Mam 36 lat i życie postawiło mnie przed bardzo trudną decyzją — muszę wybrać między rodzicami a mężem. Większość znajomych mnie nie rozumie, nazywają mnie niewdzięczną córką. Ale ja tak nie uważam. Oto moja historia.
W rodzinie jesteśmy we dwoje — mam starszego o 12 lat brata. On był oczkiem w głowie rodziców, ja natomiast byłam prawą ręką mamy — gotowałam, sprzątałam, zajmowałam się domem. Nie, nasze relacje z rodzicami były zawsze bardzo ciepłe, ale mama urodziła mnie późno i zaraz potem zaczęła chorować, więc wszystko spadło na mnie.
W wieku 15 lat poszłam do szkoły zawodowej, żeby jak najszybciej iść do pracy i pomóc w domu. Potem poszłam na zaoczne studia, dostałam się na budżetowe miejsce. Nie miałam w ogóle czasu w życie prywatne — szkołę i studia skończyłam z wyróżnieniem, cały czas uczyłam się, pracowałam i zajmowałam się domem.
Był taki moment, iż tata zaczął zaglądać do kieliszka i pojawiła się inna kobieta z dwójką dzieci. Wszystkie pieniądze z jego pensji szły do niej. Wtedy ja utrzymywałam wszystkich — pracowałam i studiowałam.
Nic dziwnego, iż nie miałam czasu w miłość. Dopiero niedawno poznałam człowieka, którego naprawdę pokochałam. W zeszłym roku wyszliśmy za mąż, rodzice niby się cieszyli — w końcu mam już 36 lat, czas mieć rodzinę i dzieci.
Mieszkamy w mieszkaniu rodziców — dostaliśmy je jeszcze za czasów ZSRR, było zapisane na dziadka, rodziców i mnie. Po prywatyzacji mieszkanie należy do mnie i mamy. Mąż się wprowadził, bo mama wymaga całodobowej opieki.
Na początku wszystko było w porządku, ale teraz dzieje się coś dziwnego. Rodzice zauważyli, iż nie jestem już tylko dla nich, a i finansowo zrobiło się trudniej — wzięliśmy kredyty, kupiliśmy sprzęty, wyremontowaliśmy mieszkanie. Brat żyje swoim życiem, ma żonę i dzieci, nigdy nam nie pomagał.
Mama chce wyrzucić mojego męża, tłumacząc to tylko tym, iż „on nie jest nam potrzebny, wpędza cię w długi”. A przecież wszystkie długi zaciągnęliśmy po to, żeby nam wszystkim było lepiej. Ojciec uważa, iż mieszkanie należy do nich, a mój mąż nie ma tu czego szukać — choć dostaliśmy to mieszkanie razem, i bez mojego udziału nie byłoby w ogóle takiego lokum.
Nie mamy dokąd się wyprowadzić, i szczerze mówiąc — dlaczego mielibyśmy się wyprowadzać z mojego mieszkania? Czy naprawdę nie mogę choć raz pomyśleć o sobie?
Ostatnią kroplą była wypowiedź mamy: „my już mamy wnuki, więcej nam nie trzeba”. A co z tym, iż to oni mają wnuki, a ja nie mam dziecka? Całe życie żyłam dla nich, a teraz nie mogę choć trochę dla siebie?
Teraz sytuacja wygląda tak, iż mama chce, żebym i ja się wyniosła razem z mężem „z ich mieszkania”.
Myślałam już o sprzedaży mojej części, ale rodzice grają na moich emocjach — mówią, iż to nie moje, iż nie mam do niej żadnych praw. Mama codziennie urządza sceny. Mąż czasami wybucha, ale zwykle pakuje się i jedzie do swojej mamy — nie chce się kłócić. A ja chcę być z nim! Już nie wiem, co robić. Czy naprawdę nie zasługuję na odrobinę szczęścia?