Moje nowe życie po rozwodzie

polregion.pl 2 godzin temu

Stała przy kuchennym oknie z kubkiem ostudzonej herbaty, patrząc, jak dzieci bawią się na podwórku. Wczoraj podpisała ostatnie papiery rozwodowe, a dziś, z jakiegoś powodu, czuła się lżej niż przez ostatnie lata. Dziwne, przecież powinno być odwrotnie.

„Mamo, a gdzie tata?” – zapytała dziesięcioletnia Zosia, wchodząc do kuchni w szkolnym mundurku.

„Tata mieszka teraz osobno, pamiętasz, rozmawiałyśmy o tym” – cicho odparła Magdalena, głaszcząc córkę po głowie. „Jutro zabierze cię na weekend.”

„A dlaczego nie możecie się po prostu pogodzić? Ania Nowak mówi, iż jej rodzice też się kłócili, ale kupili nowy samochód i przestali.”

Magdalena uśmiechnęła się smutno. Gdyby wszystko było takie proste. Gdyby chodziło tylko o awantury.

„Siadaj jeść, spóźnisz się do szkoły.”

Zosia posłusznie usiadła do stołu, ale wciąż coś rozważała, mieszając łyżką kaszkę.

„Mamo, a tobie nie jest smutno?”

„Troszeczkę. Ale wiesz co? Czasem ludzie się rozstają nie dlatego, iż przestają kochać, tylko dlatego, iż razem jest im źle. A osobno mogą być szczęśliwi.”

Córeczka skinęła głową, choć Magdalena wiedziała, iż w wieku dziesięciu lat nie da się tego w pełni zrozumieć. Sama pojęła to nie od razu.

Zaczęło się nie wczoraj i nie rok temu. Pewnie wtedy, gdy Krzysiek zaczął wracać do domu coraz później, a ona coraz częściej znajdowała w jego kieszeniach paragony z kawiarni, w których nigdy nie bywały. Wtedy myślała, iż to spotkania służbowe. Krzysiek był menedżerem w firmie marketingowej, zebrania rzeczywiście się zdarzały.

„Znowu wrócisz późno?” – pytała, gdy on pochłonięty telefonem spieszył się ze śniadaniem.

„Ta. Projekt oddajemy, istny armagedon. Nie czekaj na mnie.”

„Może chociaż w weekend gdzieś wyskoczymy? Zosia prosiła o wyjazd do twojej mamy na wieś.”

„W weekend też robota. Przepraszam, Magda, teraz taki czas. Potem odpoczniemy.”

„Potem” nigdy nie nadchodziło. Magdalena przywykła sama jeść obiady, sama kłaść Zosię spać, sama oglądać telewizję. Czasem czuła się jak wdowa, a nie mężatka.

Przyjaciółki współczuły.

„Wszyscy teraz tacy” – mówiła Ola, gdy spotykały się na kawie w „Szmulkach”. „Robota, robota. Za to hajs przynoszą.”

„Ha, hajs przynosi” – przyznawała Magdalena – „tylko co z tego? Żyjemy jak lokatorzy w kamienicy.”

„A nie myślałaś, iż może on ma kogoś?” – ostrożnie spytała Basia.

„Myślałam. Ale jak się przekonać? Pytać wprost nie umiem, grzebać w jego rzeczach nie chcę. I skąd by miał czas na romanse, jeżeli ciągle w pracy?”

Basia wymownie zamilkła.

A w domu Magdalena wciąż czekała. Że Krzysiek do niej wróci, iż znów będą rozmawiać jak dawniej, iż znów będzie pytał o jej dzień, o postępy Zosi w szkole, o wspólne plany. Ale on żył jak w równoległym świecie.

„Jak w pracy?” – zagadywała, gdy w końcu przychodził.

„Spoko” – odpowiadał, nie odrywając wzroku od ekranu.

„A Zosia dziś miała apel. Tak pięknie recytowała wierszyk.”

„Super.”

„Krzysiek, słyszysz mnie?”

„Słyszę, słyszę. Zuch z naszej Zośki.”

Ale po jego minie widać było, iż nie słyszy nic poza dźwiękami z telefonu.

Stopniowo Magdalena przestała mu opowiadać o swoim życiu. Po co, skoro nie słucha? Zaczęła pracę na pełen etat, zapisała się na angielski, częściej spotykała z koleżankami. Życie się układało, tylko czegoś wciąż brakowało.

„Mamo, a dlaczego tata nie idzie ze mną na lodowisko?” – spytała kiedyś Zosia.

„Tata jest zajęty, słoneczko.”

„A wcześniej chodził.”

„Wcześniej był mniej zabiegany.”

„A kiedy przestanie być zabiegany?”

Magdalena nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kiedy? Nigdy?

Tamtego wieczoru postanowiła z nim porozmawiać. Czekała, aż Zosia zaśnie, przygotowała kolację, nakryła do stołu. Krzysiek wrócił o wpół do jedenastej.

„Siadaj, musimy pogadać” – powiedziała.

„O czym?” – zmęczony opadł na krzesło, ale telefon trzymał w dłoni.

„Odłóż telefon. Proszę.”

Niechętnie odwrócił go ekranem do dołu.

„Krzysiek, co się z nami dzieje? My nie żyjemy, my wegetujemy. Przychodzisz, jesz, śpisz i wychodzisz. Nie rozmawiamy, nigdzie nie jeździmy, choćby z córką ledwo się widujesz.”

„Magda, ja pracuję. Mus
Więc Magda teraz wiedziała na pewno, iż to uczucie lekkości, tego pierwszego ranka po podpisaniu dokumentów, nie było złudzeniem – pozbyła się wreszcie ciężaru życia pośrodku ludzi, ale w głębokiej samotności, udając, iż wszystko jest w porządku.

Idź do oryginalnego materiału