Mój mąż i jego kochanka zmienili zamki podczas mojej nieobecności — nie podejrzewali, co ich czeka.

polregion.pl 2 dni temu

**Dziennik osobisty**

Stałam przed zamkniętymi drzwiami własnego domu w Poznaniu, z kluczem, który nie pasował do nowego zamka, i poczułam, jak serce pęka mi na kawałki. Mój małżeński związek, o który tak walczyłam, rozpadł się w jednej chwili. Ale mój niewierny mąż i jego kochanka nie mieli pojęcia, jaką nauczkę im zgotuję – lekcję, której nigdy nie zapomną.

— Krzysiek, już prawie dziesiąta – mój głos drżał, kiedy dzwoniłam do męża poprzedniego wieczoru. – Obiecałeś wrócić do siódmej!

Rzucił klucze na komodę, choćby na mnie nie patrząc.

— Praca, Aneta. Mam powiedzieć szefowi, iż muszę wracać do żony? – w jego głosie czuć było podrażnienie, jakbym była ciężarem.

Przełknęłam łzy, patrząc na stół, który przystroiłam na skromną kolację z okazji moich urodzin. Dwie świeczki migotały obok tortu, który kupiłam w przerwie obiadowej.

— Tak, Krzysiek. Właśnie to mógłbyś zrobić. Chociaż raz – skrzyżowałam ramiona, walcząc z płaczem. – To moje urodziny.

W końcu spojrzał na stół. Jego twarz skrzywiła się, gdy zrozumiał.

— Cholera, Aneta, zapomniałem… – mruknął, przeciągając dłoń po włosach.

— Widać – odparłam zimno, czując, jak wszystko we mnie boli.

— Nie zaczynaj – machnął ręką. – Pracuję dla nas, wiesz.

Gorzko się uśmiechnęłam.

— Dla nas? – powtórzyłam. – Nie ma cię w domu, Krzysiek. Kiedy ostatnio razem jedliśmy kolację? Oglądaliśmy film? Gadaliśmy jak mąż i żona?

— To niesprawiedliwe – zmarszczył brwi. – Buduję karierę, żebyśmy mieli przyszłość.

— Jaką przyszłość? Żyjemy jak obcy pod jednym dachem! – mój głos załamał się. – Zarabiam więcej niż ty, więc nie zasłaniaj się „utrzymaniem rodziny”.

Jego twarz skamieniała.

— Oczywiście, iż musisz mi to przypomnieć – rzucił sarkastycznie. – Jak mam dogonić taką perfekcyjną żonę?

— Nie o to mi chodziło…

— Dość, Aneta. Idę spać – przerwał mi i wyszedł, zostawiając mnie z zimnym tortem i dogasającymi świeczkami.

Zdmuchnęłam je, powtarzając sobie, iż wszystko się ułoży. To mój mąż. Kocham go. W małżeństwie są trudności, prawda? Wszyscy tak mówią.

Jak bardzo się myliłam, wybaczając mu zbyt łatwo.

Byliśmy małżeństwem od trzech lat, ale ostatni rok to był powolny, bolesny rozpad. Nie mieliśmy dzieci – i patrząc wstecz, dziękuję losowi. Moja praca jako dyrektorki marketingu zapewniała większość naszych dochodów, podczas gdy Krzysiek, sprzedawca, narzekał na stres, nadgodziny, dojazdy… na wszystko, tylko nie na prawdę, którą poznałam za późno.

Trzy tygodnie po moich zrujnowanych urodzinach wróciłam wcześniej do domu – głowa pękała mi z bólu. Chciałam tylko wziąć tabletkę i runąć do łóżka. Ale kiedy podjechałam pod nasz dom na obrzeżach Poznania, zauważyłam coś dziwnego. Klamka i zamek, które były mosiężne, teraz błyszczały nowym, srebrnym metalem.

— Co to…? – szepnęłam, próbując włożyć klucz. Nie pasował.

Sprawdziłam adres. Tak, to był mój dom.

Wtedy zauważyłam kartkę przyklejoną do drzwi. Znany charakter pisma Krzyśka kłuł w oczy: „To już nie twój dom. Szukaj sobie innego miejsca”.

Świat zatrząsł się. Krew ścięła mi się w żyłach.

— Jakiego diabła?! – wyrwało mi się.

Zaczęłam walić w drzwi, krzycząc jego imię. W końcu się otworzyły. Stał tam Krzysiek, a za nim – kobieta w moim kaszmirowym szlafroku, prezentu od mamy.

— Naprawdę? – mój głos drżał ze złości i bólu.

— Aneta, posłuchaj – skrzyżował ręce, uśmiechając się bezczelnie. – Ja idę dalej. Ja i Marta jesteśmy razem. Potrzebujemy tego mieszkania. Wynoś się do kogoś.

Marta. Ta sama „tylko koleżanka z pracy”, o której opowiadał od miesięcy. Podeszła bliżej, ręce na biodrach, i wycedziła:

— Twoje rzeczy są w pudłach w garażu. Zabieraj je i spadaj.

Patrzyłam na nich, nie wierząc własnym oczom. Potem odwróciłam się i poszłam do samochodu, czując, jak we mnie rośnie determinacja. Myśleli, iż mogą mnie wyrzucić jak śmiecia i ujść na sucho. Ale nie zamierzałam się poddać. Potrzebowałam planu. Mocnego i przemyślanego.

Wiedziałam, do kogo się zwrócić.

— Aneta? Boże, co się stało? – moja siostra Ola otworzyła drzwi swojego mieszkania, zobaczyła moją zapłakaną twarz i wciągnęła mnie do środka. – Co się dzieje?

Runęłam na jej kanapę, a historia wylała się ze mnie razem z łzami.

— Ten dran! – warknęła Ola, gdy skończyłam. – A ta Marta włożyła twój szlafrok?

— Prezent od mamy – szepnęłam, ocierając oczy. – Ten kaszmirowy, z zeszłorocznych urodzin.

Ola poszła do kuchni i wróciła z dwoma kieliszkami wina.

— Pij – rozkazała. – A potem wymyślimy, jak ich dopaść.

— Co mogę zrobić? – przełknęłam łyk. – Dom jest na Krzyśka. Kredyt był na niego, bo mój dopiero się poprawiał po studiach.

Ola zmrużyła oczy.

— A kto płacił za wszystko inne? – spytała.

— Oboje, ale… – urwałam, uświadamiając sobie. – Ja kupowałam wszystko. Meble, sprzęty, remont łazienki w zeszłym roku. To wszystko moje.

— Właśnie! – Ola uśmiechnęła się jak drapieżnik. – Co Krzyśkowi zostało? Pusty dom?

Otworzyłam aplikację bankową i przejrzałam historię przelewów.

— Mam wszystkie paragony. Zawsze prowadziłam budżet.

— Oczywiście, Pani Księgowa – zaśmiała się Ola. – Królowa porządku!

Pierwszy raz od tamtego koszmarnego dnia poczułam, iż odzyskuję kontrolę.

— Myślą, iż wygrali, co? – szepnęłam.

Ola stuknęła się ze mną kieliszkiem.

— Nie wiedzą, z kim mają do czynienia.

Następnego ranka zadzwoniłam do przyjaciółki prawniczki,Wynająłam ekipę przeprowadzkową i już następnego dnia zabraliśmy wszystko, co kupiłam, zostawiając Krzyśka i Martę w pustych ścianach.

Idź do oryginalnego materiału