Moje córki nie będą musiały malować się po kryjomu, żeby mama nie widziała.

calareszta.pl 2 lat temu

Moja córka od kilku dni ma zielone włosy. Wiedziałam, iż nie wszystkim to się spodoba, liczyłam się z tym. Ale to jest moment, w którym dostałam tyle wiadomości i komentarzy, iż aż muszę to tu napisać, bo się uduszę. 

Będę wspierała moje dzieci we wszystkim. Również w swobodnym wyrażaniu siebie i odkrywaniu siebie i swojego stylu. Moje 11 latki to już nie są takie malusie dzieci, a nastolatki, które mają swoje zdanie, potrafią dyskutować, argumentować i w wielu kwestiach doskonale wiedzą, czego chcą. Bo ja im na to pozwalam. W moim domu nie padają słowa „bo nie”, „siedź cicho”, czy „a co Ty tam wiesz”. W moim domu choćby pies ma głos.

Moje córki nie będą musiały malować się w kiblu w galerii, żeby mama nie widziała. Pomalują się we własnej łazience, a ja im choćby dam pieniądze na kosmetyki, które im cery nie zepsują. I pokażę im fajne laseczki w sieci, które uczą makijażu. 

Jestem za nie demonizowaniem rzeczy, których demonizować nie trzeba. Makijaż to tylko trochę koloru na oczach czy ustach. Tylko tyle. Może moje córki chcą być starsze, dorosłe? Kto nie chciał w ich wieku. Wiadomo, iż chcą się malować, ja też w ich wieku chciałam. Teraz mi przeszło choć przez cały czas to lubię i robię. Taki życiowy paradoks. 

Jestem przeciwna seksualizacji dzieci. To dlatego nie mówię córkom, iż mają się podobać. Mają to one podobać się sobie. 

Moje córki nie będą się musiały obawiać, iż znajdę tabletki antykoncepcyjne jak im będę grzebać w pokoju. Sama im je kupię. W tym kraju ciąża jest problemem kobiety, więc nauczę je jak dbać o własne interesy. Syna nauczę używać prezerwatyw. Nie będą musieli bać się sexu. Nie będę im zabraniać eksperymentów i poznawania życia, bo, uwaga, uwaga, to może zaszokować – jeżeli zabronię, zrobią to i tak, po kryjomu. 

Pozwolę moim dzieciom wyrażać siebie w sposób, jaki będą chciały to robić. Będą mogły być, kim chcą być. Pozwalałam na to od małego. Jak tylko wiedziały jak się same ubrać to się ubierały. Nie chciały kucyków, to nie miały, a córka, jak miała chyba 4 lata to poprosiła, żeby jej obciąć włosy na krótko, bo ma już dość tego „cesania”. 

Ja, rocznik 79, nie umiałam tego długo. Chyba do dziś mam pozostałości ciasnego myślenia. Ocenia mnie tysiące osób, od tego, co mam na talerzu, przez to jak wyglądam, gdzie spędzam wakacje, po poglądy. przez cały czas mam jakieś pozostałości tego debilnego myślenia co wypada, choć na szczęście nie wpływa to na moje życie i tym, co ktoś obcy o mnie myśli, zupełnie się nie przejmuję. 

Moja córka kolejny już raz zamarzyła sobie zielone włosy. Chciała bardziej zielone, ale bez rozjaśniania to by się nie udało, razem z fryzjerką przekonałyśmy ją, iż to nie jest dobry pomysł, bo ten zabieg jest radykalny i może zniszczyć włosy. Sama jestem szczerze zdziwiona, ale pojawiła się w mojej głowie myśl i dylemat, czy powinnam 11 latkę zabrać do fryzjera na farbowanie włosów? Ta myśl była krótka, automatyczna, a kiedy się pojawiła, o mało sama nie pacnęłam się w głowę. To przecież tylko włosy. 

Ja wiem skąd to się bierze. To lata mówienia nam, iż dziewczynki tak nie wyglądają, iż ta spódnica to za krótka jest, takie zachowanie to nie wypada, chłopaki nie płaczą, nie wyrażaj się, siedź prosto!

