Moja rodzina

polregion.pl 4 godzin temu

Zamieszkałem w małej wsi nad Wisłą, gdzie wszystko wydaje się idzie swym toku, jakby nie istniały problemy z egzystencją. Katarzyna jeszcze raz sprawdzała, czy wszystko gotowe. Marta i Wiktoria związały kokardy na włosy, Leszek rửa twarz i był gotów do wyjścia. Jadwiga Malinowska siedziała na sofie, ubrana w najlepsze swetry, co w całym domu uznano za znak, iż coś dzisiaj się wydarzy. Leszek wczoraj zadzwonił, mówił, iż przyjedzie dzisiaj, ale nie sam, ma zaskoczenie.

Było to dziwne, bo Leszek był w Warszawie już prawie dwa miesiące. Powiedział, iż znalazł pracę w biurze handlowym, żeby zarabiać więcej. Katarzyna płakała tamten raz, kiedy mówiła:

Leksiu, jak to się dzieje, iż wy jesteście rodziną? Ty tam, a dzieci i ja tu, same w miejscowej wsi.

Co ty płaczesz, jakby mnie nie było? Sam widzisz, trzeba dzieci do szkoły wysłać, dach naprawić. Tutaj pracy nie ma.

Wiem, ale to jakieś dziwne. Może i my byśmy tam pojechali?

Wtedy Leszek odepchnął ją:

Karena, nie jesteś normalna. Tam będzie prostsze i taniej. jeżeli byśmy wszyscy pojechali, połowa zarobku idzie tylko za wynajem!

Wiedziała, iż ma rację. Peniażki były potrzebne, a wyjazd wszystkich ludzi ze wsi był kompletnie niemożliwy. Katarzyna miała tutaj choćby swoją pracę w aptece, a dom był ich własność. Pomimo tego wszystkiego serce mówiło jej, iż nie chce znosić tych zmian, ale przyjęła to z pokorą.

Po miesiącu przyszedł pierwszy przelew od Leszka. Katarzyna włożyła najlepsze koszulki, gdy szła na poczta, bo wiedziała, iż ktoś chce się złościć. Wieśniaczki mówią, iż Leszek odrzucił Katarzynę i dzieci, ale teraz mogę im wszystkim dać. Pojawiając się w miejscu, gdzie połowa wsi była w odbiorze emerytur, było to jasne dla wszystkich.

Szczypta zazdrości była tam widoczna. Co najmniej Katarzyna to widziała. Poczuła ulgę, bo teraz każdy słuchal dokładnie jej opowieści, jak jej mąż daje radę.

Wczoraj Leksiu zadzwonił. Co się dzieje? Czy to zaskoczenie ma coś wspólnego z przelewem albo może innym działalnością? Nie, to coś innego. Ale najważniejsze, iż on sam jedzie! Sycze sercem na tę myśl, zapaliła kominek, bo wiedziała, iż want to to SPRAWDZIĆ, czuć jego obecność.

Jadwiga Malinowska z uśmiechem przypatrywała się tym przygotowaniom:

Co ty robisz, Karena? Skaczes jak koza! Co, przyszła przemieniona?

Jadwigo, Leksiu to Twój syn. On starczy, by zapewnić rodzinie.

Aha, to ty wiesz, iż Leksiu za długich lat pracy w tej wsi nigdy nie zarobił choćby na te koszulki, które nosźmy?

Katarzyna westchnęła. Owszem, matka mala miała rację. Leksiu próbował, ale to było zbyt słabe. Jednak zwyczajowo zakładając, iż dalej to starczy dla rodziny, mimo iż Magda Wójtowicz powiedziała, iż Leszek pracował jako stróż w magazynie tylko raz na miesiąc, co daje mu przyzwoity dochód. Katarzyna nie chciała myśleć o tym, skoro on się zmienił i dla rodziny pojechał na północ.

Mamo! Tam papa!

Katarzyna zerknęła w lustro. Wszystko wydawało się w porządku. Musiało być, bo oni też są tutaj. Wieśniaczki siedzą obok, ciekawe.

Wyszła na dwór i zobaczyli Leszka i zaskoczenie, które przyprowadził. To coś, co przewiesza się na jego ręce, mniej więcej metr sześćdziesiąt wzrostu, maintenant jaśnie, z czerwonymi włosami i długimi kolczykami.

Katarzyna zamarła. Właśnie POZNAŁA, iż to jak z wersji how to deal z ukochanym ludzkim dramatem. Leszek otworzył bramkę, wpuszczał kobietę-zaskoczenie.

Witaj, Karena.

Kobieta patrzyła z lekceważeniem:

Witaj, Leksiu. Co to u ciebie się dzieje?

