Mój Tata z Krwi i Kości

twojacena.pl 3 tygodni temu

Ojciec prawdziwy
Alenka była bardzo samodzielną dziewczynką. Mając zaledwie osiem lat, potrafiła więcej niż niejeden dorosły. Babcia nauczyła ją włączać gaz, smażyć jajecznicę i robić kotlety. Sprzątać dom, prać drobne ubrania manualnie też nie było dla niej problemem. Była wrażliwa, zawsze pomagała innym: rozweselała smutnych, pocieszała chorych, uspokajała krzyczących. Wszyscy ją lubili za żywiołowy charakter i szacunek dla starszych. Potrafiła pójść na drugi koniec wioski, by pomóc nieznanej staruszce donieść zakupy do domu, chociaż sama była drobna i torbę niosła oburącz, by nie ciągnęła po ziemi. Mieszkała głównie u babci, do rodziców do miasta jeździła tylko na zimę bo szkoła. W mieście nie lubiła być. Bardzo kochała mamę piękną, szczupłą jak trzcina, o miękkim głosie. Ojciec był dobry tylko na trzeźwo, a trzeźwiał rzadko. Pijany wrzeszczał na matkę, bił ją. Alenki nie ruszał, ale szkoda było mamy. Babcia gniewała się, by się rozwiodła, ale ta tylko płakała, iż nie chce, by córka została bez ojca.
Na wiosennych feriach Alenka, jak zwykle, była u babci. Na dworze topniał śnieg, wszędzie strumyki, świergotały ptaki. Dziewczynka postanowiła pojeździć na rowerze:
Babciu, przejadę się trochę.
Za wcześnie jeszcze, wszędzie lód.
Ale pojedę drogą, gdzie ziemia już odtajała.
No idź, i tak uciekniesz.
Alenka postanowiła dojechać do stacji kolejowej tam był asfaltowy placyk, który zawsze odtajał pierwszy. Droga była długa, można było skrócić przez pustkowie, ale tam zalegał lód. Ruszyła ostrożnie. Zauważyła przed sobą ciemną smugę wody, ale nie zdążyła zahamować. Rower i jedna noga wpadły do wody, drugą uderzyła w lód, by się utrzymać. Z trudem wyciągnęła rower i ciągnęła go ku ścieżce. Z domu przy torach wybiegł mężczyzna widział przez okno, jak dziewczynka wpadła do strumienia, narzucił coś na siebie i pobiegł pomóc.
Niech pan nie idzie, bo się pan prześliźnie! Ja sama! krzyknęła.
Mężczyzna stał na ścieżce, patrząc, jak Alenka ostrożnie się przemieszcza.
Cała przemokłaś, chodź prędzej do mnie. Wziął ją na ręce i zaniósł do domu, potem wrócił po rower.
Troszkę się ogrzeję i pójdę. Babcia nie będzie zła, przywykła.
Jak ci na imię, ślicznotko? Ja jestem wujek Sasha, a to mój syn, Jegor z pokoju wyszedł siedmioletni chłopiec o kulach.
Miło mi, ja jestem Alenka. Co ci się stało, Jegor?
Posłuszny jak ty. Zabraniałem mu iść nad jezioro, a on poszedł, poślizgnął się na górce i złamał nogę wyjaśnił wujek Sasha. A ty zdejmij te spodnie, wysuszymy je na piecu.
Owinął ją kocem, posadził przy stole i nalał gorącej herbaty.
Macie może żurawinę? spytała. Do herbaty, żeby nie złapać przeziębienia.
W kogo ty taka mądra? roześmiał się, stawiając na stół konfiturę.
W mamę. Jest piękna i mądra, tylko tato ją bije, a ona płacze.
Wujek Sasha zmienił temat, włączył dzieciom bajki, czekając, aż ubranie wyschnie. Potem Alenka zebrała się do domu babcia już pewnie się niepokoi.
Mężczyzna postanowił ją odprowadzić zmierzchało się, a Jegor prosił, by go odwiedzała, bo samotnie jest nudno, zwłaszcza gdy tata w pracy.
Gdy doszli pod dom babci, wujek Sasha zatrzymał się nagle:
Więc ty jesteś córką Tani?
Tak, mama nazywa się Tatiana Siergiejewna.
Znamy się, chodziliśmy do jednej klasy. Nie wejdę, ale przekaż mamie pozdrowienia od Saszy Riazanina.
Babcia oczywiście się wściekła. Choć przywykła do wybryków wnuczki, tym razem przesadziła. Rano przyjechała zapłakana mama. Przedwczoraj ojciec się upił, wpadł pod samochód i zmarł w szpitalu.
Córciu, zostałaś sierotą! lamentowała.
Tata i tak mnie nie kochał, ale szkoda go odparła Alenka.
Boś nie jego wtrąciła babcia.
Mamo, jeszcze za wcześnie! matka nagle przestała płakać, ale słowo padło.
Alenka zrozumiała: skoro ten tata nie był prawdziwy, to znaczy, iż gdzieś jest jej ojciec, ale nie chce z nimi mieszkać. Więc taki tata nie jest potrzebny.
Resztę roku szkolnego spędziła u babci. Szkoła była blisko, klasę znała, bo często tu bywała i miała wielu kolegów. Nie zapominała o Jegorze okazało się, iż chodzą do jednej klasy, ale on jeszcze nie mógł chodzić. Przynosiła mu zadania, pomagała je zrobić, a potem odnosiła zeszyty do szkoły. Wujek Sasha cieszył się, iż syn nie pozostanie w tej samej klasie, a chłopiec uczył się teraz lepiej. Pod koniec roku Jegor już chodził o własnych siłach, zdał wszystkie sprawdziany i przeszedł do następnej klasy.
Babcia jakoś nie pałała sympatią do tej przyjaźni, ale nie zabraniała. Mama przyjeżdżała rzadko, aż pewnego dnia przeprowadziła się na stałe. Powiedziała, iż przyszli krewni ojca i kazali jej zwolnić mieszkanie, bo należało do jego brata. Na wsi poczuła się lepiej, jakby odmłodniała, spędzała więcej czasu z córką.
Pewnego letniego dnia Jegor wpadł do ich domu, płacząc:
Ciociu Tanio, szybko! Alenka tonie!
Tatiana pobiegła za nim. Naprzeciw szedł Aleksander, niosąc Alenkę na rękach.
Spokojnie, Taniu, tylko się napłukała. Zahaczyła nogą o korzeń i nie mogła wyjść położył dziewczynkę na trawie.
Alenka usiadła, kaszląc. Tatiana, blada z przerażenia, płakała bezgłośnie.
Taniu, córka jest twoją kopią! powiedział Sasha.
Ona jest twoja! To twoje dziecko! wybuchnęła Tatiana. Byłam wtedy w ciąży, ale ci nie powiedziałam. Zachciało mi się miasta, wyjechałam z Waśką, ale on policzył i zrozumiał, iż to nie jego dziecko. Pić zaczął, rozwodu nie dawał.
Taniu! JaSasha objął Tatianę mocno, a Alenka z Jegorem wymienili uśmiechy w końcu odnaleźli to, czego brakowało ich małym sercom: prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału