „Niełatwo z tobą, kolego” – zaśmiał się Kacper, puszczając drzwi.

Znaleźli się w półmroku klatki, rozświetlonej tylko słabą żarówką.

„No dalej, na trzecie piętro. Wybacz, windy nie ma” – żartował.

Pies skakał po stopniach, zatrzymując się na półpiętrach i czekając na nowego znajomego. Na trzecim Kacper wyciągnął klucz.

„Jesteśmy. Tu mieszkam.” Otworzył drzwi, wszedł pierwszy i zapalił światło w przedpokoju. „Wchodź. Dwa razy nie zapraszam.”

Pies zawahał się przez moment, po czym dostojnie wkroczył do środka i usiadł przy wieszaku.

„Wychowany. Szacun. Ale skoro już jesteś, rozejrzyj się.” Kacper rozbierał się, mówiąc to. Zgasił światło i przeszedł do pokoju, rzucając plecak na komodę.

Pies położył się w przedpokoju, nasłuchując. Gdy dobiegł go dźwięk naczyń, a nos wyczuł zapach podgrzewanej strawy, przełknął ślinę, wstał i podążył za wonią makaronu z gulaszem.

„No właśnie.” Kacper wyjął z zlewu głęboki talerz, nałożył jedzenie i postawił przy ścianie.

Pies podszedł, obwąchał, rozdymając nozdrza. niedługo talerz lśnił czystością. Zwierzę patrzyło na Kacpra.

„Przepraszam, więcej nie ma. Nie spodziewałem się gościa.” Zauważył spojrzenie psa w stronę zlewu. „Rozumiem, wody ci trzeba. Nigdy nie miałem psa.” Wziął talerz, opłukał i nalał wody. Pies pił łapczywie, rozchlapując krople.

Później Kacper leżał na rozkładanym łóżku, oglądając telewizję. Pies usadowił się u jego stóp, ale przy każdym szmerze unosił łeb.

„Zrelaksuj się” – powiedział Kacper, gasząc telewizor.

Czując, iż zaraz zaśnie, wstał. Pies też się podniósł.

„Przepraszam, muszę rozłożyć łóżko.”

Pies jakby zrozumiał, odszedł na bok.

„Skąd ty się wziąłeś, taki mądry? Powiedz, jak cię wołać?”

Gdy łóżko było gotowe, pies poszedł do przedpokoju.

„Hej, możesz spać tutaj!” – zawołał Kacper, ale pies nie wrócił. „Jak chcesz.” Wzruszył ramionami i zgasił światło.

We śnie słyszał jakieś odgłosy – westchnienia, skrobanie. Z trudem otworzył oczy. Poranne światło raziło. Chciał zasnąć z powrotem, ale z przedpokoju znów dobiegł szelest. Przypomniał sobie o psie. Wyszedł w samych bokserkach – zwierzę siedziało przy drzwiach.

„A, to ty. Przepraszam, zapomniałem. Sam znajdziesz drogę?” Otworzył drzwi, a pies zbiegł po schodach. „Drzwi” – pomyślał Kacper. Chciał wyjść za nim, ale usłyszał trzask wejściowych drzwi na dole.

Po prysznicu zrobił kanapki dla obu, nastawił czajnik, narzucił kurtkę i w kapciach zszedł na dół. Pies czekał przed klatką.

„Wchodź.” Skinął głową. Pies bez wahaniaPsy mają tę dziwną moc, iż potrafią połączyć ludzkie serca, a Kacper i Irena zrozumieli to właśnie teraz, gdy razem szli za Gamelkiem, który prowadził ich ku nowemu rozdziałowi życia.

Idź do oryginalnego materiału