Od 1 stycznia 2025 roku obowiązują w Polsce nowe przepisy dotyczące segregacji odpadów, które dla wielu okazały się biurokratycznym koszmarem. Zużyte ubrania i tekstylia (dywany, pościele, obrusy itd.) stały się osobną frakcją odpadów i nie można wyrzucać ich do kosza na zmieszane.
Jedynym wyznaczonym miejscem do ich oddawania stały się Punkty Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych, czyli PSZOK-i. Nie ma bowiem póki co, oddzielnych pojemników na takie rzeczy. Miasta powoli stawiają nowe kontenery, ale na ubrania w dobrej kondycji. Dziurawych majtek tam nie można wrzucać.
Znoszonych ubrań nie możemy wyrzucić do kosza. Trzeba je oddać do specjalnych punktów
Zmiany mają zwiększyć poziom recyklingu. Jak informowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska, przeciętny Europejczyk kupuje rocznie aż 26 kg ubrań, a tylko 1 proc. z nich jest przetwarzany. Reszta ląduje na wysypiskach lub w spalarniach. Nowe prawo miało to zmienić, ale w praktyce stworzyło system, który zamiast zachęcać do ekologii, budzi głównie wściekłość i zniechęca do segregacji.
Jeśli mamy znoszone, dziurawe, poplamione ciuchy, których nie możemy sprzedać lub wstyd komuś oddać, to musimy jechać z nimi do PSZOK-u. W moim przypadku, żeby legalnie wyrzucić przetartą skarpetkę czy majtki, musiałbym jechać... 13 km, bo w mojej dzielnicy (Widzew w Łodzi) nie mam takiego punktu. Nie ma to nic wspólnego z ekologią. I nie ja jeden mam taki problem.
"Rant na PSZOK-i". Trzeba wziąć urlop, by wyrzucić stare majtki
"Chciałem być przykładnym obywatelem" – tak zaczyna się wpis na Reddicie, który w ciągu kilku dni stał się viralem i wywołał burzliwą dyskusję. Autor opisał swoją próbę legalnego pozbycia się starych ubrań, które nie nadają się do sprzedaży na Vinted.
Jego lokalny PSZOK jest czynny tylko dwa razy w tygodniu, w godzinach 12-18, co dla osób pracujących oznacza konieczność wzięcia urlopu. Co więcej, aby pozbyć się "dziurawych majtek", musiałby wypełnić dwa oddzielne wnioski. "Szczerze mówiąc, chyba sobie daruję taką przyjemność" – stwierdził.
"Kompletnie bezsensowny, martwy przepis, którym obciążono obywateli zamiast producentów" – dodał. Proponuje, by każda firma sprzedająca odzież ustawiła pojemnik/kontener na stare ubrania, "ale przecież od korporacji nie można niczego wymagać". Odpowiedzialność za wszystko można przecież przerzucić na konsumenta.
Post wywołał setki komentarzy, w których użytkownicy dzielili się swoimi narzekaniami na absurdalność przepisów o segregacji. Głównym zarzutem jest niedostępność PSZOK-ów, bo są otwarte głównie w środku dnia na krótki czas. Dla wielu jest to kpiną z osób pracujących.
"Warszawa, dwumilionowe miasto, PSZOKI cztery, mobilnych PSZOKów tylko kilka, a godziny otwarcia typu 'raz w tygodniu, czwartek 12:00 -13:30' XD. Czy mam też czekać, aż Merkury będzie w retrogradacji i przyjść gdy Księżyc będzie w zenicie, by oddać dziurawe skarpetki?" – pyta ironicznie jeden z użytkowników.
Jeszcze większy problem mają osoby bez samochodu, które musiałyby "tłuc komunikacją miejską z kilkoma przesiadkami z workiem dziurawych gaci". I choćby jeżeli komuś uda się dotrzeć na miejsce, to często spotyka się z odmową przyjęcia odpadów (dotyczy to innych śmieci).
"Miałem do wywiezienia stary gont bitumiczny. Wypożyczyłem busa, zapakowałem, jadę na pszok w godzinach otwarcia... 'My tego nie przyjmujemy, tylko odpłatnie, w tygodniu, do MZ(x)'. Jak staram się robić prawilnie, nigdy wcześniej nie miałem tak silnej myśli 'a co mnie broni przed wy***aniem do lasu?!". K****a, niech będzie odpłatnie, ale niech oni to przyjmą" – napisał inny internauta, któremu PSZOK odmówił pomocy.
W efekcie wielu komentujących otwarcie przyznaje, iż zniechęceni biurokracją i niewygodą, wybierają nielegalnych rozwiązań. Zniszczone tekstylia lądują więc w odpadach zmieszanych lub... publicznych koszach na śmieci.
"Sorry, ale prędzej zacznę swoje dziurawe skarpetki i wypierdziane Cotton Worldy wyrzucać do śmietników na mieście, niż robić takie wygłupy" – deklaruje jeden z użytkowników Reddita.
Wielu internautów obawia się, iż taka polityka to prosta droga do powrotu dzikich wysypisk. "Ja stawiam iż jeszcze rok czy dwa i wrócimy do czasów początku lat 2000 gdzie ludzie wywalali śmieci do lasów i były dzikie wysypiska, bo PSZOKI są obrażone iż przywozimy tam śmieci i ludzie będą mieli po prostu dosyć tego" – skwitował internauta.
Jest jedna rzecz, którą można wyrzucić: ścierki. Chyba, iż są bardzo brudne
Okazuje się, iż istnieje pewna "luka w przepisach", która pozwala na nieco inne traktowanie niektórych odpadów. Jak poinformowało Ministerstwo Klimatu w odpowiedzi dla PAP, dotyczy to np. ściereczek do sprzątania.
"Zanieczyszczone, zużyte materiały, które były wykorzystywane np. do sprzątania, można w incydentalnych przypadkach wyrzucać do pojemnika przeznaczonego na odpady zmieszane, ponieważ nie nadają się do recyklingu i mogą zostać wykorzystane np. na cele energetyczne" – powiadomił resort.
Trzeba jednak pamiętać, iż wyjątek ten nie dotyczy tekstyliów silnie zabrudzonych substancjami chemicznymi czy olejami – te, jako odpady niebezpieczne, wciąż muszą być oddawane do PSZOK-u.
Jakby tego było mało, z miejskich osiedli znikają też dobrze znane kontenery PCK. Zatem coraz trudniej pozbyć się używanych, ale nadających się do noszenia ubrań. Alternatywą jest bezpłatne wysłanie ich paczkomatem. Zatem prywatna firma robi coś, co powinny realizować samorządy lub państwo. Wciąż jednak jedynym legalnym sposobem na pozbycie się znoszonych ciuchów są PSZOK-i.