Jest jedną z najdalej wysuniętych na wschód wysp greckich. Jej północna część długo rozwijała się z dala od pędzącego współczesnego świata. Dzięki temu zachowała swoją odrębność oraz swoistą unikalność przyrodniczą i kulturową.
Trudno uwierzyć, ale są jeszcze miejsca niedotknięte masową turystyką. Takim miejscem jest grecka wyspa Karpatos. Na próżno szukać tutaj wielkich hoteli al inclusive, resortów spa, plaż z morzem parasoli. Są kameralne, w dużej części prowadzone przez mieszkańców hotele, pensjonaty i apartamenty na wynajem. Dotyczy to zwłaszcza północnej i zachodniej części wyspy. Tutaj znajdują się 3 wyjątkowe miejscowości: Olimpos, Diafani i Avlona.
Najbardziej instagramowy widok
Małe miasteczko Olimpos położone jest na górze o tej samej nazwie. Zostało założone już w VII wieku n.e. przez dawnych mieszkańców Karpatos, którzy uciekli przed saraceńskimi piratami i porzucili starożytne miasto Vrikous. Jego ruiny można dzisiaj oglądać niedaleko Olimpos.
Karpatos jest znane użytkownikom mediów społecznościowych ze zdjęcia przedstawiającego obrośniętego bugenwillą pastelowego domku na tle lazurowego morza. Jest on własnością Marii, ubranej w tradycyjny lokalny kobiecy strój mieszkanki wioski. Zajmuje się ona rękodziełem i sprzedaje je na co dzień w tym miejscu. – Wejdź to środka, popatrz na lalki Barbie ubrane w strój z Olimpos – zachęca.
Olimpos uchodzi za najsłynniejszą wioskę Karpatos. Nie bez powodu. Do tej sławy przyczyniają się nie tylko oszałamiające widoki na morze, góry usiane kościółkami i kapliczkami z kolorowymi kopułami i bajeczne zachody słońca z tarasów.
Żywe muzeum
Miejscowość jest znana przede wszystkim ze swojej autentycznej i ciągle żyjącej kultury. Jest często nazywana żyjącym muzeum lub wsią zatrzymaną w czasie. Można tutaj doświadczyć lokalnego folkloru i tradycyjnego greckiego wyspiarskiego życia.
Mieszkanki Olimpos przez cały czas ubierają się w tradycyjne stroje. Na co dzień jest to prosta czarna sukienka, fartuch i chusta na głowie. W dni świąteczne zakładają wielokolorowe stroje w żywych barwach oraz naszyjniki ze złotymi monetami. Strój jest cenny i pracochłonny w wykonaniu. Kosztuje ok. 5 tys. euro. Odwiedzający mogą zobaczyć te stroje na zdjęciach w wielu miejscach. Repliki jego elementów można kupić w sklepach z pamiątkami wzdłuż głównej ulicy. Turystki chętnie przymierzają kolorowe i bogato zdobione chusty.
Jednym z obowiązkowych punktów na mapie Olimpos jest Muzeum Chatzivasili. Znajduje się poniżej głównego placu z katedrą. Małe prywatne muzeum folkloru, prowadzone jest przez Yannisa Chatzivasiliego. Upamiętnia jego rodziców, w tym Wasilisa Chatzivasiliego – lokalny autorytet i artystę. Z jego warsztatu wyszły bogato zdobione fasady budynków w Olimpos, freski oraz sztukaterie. Natomiast hafty prezentowane w muzeum są autorstwa matki i siostry Yannisa.
Yannis prowadzi nas na taras swojego lokalu niedaleko katedry. Jest to jedno z miejsc do podziwiania zachodu słońca. Niektórzy uważają, iż jest piękniejszy niż na Santorini oraz bardziej kameralny – bez klaszczących tłumów. Nasz przewodnik pokazuje ręką na okazały budynek, jeden z największych w Olimpos. – Te dekoracje zaprojektował i wykonał mój ojciec – mówi z dumą. Podobnie jest z innymi budynkami w Olimpos oraz w wiosce Kasos.
Architektura przeważająco białych domów nawiązuje do tej na Cykladach. Podobieństwa można dostrzec w tarasowym ułożeniu na zboczach góry. Odróżniają je malowane na elewacjach freski, w tym dwugłowe orły i feniksy na drzwiach i balkonach. Uwagę zwracają także rzeźby i płaskorzeźby. Są bardzo realistyczne, także dzięki żywej kolorystyce. Podobne elementy znajdziemy również w portowym Diafani. Są to już dzieła Yannisa.
