Moja część poszła w obce ręce
Ludwika Nowak stała przy oknie i patrzyła na sąsiednią działkę, gdzie młoda kobieta wieszała pranie na sznurku. Obca kobieta w domu, który powinien był należeć do niej. W domu, gdzie dorastała, gdzie minęła jej młodość, gdzie umarła matka.
Ludka, co tam tak zastygłaś? zawołała na nią młodsza siostra Krysia, wchodząc do kuchni z siatkami z Biedronki. Herbata całkiem wystygnie.
Tak tylko, patrzę westchnęła Ludwika, odchodząc od okna. Jak ona tam sobie gospodaruje.
Przestań się męczyć Krysia zaczęła wykładać zakupy na stół. Co się stało, to się nie odstanie.
Tobie łatwo mówić. Ty masz swoje mieszkanie, a ja wiszę ci na karku.
Nie pleć głupot. Wiesz, iż mi nie ciążysz.
Ludwika usiadła przy stole i wzięła ostudzoną filiżankę. Herbata była gorzka, bez cukru oszczędzały. Od kiedy straciły dom, pieniędzy zaczęło brakować jak nigdy. Emerytura nędzna, a utrzymywać trzeba było dwie osoby.
Kryś, pamiętasz, jak mama mówiła o testamencie? spytała, mieszając łyżeczką.
Pamiętam. Mówiła, iż dom będzie nasz na pół.
Właśnie. Na pół. A wyszło na to, iż wszystko poszło córce tej Walerki.
Krysia ciężko opadła na krzesło. Temat testamentu bolał obie siostry jak niezagojona rana.
Ludka, przecież omawiałyśmy to sto razy. Mama w ostatnich latach już nie myślała jasno. Alzheimer, mówili lekarze.
Ale testament nie sama pisała! Był notariusz, świadkowie. Jak mogli pozwolić, by chora kobieta wszystko komuś obcemu zapisała?
Danuta nie jest obca. Wychowała mamę, gdy ta chorowała.
Wychowała! prychnęła Ludwika. Parę miesięcy podawała leki. A my co? Trzydzieści lat się mamą nie opiekowałyśmy?
Krysia milczała. Obie wiedziały, iż to niesprawiedliwe, ale nic już nie dało się zmienić. Sąd przegrały, dom przeszedł na Danutę daleką krewną, która pojawiła się w ich życiu dopiero pod koniec.
Dzwonek do drzwi przerwał ich rozmowę.
Ja otworzę wstała Krysia.
W przedpokoju rozległy się głosy, po chwili do kuchni weszła ich siostrzenica Kinga córka zmarłego brata.
Cześć, ciociu Ludko, ciociu Krysiu pocałowała obie w policzek. Jak leci?
Jakoś się ciągnie odparła Ludwika. A u ciebie co słychać? Praca daje radę?
Wszystko gra. Zbieram się na urlop nad morze. Chciałam spytać może potrzebujecie grosza? Mogłabym trochę pomóc.
Krysia i Ludwika wymieniły spojrzenia. Kinga zawsze była dobrą dziewczyną, ale teraz jej oferta zabrzmiała wyjątkowo wzruszająco.
Dzięki, Kinguś powiedziała Krysia. Na razie damy radę.
No dobrze, ale jak co mówcie, nie krępujcie się. A tak w ogóle, miałam wam powiedzieć nowinę. Pamiętacie tę Danutę, co dostała dom po babci?
Ludwika zesztywniała.
Jakże nie pamiętać. Co z nią?
No więc sprzedaje dom! Wczoraj widziałam ogłoszenie w necie. Chce cztery miliony.
Co?! Ludwika poderwała się z krzesła. Sprzedaje?!
No. Mówi, iż dom stary, remont drogi, a jej mieszkanie w mieście potrzebne.
Nie może być szepnęła Krysia. Mama zawsze mówiła, iż dom ma zostać w rodzinie.
Jaka teraz rodzina gorzko się uśmiechnęła Ludwika. Obca baba dostała spadek i robi, co chce.
Kinga przestępowała z nogi na nogę.
Ciociu Ludko, może byście do niej poszli? Pogadali? Może zgodziłaby się sprzedać wam taniej?
Za co kupować? załamała ręce Ludwika. Ja mam emeryturę tysiąc osiemset, Krysia dwa tysiące. Gdzie my weźmiemy cztery miliony?
Może kredyt wzięłybyście?
W naszym wieku kredyt? Ja mam sześćdziesiąt osiem, Krysia sze











