Moja mama co miesiąc, gdy tylko dostaje emeryturę, od razu wypłaca pieniądze z karty i tego samego dnia pojawia się u nas z dwoma ogromnymi torbami. Zawsze wygląda to tak samo: jedna duża torba jest pełna ziemniaków, marchwi, jabłek, kasz, mięsa, mleka. W drugiej torbie zawsze jest coś dla mnie, a dla dzieci słodycze i zabawki. Bardzo to doceniam, ale postanowiłam porozmawiać z nią poważnie

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Moja mama zawsze była bardzo silną i samodzielną kobietą. Przyzwyczaiła się do tego, iż wszystko dźwiga na własnych barkach, ponieważ jej życie było bardzo trudne.

Nigdy się nie poddała, choćby gdy życie wielokrotnie wystawiało ją na ciężkie próby. Spośród wszystkich, których znam, ona zawsze była najbardziej wytrwała. Choć starała się pokazywać, iż wszystko przychodzi jej z łatwością, wiedziałam, ile wysiłku ją to kosztuje.

Teraz jest emerytką, ale ma małą dodatkową pracę, co pozwalałoby jej spokojnie żyć. Jednak moja mama zawsze wszystkiego sobie żałuje.

Co miesiąc idzie do banku, wypłaca całą kwotę z karty, nie zostawiając nic na przyszłość, i tego samego dnia przyjeżdża do nas z torbami.

Zawsze wygląda to tak samo: jedna torba jest niemal po brzegi wypełniona jedzeniem — ziemniakami, marchwią, jabłkami, makaronami, mięsem, mlekiem. W drugiej torbie jest coś dla mnie. Na przykład nowy szlafrok albo koc — „bo stary się już zniszczył”.

Dla dzieci zawsze ma coś specjalnego: nowe zabawki, książki, cukierki, które lubią.

Moja mama zawsze przynosi te prezenty z takim entuzjazmem, jakby to było najcenniejsze, co posiada. Ale choćby nie wiem jak ją przekonywać, mama nigdy nie kupuje niczego dla siebie.

Pewnego razu nie wytrzymałam i powiedziałam jej:
— Mamo, dlaczego zawsze wydajesz wszystkie swoje pieniądze na nas? Kup coś dla siebie! Przecież tyle pracujesz! Chociażby nowe buty! Teraz jest zima, a ty marzniesz! Przecież tak lubiłaś spektakle, dlaczego nie pójdziesz do teatru? Przecież teraz możemy sobie na to pozwolić!

Mama tylko się zaśmiała, ignorując moje słowa:
— A po co mi buty? Mam stare, są jeszcze dobre. Do teatru już dawno nie chodzę, to dla młodych. Co ty, córko, ja się dobrze czuję i tak!

Patrzyłam na jej ręce, które wyglądały tak, jakby całe życie nosiły ciężkie torby, i serce mi się ściskało. Ona zawsze rezygnuje z czegoś dla siebie, choćby gdy my jej coś proponujemy.

Zaczęłam szukać innych sposobów, żeby jej pomóc.

Na urodziny postanowiłam zrobić jej niespodziankę. Kupiłam voucher na zabiegi w SPA, wiedząc, iż to coś, co lubi.

Myślałam, iż to na pewno zadziała! Podaruję jej możliwość odpoczynku, relaksu, żeby choć na chwilę zapomniała o troskach.

Mama była taka szczęśliwa, promieniała radością, objęła mnie i wycałowała. Byłam pewna, iż tym razem będzie inaczej. Ale miesiąc później dowiedziałam się, iż mama sprzedała ten voucher swojej koleżance za połowę ceny.

Wyjaśniła to bardzo prosto:
— Lepiej za te pieniądze kupię coś wnukom. Przecież tak lubią czekoladki!

Było mi tak smutno, ale nie chciałam jej urazić, tłumacząc, iż to nie w porządku. Wiedziałam, iż robiła to wszystko z czystej miłości.

W takich momentach czuję się zupełnie bezradna. Moja mama zawsze stawiała nas na pierwszym miejscu, a choć próbuję robić wszystko, żeby zaczęła żyć trochę dla siebie, ona wciąż oddaje wszystkie swoje siły i zasoby nam.

Nie prosi o nic, nie mówi o swoich potrzebach. choćby gdy ją coś boli albo jest jej ciężko, milczy. Wydaje się, jakby w ogóle nie miała prawa do własnego szczęścia.

Często zastanawiam się, co robić. Jak się zachować? Nie chcę urazić mamy, ale też nie mogę patrzeć, jak zapomina o sobie i o swoich potrzebach.

Chcę, żeby zrozumiała, iż zasługuje na więcej. Chcemy widzieć ją szczęśliwą, a nie tylko obarczoną troskami o innych.

Czasem, gdy siedzimy razem przy stole, pytam ją:
— Mamo, przecież kiedyś tak lubiłaś chodzić do teatru. Dlaczego nie pójdziesz znowu?

Ona znów odmawia, twierdząc, iż to nie dla niej, iż woli kupić coś wnukom.

I pytam sama siebie, czy mam prawo zmuszać ją, żeby zrobiła coś dla siebie. Czy to nie byłoby egoistyczne z mojej strony?

Ona tak bardzo oszczędza na sobie, iż nie pozwala sobie choćby na drobne przyjemności.

I znów, gdy przyniosła jedzenie, prezenty i nowy szlafrok dla mnie, zastanawiam się, jak jej wytłumaczyć, iż zasługuje na więcej.

Może znów wymyślić jakiś inny prezent, coś dla jej duszy. Może tym razem potraktuje to jak dar, a nie obowiązek. Ale co robię nie tak?

Jestem ciekawa, co myślicie? Jak powinnam postąpić? Jak sprawić, żeby mama zaczęła bardziej dbać o siebie, nie raniąc jej?

Idź do oryginalnego materiału