Bieszczadzka przygoda
Miniony weekend, a choćby kilka dni więcej spędziłem w Bieszczadach. Byłem ze swoimi uczniami na obozie klas mundurowych, na którym to doskonalili nabyte w szkole umiejętności i zdobywali nowe. Działo się dużo a choćby bardzo dużo. Zajęcia linowe, paintball, ASG a choćby kajaki na górskiej rzece. Ale w tym wpisie nie będzie o tym ani słowa więcej, bo to kulinarny wpis. Konrad – instruktor, który prowadzi zawsze dla nas zajęcia na miejscu kazał przygotować miętowe racuchy jako deser. Pierwszy raz słyszałem o takim „patencie”, a iż nie mam oporów przed próbowaniem nowych dań, zwłaszcza z „zielonej” kuchni to zapowiadało się ciekawie.
Ciasto naleśnikowe
Cały genialny w swej prostocie przepis na miętowe racuchy polega na tym, by zrobić je w cieście naleśnikowym. Samo ciasto do najtrudniejszych nie należy bo można je zrobić na wiele sposobów. Z różnymi rodzajami mąki, wodą zwykłą i gazowaną, z mlekiem lub bez, a choćby z piwem, podobnie z jajkami. W naszym przypadku były to jajka w ilości 10 sztuk na 2 kg mąki pszennej, 2 cukry waniliowe i mleko. Ciasto powinno mieć konsystencję nieco gęstszą niż zwykle. Do tego oczywiście dużo mięty, bardzo dużo mięty, a dokładniej górne 15 cm zielonych gałązek które pozostawiamy razem z listkami.
Miętowe racuchy i nie tylko
Gałązki zanurzamy w cieście naleśnikowym, tak by dokładnie je pokryło. Następnie smażymy je na głębokim oleju do czasu aż będą miały złoty kolor. Gotowe warto osuszyć na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu. W środku lasu nie mieliśmy takiej możliwości w domu jednak nie powinno być to problemem. Racuchy równie dobrze smakują ciepłe jak i zimne. Dla tych który lubią bardziej słodko można je posypać cukrem pudrem.
W ten sam sposób można przygotować także inne rośliny. W cieście naleśnikowym zanurzyć i usmażyć możesz kwiatostany czarnego bzu, robinii, kwiaty dyni i bardzo pospolitego mniszka lekarskiego. choćby pokrzywa uważana za chwast w tej odsłonie będzie smakowitym zaskoczeniem. Przygotowujemy ją podobnie jak miętę, ale ciasto do niej doprawiamy solą i pieprzem.
Wykonanie, które widzisz na zdjęciach jest polowe. Czyli przygotowane w kociołkach, na żarze z ogniska, ciasto rozrabiane łyżką, a nie mikserem. Do tego okraszone sporą ilością dymu. Gotowe miętowe racuchy nie leżą pięknie poukładane na talerzyku, obsypane cukrem pudrem. Za to wrzucone do kartonowego pudła, z którego smakują tak fenomenalnie, iż w żadnej domowej kuchni nie da się tego powtórzyć.