Yannis jest uduchowionym artystą. W swojej twórczości nawiązuje do mitologii, ikonografii, historii wyspy. Lubi kulturowe odniesienia do symboli i wieloaspektowość. Oprowadza nas po muzeum w domu zaprojektowanym, zbudowanym i dekorowanym przez jego ojca. Na monitorze wyświetlany film pokazuje lokalne uroczystości i kobiety ubrane we wspomniane stroje. – Dokumentuję nasze życie, aby ta kultura przetrwała. Robię to od lat 70-tych. To jest wszystko, co mamy. Kiedy wyobrazisz sobie, jak wyglądało jeszcze niedawno życie, kiedy nie było wody, prądu i dróg, a wszystko trzeba było wnosić manualnie, zrozumiesz. To życie nauczyło mnie szacunku do ziemi, Boga, tradycji i naszej kultury – mówi Yannis. Zamyśla się i patrzy w dal. – Musimy to chronić.
Lokalne rzemiosło i dary ziemi
Podobnego zdania jest Nikos – jubiler i artysta. W swojej pracy wykorzystuje materiały z północnej części Karpatos i z pobliskiej wulkanicznej wysepce Saria. Tworzy piękną biżuterię, pamiątki dla turystów – magnesy, podkładki, świeczniki, sztućce oraz lutnie. – Poszedłem bardzo w stronę tradycji, ponieważ nie lubię importów – podkreśla. Ma na myśli wszechobecne – także w Grecji – produkowane masowo i przywożone kontenerami z Azji „pamiątki”. – Patrzyłem na kamienie, muszle i drewno i wpadłem na pomysł, iż mógłbym tego użyć. Ludzie przynoszą mi to, na przykład obsydian – czarną wulkaniczną skałę z Sarii. Możemy razem stworzyć wspomnienie z Karpatos, które zostanie z tobą na zawsze – wyjaśnia.
To nie jest tak, iż produktów z importu w ogóle tutaj nie ma. Turyści przyzwyczaili się do magnesów za 1 euro. O takie tutaj jednak trudniej, ponieważ koszty transportu są znacznie wyższe, a sezon turystyczny krótszy niż na innych wyspach. Większość sprzedawców podkreśla jednak, iż starają się oferować autentyczne i manualnie wykonane produkty „stąd”.
Rzeczywiście, w sklepie Nikosa czuć lokalność na każdym kroku. Czuć przywiązanie do tradycji i ziemi. Podobnie jak wielu mieszkańców Karpatos urodził się w Stanach Zjednoczonych i ma podwójne obywatelstwo. Dla wielu może wydawać się to dziwne, ale trzeba zrozumieć mentalność Greka z wysp. Tutaj przywiązanie do ziemi, tradycji, rodziny jest wpisane w DNA. – Kocham historię naszej wioski i mogę prześledzić historię mojej rodziny pięć pokoleń wstecz, aż do czasów tureckich – chwali się.
W zimie w Olimpos mieszka na stałe ok. 200-300 osób. Nie ma turystów nocujących w kameralnych obiektach. Nie ma wycieczek przypływających statkami z Pigadii. Pozamykane są restauracje i sklepy z rzemiosłem. Jak wygląda tutaj życie? – Jest bardzo spokojnie. Można odpocząć. Robię wtedy liry. Używam lokalnego drewna, ponieważ ono daje lokalny dźwięk. Tak jak historia nieba nad Olimpos – mówi z przekonaniem.
Tak samo myśli wielu właścicieli sklepików z rzemiosłem oraz miejscowych restauratorów. Nie myślą choćby o wyjeździe. Są to także młodzi ludzie. Większość mieszka tutaj. Wieczorem, kiedy odpływają turyści, zamykają sklepiki i kawiarnie. Idą na górę lub spotykają się na ulicy, aby porozmawiać z sąsiadami. Wszyscy się tutaj znają. Tylko nieliczni mieszkają w pobliskim portowym Diafani.
Nadchodzi zmierzch. Ulice pustoszeją. Nieliczni turyści oglądają zachód słońca przy kolacji lub kieliszku wina. Jest cicho i spokojnie. Inny wymiar greckiego siga-siga.
Autor: Agnieszka Nowak i Leszek Nowak, www.2ba.pl