On zlimitył:

To Agnieszka No, w zasadzie się ożenię z nią

Katarzyna przeklina, póki nie może. Co się dzieje z jej rodziną?

Jadwiga Malinowska wstaje z krzesła:

Nie pozwolicie mu choćby wejść!

Leszek spojrz na matkę:

Mam, co ty robisz? Synek wraca?

Nie mam syna!

Stareczka oddaliła się z trudem, korzystając z ręczników. Chłopi mówią:

No i dobrze, iż się na to nie zgodziła!

Leszek wyglądał wystraszony. A jego towarzyszka pociągała go za rękę:

Leksiu, skąd możesz dom sprzedać? Mówiłeś, iż jest wasz!

Katarzyna zemdla? Ale nie, z czym? Dom faktycznie był Leszka. Dodał wszystko zanim mówił o ślubie z Jadwigą Malinowską. Była to przyjemność, dom wtajemniczony, opiekował się nim jej dziadek przed śmiercią. Był duży, w dobrych stanach.

Leszek ogarnął Agnieszkę i wyszedł z wsi. Dla niej było to trudne z powodu wysokiej butów. Trudno było iść po błotnistym gruncie, ale próbowała.

Katarzyna wróciła do domu i wypadła. Krew z oczu, wyrzuciła dzieci z łóżka.

Mama, nie płacz!

Myślała, iż to koniec. Że jej świat rozpadający się Ale jak się okazuje, może być pegg.

Tydzień później stopiony samochód zaparkował koło domu. To był modelu, którego nikt nie widział w całej wsi. Wyniosli dwóch mężczyzn: starszego i młodego. Młody puścił się do Katarzyny:

Czy pani Katarzyna Hrabarz?

Tak

Pani ma zostać z domu. Teraz nowi właściciele są w drodze.

Ona spojrz na niego, zaskoczona:

Skąd to? Dom mojego Leszka!

Leszek sprzedał go. Tutaj są dokumenty. Pomeranie są bardziej zadowolone, mają wszystko gotowe.

Chłopi zgarniają się. Kilku z nich mówi:

A jak on zostawi rodzinę na zewnątrz?

Towarzysko, trzeba puścić!

Młody mężczyzna wyglądał na przestraszonego, ale wystawiał papierki:

To wymagane przez prawo! Proszę, nie umieszczajcie mnie w trudnej sytuacji!

Kilku poszło w poszukiwaniu funkcjonariusza, który dobiegł się i zakończył sprawę:

Wszyscy rozstańcie się!

Dłuższa rozmowa, kilka godzin, a kończy się tym, iż Katarzyna i dzieci budową się z domu.

Muszę ci powiedzieć. Dom należy do Leszka, ale sprzedany jest. Można podjąć sprawę sądową, ale…

Kobieta, która przyszła do wsi, rozdaje listy:

Dom pani jest razem z meblami. Większość.

Katarzyna stała z kartą w ręku.

Pani Katarzyna, może jechać do mnie. Mamo, mam tylko jedną izbę, ale dom jest duży powiedziała Iwona Nowak, osamotniona wdowa na końcu wsi.

Chłopi podeszli z pomocą, przewożąc rzeczy.

Po roku:

Patrz, Karena, jak dobrze idzie, pierwszy rok w szkole!

Katarzyna uśmiechala się. Była zaszczycona, iż córki zdobyły setki dyplomów. Jadwiga Malinowska i Iwona Nowak siedziały przy stole, patrzyły na wszystko w pokoju. Stały się jak rodzina, pomagając się nawzajem, robiąc razem wszystko.

Ani na chwilę nie myślała, iż oni są poniekąd. Po przeprowadce Jadwiga upadła na kolana:

Przepraszam, iż wyhnowniłam takiego syna. Nie wiem co z nim zrobić. Powiedz, bym wyszła, to wyjdę.

Katarzyna wstała i podniosła ją:

O co chodzi? Sam za Leksiu się wzięłam, nie próbujcie się tu zgadywać!

To było to, czego potrzebowała. Straszna sceny z Laterygi.

Czas chodził. Katarzyna unikała starego domu, który teraz używany jako rezydencja prywatna przez bogactw. Ale kto z tego miał coś do powiedzenia?

Tylko wtedy, gdy nadszedł Fedor:

Mama, papieć wrócił!

Zanężyła. To było Leksiu. Z torebkami. Gdy wyszedł do drzwi, zobaczyłam go, i znowu byli biedni. Wtedy zrozumiałam, iż to nie jest nic, co nie da się naprawić. Po prostu musimy dalej iść.

Idź do oryginalnego materiału