Moja teściowa oblała mnie wiadrem wody, żeby mnie obudzić, ale nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Minęły już dwa lata, odkąd jestem zamężna, a od samego początku moja teściowa mnie nie akceptowała. Uważa, iż jej syn zasługuje na kogoś lepszego ode mnie i robi wszystko, żeby nas poróżnić.
Na początku starałam się ignorować jej uwagi, ale z czasem jej krytyka stała się coraz częstsza i bardziej bolesna. Cokolwiek zrobiłam, nigdy nie było dość dobre.
Mój mąż, Tomek, wiedział o wszystkim, ale ciągle powtarzał, iż to minie, iż w głębi duszy jego matka jest dobrą osobą i w końcu mnie zaakceptuje.
Pewnego ranka weszła do naszego pokoju i oblała mnie lodowatą wodą, krzycząc: Wstawaj, leniu! Obudziłam się z przerażeniem, całkowicie przemoczona i oszołomiona.
Kiedy zapytałam, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała ostrym tonem: W moim domu nikt nie leży w łóżku do południa! Wszyscy wstają wcześnie!
Spojrzałam na zegarek: była 6:30 w niedzielę. Nie mogłam milczeć. Drżącym z emocji głosem odparłam: Mam prawo odpocząć! To mój jedyny wolny dzień.
Nawet nie próbowała zrozumieć. Wpatrywała się we mnie twardo i powiedziała: Jakie prawo? Dopóki mieszkasz pod moim dachem, zapomnij o swoich 'prawach’! Tutaj liczą się moje zasady!
To był ostatni gwóźdź do trumny. Tym razem postanowiłam działać
Gdy opowiedziałam Tomkowi całą historię, byłam już na granicy wytrzymałości, ale też zdecydowana. Wytłumaczyłam mu, jak upokarzające było zachowanie jego matki i jak bardzo mnie to rani. Powiedziałam, iż nie zniosę już takiego traktowania, zwłaszcza od kogoś, kto powinien być rodziną, a nie tyranem.
Nie prosiłam go, by wybierał między nią a mną, ale oczekiwałam, iż zajmie stanowisko. Potrzebowałam jego wsparcia i ustalenia granic.
Tomek milczał przez chwilę, aż w końcu spojrzał mi w oczy i rzekł: Masz rację. Jesteśmy najważniejsi. Musimy się wyprowadzić i żyć własnym życiem.
Postanowiliśmy razem wyjechać i zacząć od nowa, z dala od toksycznej obecności jego matki. Czasem trzeba odciąć się od tego, co nas niszczy, by znaleźć prawdziwe szczęście.











