Mój były mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, ale gdy po trzech latach przypadkiem ich spotkałam, nie mogłam przestać się uśmiechać.
Gdy się rozstaliśmy, dowiedziałam się, iż zostawił mnie dla koleżanki ze szkoły. Minęły trzy lata, gdy natknęłam się na nich na stacji benzynowej, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu
Kiedy mój mąż zaczął się oddalać, szukałam pocieszenia u najlepszej przyjaciółki. Mówiła, iż to tylko moja wyobraźnia, ale okazało się, iż to nie była prawda. Los po trzech latach pozwolił mi zobaczyć konsekwencje ich zdrady.
Zawsze myślałam, iż zdrady zdarzają się gdzie indziej czytasz o nich w dramatycznych historiach lub słyszysz szepty przy obiedzie. Ale nie mnie. Nie nam.
Pięć lat z Arturem budowaliśmy wspólne życie. Nie było luksusów, ale było nasze wieczory z filmami na kanapie, niedzielne poranki z kawą, żarty, które rozumieliśmy tylko my.
Przez cały ten czas obok była Kinga moja najlepsza przyjaciółka ze szkoły, jak siostra. Była przy każdym ważnym momencie, choćby na moim ślubie stała obok jako druhna, trzymając moją dłoń i płacząc z radości.
Gdy zaszłam w ciążę, myślałam, iż to kolejny piękny rozdział w naszym życiu.
Ale wtedy Artur się zmienił.
Najpierw drobiazgi zostawał dłużej w pracy, jego uśmiech nigdy nie sięgał oczu. Potem było gorzej. Prawie na mnie nie patrzył. Rozmowy skurczyły się do jednosylabowych odpowiedzi. Noce, gdy leżał odwrócony plecami, jakby mnie tam w ogóle nie było.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Byłam wyczerpana, w zaawansowanej ciąży, desperacko próbując naprawić to, co między nami się rozpadło.
Zadzwoniłam do Kingi.
Nie rozumiem, co się dzieje szlochałam do telefonu, zwinięta w kłębek w ciemności, podczas gdy Artur spokojnie spał obok. Wygląda na to, iż już mnie zostawił.
Za bardzo się nakręcasz odpowiedziała łagodnie. On cię kocha. To tylko stres.
Chciałam w to uwierzyć.
Ale nieustanne napięcie nieprzespane noce, niepokój, samotność, mimo iż byłam mężatką wyniszczały mnie.
Pewnego ranka obudził mnie ostry ból w brzuchu. Wieczorem byłam już w szpitalu, patrzyłam na usta lekarza, ale nie słyszałam ani słowa.
Nie ma bicia serca.
Nie ma dziecka.
Mówią, iż ból przychodzi falami. Mój był jak lawina.
Poronienie złamało mnie, ale Artur? On był już dawno stracony. Siedział obok w szpitalu, zimny, milczący, choćby nie wziął mnie za rękę, nie powiedział słowa pocieszenia. Po prostu czekał, jakby na autobus, a nie na żałobę po stracie dziecka.
Po miesiącu w końcu wypowiedział słowa, które, jak sądzę, ćwiczył od dawna.
Już nie jestem szczęśliwy, Kasia.
I to było wszystko. Bez wyjaśnień, bez emocji. Puste pożegnanie.
Dzień, w którym Artur odszedł, minął bez kłótni, bez krzyków, bez łez. Tylko chłodna cisza.
Już nie jestem szczęśliwy, Kasia.
Mrugnęłam, siedząc naprzeciw niego przy kuchennym stole. Jego słowa przygniatały mi klatkę piersiową.
Co? spytałam drżącym głosem.
Westchnął ciężko, przecierając skronie, jakbym to ja była problemem.
Nic już nie czuję. Od dawna.
Od dawna.
Przełknęłam ślinę.
Od kiedy straciłam dziecko?
Jego szczęka się zacisnęła.
To nie ma znaczenia.
Kłamstwo było wręcz śmieszne.
Patrzyłam na niego, szukając choć śladu żalu, winy, jakiejkolwiek emocji. Ale on tylko siedział, nie podnosząc wzroku.
Więc tak? Pięć lat, i po prostu wychodzisz? moje dłonie zacisnęły się w pięści pod stołem.
Znów westchnął, tym razem zniecierpliwiony.
Nie chcę się kłócić, Kasia.
Nerwowo się zaśmiałam tym śmiechem, który wydziera się, gdy jesteś na krawędzi.
Nie chcesz się kłócić? Śmieszne, bo ja nie miałam wyboru w tej historii.
Wstał, sięgnął po kluczyki.
Zostanę u znajomych.
Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, zatrzasnął drzwi.
Kinga, moja najlepsza przyjaciółka, niedługo poszła w jego ślady. Była moją podporą, ale potem po prostu zniknęła. Nie odbierała telefonów. Ignorowała wiadomości. A potem zablokowała mnie wszędzie.
Nie rozumiałam, dopóki prawda nie wyszła na jaw.
Mama dowiedziała się pierwsza. Pewnego wieczoru zadzwoniła, głos napięty.
Kasia, kochanie zobacz to.
Wysłała link do Instagrama Kingi.
I oto oni.
Artur i Kinga. Przytuleni na plaży, śmiejący się, wyglądający, jakby byli zakochani od dawna.
Czytałam dalej, dłonie mi drżały. Zdjęcie za zdjęciem, tydzień za tygodniem. Ekskluzywne restauracje, narty, romantyczne wieczory przy kominku. Pokazywała to publicznie, bez skrupułów gdy ja wciąż byłam jego żoną.
Zdrada paliła mnie jak kwas. Ale jeżeli myśleli, iż to będzie mój koniec, mylili się.
Wzięłam swój ból i zamieniłam go w siłę. Artur był nieostrożny, zbyt pochłonięty swoją fantazją, by ukryć ślady. W sądzie jego zdrada stała się moją kartą przetargową. Ostatecznie zatrzymałam dom, połowę jego pieniędzy i satysfakcję, iż musi zaczynać od zera.
On odebrał moje zaufanie. Ja wzięłam to, co mi się należało.
Zaczynanie od nowa nie było łatwe. Ale życie nagradza wytrwałych.
Po roku poznałam Marka.
Był wszystkim, czym Artur nie był. Dobry. Troskliwy. Nigdy nie uznał, iż moje uczucia są za dużo.
Stworzyliśmy prawdziwe życie, a nie pokazówkę dla Instagrama. niedługo urodziła się nasza córka moja kopia z jego uśmiechem.
A potem los zaserwował mi najlepsze zakończenie.
Pewnego wieczoru wjechałam na stację benzynową. I zobaczyłam ich.
Artur i Kinga.
Ale już bez drogich ubrań, bez szczęśliwych zdjęć. Ich samochód zardzewiały gruchot, kłótnia na cały sklep, płaczące dziecko, pusta karta bankowa.
choćby na paliwo nie mamy? jęczała














