Moja teściowa ma dwie synowe i rodzoną córkę, ale z jakiegoś powodu uczepiła się mnie. Chce, żebym to ja się nią opiekowała na starość i koniec. Z tamtymi synowymi nie rozmawia, córkę swoją żałuje, a ja jestem w sam raz: mam spokojny charakter i jestem bardzo dobrą osobą

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Całe swoje życie uważałam, iż kiedy wychodzisz za mąż, dla kobiety najważniejsze jest, żeby mąż był dobrym i troskliwym człowiekiem. Dla mnie to najważniejsze i myślę, iż od tego zależy szczęście rodzinne.

Jednak z mojego punktu widzenia, trzeba także przyjrzeć się matce męża, co później zrozumiałam, bo i ona może mieć duży wpływ na waszą rodzinę, w końcu to też ważna osoba.

Miałam szczęście z moim mężem. Jestem wdzięczna losowi, iż poznałam Andrzeja. Dzięki swoim wspaniałym cechom, traktuje dobrze nie tylko mnie, jako swoją żonę, ale także swoją rodzoną matkę.

Ale moja teściowa, mając czworo dzieci, z jakiegoś powodu postanowiła, choć nie rozumiem dlaczego, iż to ja powinnam się nią opiekować, kiedy sama już nie mogła o siebie zadbać, bo wszystko sprawiało jej trudność. Miała córkę, dwie synowe, synów, ale chciała być właśnie ze mną.

Z pozostałymi synowymi nie utrzymywała zbyt dobrych relacji, co było dziwne, córkę swoją żałowała, co było zrozumiałe, a ja musiałam być przy niej. Bo tak jej było wygodnie i tyle, myślała tylko o sobie. Wiedziała dobrze, jaki mam spokojny charakter, iż nie będę się z nią kłócić, można mną po prostu rządzić, a ja wszystko będę robić jak najlepiej.

Moja teściowa przestała mi choćby wypominać różne rzeczy. Dobrze wiedziała, iż jeżeli ja odmówię, to nikt inny nie będzie chciał się nią zająć. Pozostałe dzieci zawsze miały jakieś wymówki i dużo pilnych spraw, których, dziwnym trafem, nie mogły odłożyć na rzecz mamy, bo to było dla nich najważniejsze.

Jednak matka mojego męża nie zawsze taka była. Kiedy była młodsza, można ją było nazwać dumną i władczą kobietą. Kochała tylko siebie, może jeszcze trochę swoją córkę. To wszystko! A wszyscy inni, choćby najbliżsi, byli jej coś winni: i synowie, i mąż, a o synowych to już nie wspomnę.

Teściowa wybrała taki styl bycia, iż wszyscy musieli jej słuchać, a ona tylko wydawała polecenia. Oczywiście nikomu się to nie podobało, ale nie chcieliśmy się z nią kłócić.

Teraz ma 69 lat. przez cały czas chciałaby wszystkim rozkazywać, niezależnie od wszystkiego, i oczekiwałaby pełnego podporządkowania, ale wiek i zdrowie jej na to nie pozwalają. Teściowej jest już bardzo trudno poruszać się po domu, jej zdrowie bardzo się pogorszyło. Tak się złożyło, iż ojciec mojego męża niedawno zmarł. Teściowa nie wychodzi z mieszkania, bo ciężko jej samodzielnie chodzić.

Z dobroci serca, żałując ją, zgodziłam się zabrać ją do siebie na jakiś czas, by jej pomóc, dopóki nie poczuje się lepiej. Ale nie przewidziałam, iż będzie mi z nią tak trudno.

Po pierwsze, fizycznie bardzo ciężko mi się nią opiekować. Po drugie, moja teściowa jest wiecznie z czegoś niezadowolona, bez względu na to, jak bardzo się dla niej staram. Ale to była moja inicjatywa, żeby ją zabrać do siebie, więc na co teraz narzekać? Teściowa też cały czas powtarzała, iż liczy tylko na moją pomoc. A może to ona sama skłoniła mnie do tej decyzji?

Przez cały ten czas, gdy ona mieszkała u nas tymczasowo, jak mi się wydawało, jej dzieci często nas odwiedzały. Tak, porozmawiają z mamą o pogodzie, o życiu, wypiją herbatę – i zaraz wychodzą, nie zostają długo i wcale mi nie pomagają. A mi pozostaje słuchać wiecznego narzekania niezadowolonej teściowej, opiekować się nią na okrągło, karmić, kąpać. Mój mąż widzi, iż jest mi ciężko, ale on ciągle jest w pracy.

Moim dzieciom poświęcam mniej uwagi niż matce mojego męża. A ja chcę jeszcze porozmawiać z przyjaciółką, pojechać do mojego ojca, który też, swoją drogą, został sam w wiejskim domu. Ale nie mam na to czasu. Teściowa już choćby nie planuje wrócić do siebie, jest jej wygodnie mieszkać u mnie w dużym domu. Przecież nie jest taka stara, tylko trochę powolna.

Lepiej byłoby wynająć opiekunkę u niej w domu. Ma dużo dzieci, mogliby się zrzucić po trochu i opłacić jakąś kobietę do opieki nad ich matką. Mnie z mężem byłoby lżej i byłoby to sprawiedliwe, nikt na nikogo by się nie obrażał. A teraz? Jestem już tym zmęczona, nie mam już sił. Teraz choćby nie wiem, co dalej robić, a przecież nie wyprosimy jej z domu, to byłoby nieładnie, a nikt inny nie planuje jej zabrać do siebie.

Idź do oryginalnego materiału