Wiesz, nie lubię, gdy ktoś nas pyta, jak się poznaliśmy. Przechodzą mnie ciarki i wtedy wiem, iż myślami wracasz do przeszłości. Oczywiście najpierw z euforią mówisz, iż nasz związek zaczął się od pięknej przyjaźni, mojej pomocy i wsparcia, bo beze mnie byś zginął. Jeszcze wtedy czuję się potrzebna i taka ważna, a potem Twoje oczy smutnieją i zawieszasz się na mikrosekundę. Nie każdy to widzi, ale ja tak. Widzę ten żal, ten grymas bólu, bo wtedy przypomina Ci się ona – Miłość Twojego Życia, której ja nigdy nie dorównam, choćbym nie wiadomo co zrobiła. Zawsze będę tą drugą.
W liceum patrzyłam na Was z taką zazdrością. Edyta zawsze głośno się śmiała, była niewątpliwie piękna i podobała się połowie szkoły. Nietrudno było zwrócić na nią uwagę, a gdy zaczęliście być parą, każdy chciał być na Waszym miejscu. Tacy piękni, zakochani, zawsze razem, planujący przyszłość. Piękna sielanka, która zdarza się nielicznym.
Pamiętam jak wszyscy przeżywali Twoją studniówkę, na której byliście niekwestionowanymi królem i królową. Gdy zdawałeś maturę, ona czekała na Ciebie w korytarzu i wskoczyła Ci na biodra, gdy okazało się, iż zdałeś ustny polski na pięć. Kiedy przychodziłeś po nią po naszych lekcjach już jako dumny student, a my wzdychałyśmy do Ciebie po kryjomu. Ja z tego wianuszka wielbicielek najbardziej. A potem stało się to, co was rozłączyło.
Pamiętam, iż po Edytę nagle pod szkołę przyjeżdżał jej tata i niemal siłą wpychał do auta, podczas gdy ona wyrywała się do Ciebie, proszącego go choćby kwadrans rozmowy. Wasza tragedia rozgrywała się na naszych oczach, a wy – rozdzieleni siłą kochankowie – walczyliście z całych sił o każdą minutę. Edyta wymykała się z lekcji, po wzorowej uczennicy nie było ani śladu. Ty snułeś się pod szkołą w nadziei, iż ją spotkasz. Jednak ojciec Edyty zawsze Cię wyprzedzał, nie pozwalał wam na jakiekolwiek rozmowy, a gdy Edyta uciekała do
Ciebie z lekcji, zawsze was nakryli i ona była wtedy pod kontrolą 24/7. Nie raz mówiła, iż się zabije.
To wtedy, raz czatując na nią pod szkołą, zwróciłeś na mnie uwagę, pytając o papierosa. Poszliśmy zapalić, a Ty opowiedziałeś mi wszystko. Mówiłeś, a ja słuchałam, patrząc jak piękne masz oczy i kształtne usta. Tylko ja dostąpiłam zaszczytu i zdobyłam Twoje zaufanie. Dowiedziałam się o tym feralnym liście, jaki wysłałeś do Edyty, a który przeczytali jej rodzice. Dostali szału dowiedziawszy się, iż uwielbiasz
zapach jej skóry, jej przyspieszony oddech i jej nogi wokół Twoich nagich bioder. Bali się pewnie wpadki i zakazali Wam spotkań. Wy walczyliście. Edyta niemal nie zdała, bo ciągle uciekała ze szkoły do Ciebie, a potem zniknęła. Rodzice siłą przenieśli ją do innej szkoły.
Ty – cień samego siebie – we mnie znalazłeś powierniczkę. Byłam, słuchałam, wspierałam i myślałam, czy i mnie tak kiedyś pokochasz. To z Tobą poszłam na moją studniówkę, to Ciebie zazdrościły mi koleżanki, to z Tobą na biwaku kochałam się pierwszy raz. Momentami czułam, iż o niej zapomniałeś i byłeś tylko mój. Edyta zniknęła z horyzontu, nigdy o jej nie rozmawialiśmy. Jej temat był tematem tabu.
O tym, iż jej szukałeś przed naszym ślubem, dowiedziałam się dużo później, jak to zwykle bywa przypadkiem i ostatnia. Może chciałeś być pewny, iż nie macie żadnych szans, a ja byłam taką bezpieczną przystanią?
Boję się użyć innych słów, bo przecież mi też mówiłeś, iż mnie kochasz, iż jestem Twoja latarnią i dzięki mnie nie skoczyłeś w nicość. Przez moment myślałam, iż mam Cię całego dla siebie. Głupia ja. To Edyta była, jest i będzie tą pierwszą miłością przez wielkie „em”. Pewnie gdyby nie upór jej rodziców, przez cały czas bylibyście razem. Zresztą, skoro jej szukałeś przed naszym ślubem, to może szukałeś potwierdzenia, iż już na
pewno wszystko stracone. Przecież gdybyś tylko miał cień nadziei, pewnie do ołtarza byśmy nigdy nie doszli.
Edyta zniknęła, zamilkła, zapadła się pod ziemię. My zbudowaliśmy sobie nasz mały świat. Myślałam, iż jestem w nim z Tobą bezpieczna, iż ona jest już tylko mrzonką i chwilą zapomnienia, gdy opowiadasz o swoich pierwszych uniesieniach. Wierzyłam, iż tak jest. Naiwnie bardzo. W tym związku cały czas jest nas troje i choć o tym nie mówimy to wiem, iż tak jest. Wiem, iż znów szukałeś z nią kontaktu, bo ona nadal
mieszka w naszym mieście. Świat jest mały. Edyta wie, iż masz rodzinę, iż mamy dzieci może dlatego odmówiła. Może jest szczęśliwa. Może boi się tego, co by wybuchło po latach. Jestem pewna, iż na razie nie dzieje się nic. Nie spotykacie się, nie kontaktujecie. Nie jestem jednak spokojna, bo nie wiem, co dzieje się w Twojej głowie i dlatego tak nie lubię, gdy opowiadasz, jak zaczęła się nasza miłość. Bo choć opowiadasz o nas, to i tak myślisz o niej.
Ja nigdy nie będę Edytą, nie zastąpię jej i nie dorównam. To nie mnie pokochałeś pierwszy raz. Wierzyłam jednak, iż pokochałeś inaczej, dojrzalej, mocniej… Dziś nie jestem tego taka pewna. Ta Twoja pierwsza miłość mnie uwiera niczym drzazga. Nie widać jej, ale ona nie daje o sobie zapomnieć, sprawia ból i nie zawsze da się ją wyciągnąć, a choćby jeżeli to się uda, to zostawia po sobie ślad na całe życie…