Na krańcu lądu 🪼

migracjakrolowej.home.blog 1 tydzień temu

Tak więc morze! Bo, je lubimy, bo panna Liliana miała niewyobrażalną alergię (a ledwo wjechaliśmy w zasięg zatoki, kichanie ustało) i bo dobrze tam jest przed sezonem. Zresztą w przyszły weekend ekipę przejmuje Diabli, czyli było „teraz albo nigdy”. Mieszko się tylko zaparł, iż on NIE chce pod namiot (gość nam rośnie, czasem się wstydzi i trzeba to uszanować), wiec spaliśmy w PRZYCZEPIE. I nie było to złe, ba po drodze szliśmy (bo chodziliśmy DUŻO) i widzieliśmy jak w jakimś klimatyzowanym hotelu Tvn robiło wywiad z jakąś rodziną i zgodnie doszliśmy do wniosku, iż może to i wytłumaczenie naszego wakacyjnego minimalizmu, ale nie ma sensu jechać na wakacje, żeby zamykać się w hermetycznych klimatyzowanych wnętrzach.

Znowu dotarliśmy na Hel, bo tam jest przecudownie. Plaża, która zakręca na samym cyplu i te pustki przed początkiem wakacji są zjawiskowe. Na dodatek pogoda zapowiadała się mżąca, co a)jest zdrowotnie dobre, b)gwarantowało pustki. I tak właśnie było, a przyczepa, w którą bębnił deszcz, była jednak bezpieczniejsza niż namiot (pamiętajmy, iż za pierwszym razem, te 3 lata temu, namiot pod wpływem deszczu nam się złożył). Była z nami też Bibi, która morze uwielbia. Jest niestrudzona w bieganiu, szczekaniu na fale i kopaniu dołów w piasku. Któregoś dnia jakieś panny zobaczył nas na deptaku i powiedziały: O, to jest ten szalony psi wariant z plaży!

Są cztery roleczki i morze zdjęć, głównie z morzem!

nogi Liliany rozpoznajemy po tym, iż panna JEŚLI ma skarpetki, to są to często skarpetki z Mikołajem, bo te akurat lubi NAJBARDZIEJ…
Idź do oryginalnego materiału