Moim dzieciom będzie wypadało wszystko, co nie krzywdzi drugiego człowieka. Tak sobie postanowiłam i wprowadzam to w życie. Będą mogli wszystko, jeżeli będą tego chcieli. A ja będę stała za nimi murem i będę sobie pękać z dumy. Już pękam. Przecież to własne zdanie, asertywność, którą dziś mają, to ja jej nie miałam do bodaj 30ki! 

Kiedy pojawiła się ta idiotyczna myśl, czy to ok, iż te włosy będzie miała farbowane, to od razu sama siebie spytałam – czy ja mam i tutaj stawiać granicę? Tylko czyja to granica? Moja? Córki? Czy opinii społecznej? Czy ta granica jest konieczna? 

Mam świadomość tego, iż dziś są to włosy, a w niedalekiej przyszłości moje dziecko może przy porannej kawie powiedzieć – nie mów już do mnie Emma. Jestem Emil. Syn może przyjść do domu i powiedzieć to jest mój chłopak mamo, jedziemy pod namiot. I też wtedy powiem ok, przecież kimkolwiek było, jest i będzie, jest moim dzieckiem i kolor włosów, orientacja seksualna, czy wybory życiowe na moją miłość nie wpłyną. W moim świecie dziecko kocha się choćby wtedy, kiedy nie wyrośnie na dobrego człowieka. Ups, napisałam to, warto to przemyśleć. W końcu wielu więźniów odwiedzają tylko matki. 

Bardzo martwią mnie ludzie, którzy głoszą, iż IM SIĘ TO NIE PRZYTRAFI. Mój syn nie będzie gejem. Och jak mocno ściskam dzieci tych państwa, jak bardzo współczuję. To musi być traumatyczne przed własnymi rodzicami udawać kogoś, kim nie jesteś. Choć przecież wiesz, doskonale wiesz, dużo wcześniej niż oni, co czujesz. Znajomy opowiadał mi jak się zorientował, iż jest gejem. Wiesz jak to jest w szkole, iż jest ta popularna dziewczyna, ten popularny chłopak, taki mega super cool. U nas był taki chłopak, wszyscy inni chłopcy go naśladowali, chcieli być jak on. A ja chciałem go pocałować. Miał wtedy 10 lat. Latami z tym walczył, wypierał, wstydził się, bo wiedział, iż wsparcia nie dostanie. 

Nie będę moich dzieci pchała na studia, bo wcale nie uważam, iż trzeba te studia skończyć. Ale już była rozmowa o tym, iż mama jak miała 22 lata to się bawiła na studiach, latała po świecie i miała jedyny czas w życiu, którego już nie kontrolują rodzice, a jeszcze nie szef i dzieci, a tata jak miał 22 lata to już pracował na etacie, jak dziś. Minki im trochę zrzedły i widziałam, iż trybiki zaczęły pracować i kalkulować. Nie będę moich dzieci pytać, kiedy ślub, kiedy wnuki. Dzieci wcale nie każdy musi mieć. Nie każdy musi tego szczęścia rodzinnego zakosztować. Ja miałam opcję wybrać to, co chciałam, one też niech wybiorą. Nie ukrywam przed dziećmi, iż kiedyś paliłam, czy iż teraz ćwiczę, bo chcę być zdrowa. Budujemy zdrową relację. Mam nadzieję, iż jak kiedyś coś złego wydarzy się w ich życiu to nie będą się bały do mnie zadzwonić po pomoc. 

Mam wrażenie, iż wielu rodziców panicznie boi się dojrzewania swoich dzieci i wypiera ten moment. Wiadomo, widzimy co się dzieje na świecie, chcemy odwlekać, chronić. Tylko czy przed wszystkim tak bardzo powinniśmy te nasze dzieci chronić? Czy przed nimi samymi też? 

Od zawsze wybieram bitwy, które chcę wygrać na macierzyńskim froncie, bo są zwyczajnie dla mnie ważne. Włosy nie są. Tym bardziej ich kolor czy długość. 

Emzy, you go girl. Mummy’s got your back. 

Idź do oryginalnego materiału