Myślałam, iż mama szykuje nam mieszkanie w prezencie. Kiedy remont się skończył, po prostu tam zamieszkała, odchodząc od ojca.

polregion.pl 1 dzień temu

Miała tylko dwadzieścia pięć lat. Miesiąc temu wyszła za mąż i, jak każda dziewczyna, marzyła, iż zacznie nowe życie od czystej karty – z mężem, w przytulnym mieszkaniu, otoczona wsparciem i ciepłem. Zawsze uważała, iż ich rodzina jest silna. Mama, tata – idealna para, jak jej się zdawało. Ani krzyków, ani awantur, ani zdrad. Byli razem ponad dwadzieścia lat, a ona dorastała w przekonaniu, iż miłość istnieje. Ale, jak się okazało, żyła w złudzeniach.

Tuż po ślubie mama oznajmiła, iż nie może już dłużej mieszkać z ojcem. Bez histerii. Bez wyjaśnień. Po prostu powiedziała: „Wychodzę”. Wydawało jej się, iż się przesłyszała. Jak? Dlaczego? Dlaczego teraz? Próbowała ją zrozumieć, ale nie potrafiła.

Jej tata to spokojny, troskliwy człowiek. Nigdy nie pił, nie palił, nie podnosił głosu ani na mamę, ani na nią. Całe życie pracował, utrzymywał rodzinę, jeździł z mamą na wyjazdy, pomagał w domu – i nagle… ona stwierdziła, iż to nie jest jej życie. Powiedziała, iż ma dość bycia „służącą”, iż chce „wreszcie żyć dla siebie”.

A teraz najboleśniejsze. Jeszcze przed ślubem mama zaczęła remont w starym mieszkaniu, które odziedziczyła po babci. Wszystko wyglądało tak, jakby przygotowywała je dla nich z mężem. Szczerze w to wierzyła. choćby wybierała kolory kuchni, radziła się co do mebli, marzyła o ich przytulnym gniazdku. Mama słuchała w milczeniu, nic nie obiecywała, ale też się nie sprzeciwiała. Myślała, iż to po prostu niespodzianka.

Tata też był pewny, iż remont jest dla nich. Tylko kiwał głową, uśmiechał się i mówił: „No, niedługo będziecie żyć osobno, a my chociaż trochę odpoczniemy”. Wszyscy byli przekonani, iż mama robi im prezent. Wszyscy oprócz niej.

Gdy remont się skończył, mama spakowała rzeczy i wyjechała. Powiedziała ojcu, iż odchodzi na dobre, i wprowadziła się do tego właśnie mieszkania. Bez podziękowań, bez tłumaczeń, bez oglądania się za siebie. A ona… Stała jak wryta, nie mogąc uwierzyć, iż to nie zły sen.

Próbowała z nią rozmawiać, tłumaczyć, iż z mężem nie mają gdzie mieszkać. Że planowali zacząć od zera w tym domu. Że zawsze wierzyła, iż mama jest ich oparciem. Ale jej oczy były zimne jak lód.

„Nic ci nie jestem winna” – powiedziała spokojnie mama. „To moje mieszkanie. Odziedziczyłam je. Pracowałam, robiłam remont, będę w nim mieszkać. Dość. Nie jestem już służącą. Mam dość sprzątania, gotowania, poświęcania się. Chcę po prostu żyć – sama.”

Chciała krzyczeć. Przypomnieć jej, ile razy potrzebowała jej wsparcia, jak ona i tata podnosili ją na duchu, gdy miała trudności. Zapytać: a kim my byliśmy przez te wszystkie lata? Tylko obowiązkiem, funkcją?

Tata się załamał. Nie błagał, nie zatrzymywał. Tylko patrzył za nią jak człowiek, któremu odebrano ostatnią nadzieję. Nie rozumiał, jak kobieta, z którą spędził pół życia, mogła tak po prostu – cicho, chłodno, odwrócić się i wyjść.

Teraz mieszka z mężem u jego rodziców. To tymczasowe, ale nie wie, jak długo to potrwa. Szukają lokum, przerzucają opcje, ale uraza nie mija. Nie dlatego, iż mama nie oddała im mieszkania. Tylko dlatego, iż cały ten czas ona, okazuje się, gromadziła w sobie złość, a oni tego nie widzieli. Bo już nie widzi w nich rodziny. Bo zdrada, gdy przychodzi od najbliższej osoby – nie zostaje zapomniana.

Może kiedyś ją zrozumie. Może dostrzeże w jej decyzji odwagę. Ale na razie – czuje tylko pustkę. Mama zburzyła wszystko, w co wierzyła od dzieciństwa. I żaden remont, żadne mieszkanie nie są warte tej szczeliny, która na zawsze pozostała między nimi.

Idź do oryginalnego materiału