Lekko rozstawia, a ciężko sen
— No to teraz przynajmniej przez trzy dni nas nie puszcza? Chcesz, żebym dłużej w Beskidach zostawała? Kasiu, czemu milczysz?
— Leczonej dziś pani Halino! Zachowujesz się, bo zdrowie trzeba kochać, a nie tylko z nadzieją patrzeć, jak przemija. My z Adamem już wszystko rozstrzygnęliśmy i zaraz pani zawiadzimy.
Kasia gwałtownie odłożyła słuchawkę.
«Byłoby jak to można sobie wyobrazić: rozmowa miła, teta dziś troszczy się jak nigdy wcześniej, pretekst do telefonu też uroczy — jej jubileusz, ale od pierwszej minuty do ostatniego słowa cały czas chciało mi się czym prędzej skończyć ten rozmówczyni» — pomyślała, odstawiając telefon na stół.
Nie chciała się wyjeżdżać do Haliny, choć to ojczuńska pora wreszcie się strzelała. Przecież i Adam miał urlop, i ona nie miała ochoty włóczyć się z dzieciakami znowu gdzieś w góry Beskidów. Powiedziała to mężowi z wypowiedziami o alternatywnych wakacjach, ale Adasz z zimnymi dłońmi odmówił. Tak się urodził. Starszych trzeba szanować, a rodzice się chwalą. Nieprzystojne to, żeby ich nie odwiedzać.
***
— Kasiu, przecież wcale nie widzę Rodziców skoro raz w roku. Co, jeżeli bardziej? Dzieci wtedy przestaną pamiętać, iż mają babcię i dziadka, iż mieszkają w innym mieście.
— Czy to tak szanować dzieciom…? — rzekła chłodniej, — ale ty nigdy nie myślałeś, iż te wizyty są tylko dla ciebie?
— O czym ty? — zaśmiał się.Adasz, ale spostrzegł w jej wzroku coś bardziej niż zwykłe jasne pytanie.
— To tylko to, iż twoja matka w korespondencji prosiła mnie przez cały czas o jedną rzecz: zdjęcia starszych dzieci lub filmik najmłodszego, i to koniec. Nigdy o to, jak im jest, jak się ucze czy chorują. Dla niej wnuki to tylko toniczki do pokażenia koleżankom i sąsiadce. Piękna, idealna kadra, i nic więcej.
— Nie zgadzam się z tobą. Po prostu daleko od siebie mieszkamy. Moim rodzicom nie da się z dzieciaki spac, im nic się nie chce. Gdyby zaś bylibyśmy razem, wszystko byłoby inaczej.
— Więc jak zwykle przywołuję nasz dom… Mamo moja też mieszka w innym mieście, a nie przeszkadza jej to przychodzić, by pomóc. Pamiętaj, ile razy w tym roku bierze odpoczynek, chorobę, kupuje bilet i spiecha tu, gdy coś nas należy. Czegoś takiego bym u twoich Rodziców wcale nie zamierzała dostrzec.
— Tak, Kasiu, Mojżurze nas nie podnosi. Nie zaprzeczam. Mojej ciotce Mieczysławie świetnie daję się znany. Ona nas w zasadzie ocaliła.
— Tak […] Gadają, iż tam też często podróżują, codziennie. Rapuje się, jedzie na rowerze, bawi się w kryjówkę i pokazuje dalej w górę. Ona doskonale kocha nasze dzieci, i oni odwzajemniają się w ten sam sposób. Dziecku potrzebna jest rodzina się darząca troską.
— Kasiu, czego mi potrzebujesz? Ludzie są różni. Twoja mama — żywcem. Młoda, ale taka jakoś. Moi rodzice starzy, inni, innych zasad. Dlaczego teraz wcale ich nie odwiedzamy?
Na chwilę się uciszała, minutę gryzła usta, starając się sięgnąć w głąb myśli, by nie powiedzieć więcej. Ale nie tym razem.
— Tam mi nieswojo, dzieciom też. Niezręczność, niewygodnictwo. Nigdy nie wiem, jak najlepiej to ująć.
— Jak to? Dlaczego? U rodziców szałas niesamowity, osobne pokoje wszystkim, czysto, wygodnie. Czego więcej?
— Słychać, Kasiu, iż jest taka przysłowie: «Lekko rozstawia, a ciężko sen». I od razu wszystko, co czuję, kiedy nieprzyjemny obraz rodzinny sprawia nam zmarznięte nić.
— Przerażająco. To mówiłaś wcześniej? Zawsze wydawało mi się, iż i ty, i dzieci wspaniale się bawicie. U rodziców urocze wakacje. Coraz, żeby odwiedzać rodziców, i twoje dzieci mogą się bawić. Czego by było wad?
— Wszystkiego. Od momentu, jak całą rodziną rozbudziliśmy się w domu rodziców Adama, ich idealny spokój i życie codzienne rzutem noża rozbija się.
— Nigdy nie zauważyłem. Daj łaskę, nie wyobrażasz sobie, oszalała z tego, ile twój poziom obmania i ze względu na rosnące lata to wszystko.
— Adaszku, kochany, tylko tam jesteś poświęcać czas, pomagać w gospodarstwie. U tety Haliny i dziadka pracujesz, starasz się na nich uśmiechnąć, jak możesz, a ja widzę wszystko, co się tam真實 xảy ra. Wszystkie te kiepskie komentarze i patose z dziada. Myślisz, iż wszystko to mi łatwo? Raz arendzie już za ciebie, i cóż jeszcze? Mamy za sobą dziesięć lat ślubu, a to, iż teta Halina do dziś tak chce, iż ja jestem twoją żoną […] albo może w ogóle nie chce, żebym miała dzieci. […]
— Kasiu tam jest to wszystko! — zaśmiał się Adasz, chcąc jak najszybciej wycisnąć z niej ten nieprzyjemny temat.
— To tak: poedziemy tam, jak wreszcie, ale ty zwrócisz uwagę na te sprawy, które tam się dzieją. Wtedy wszystko wróci na swoje miejsce, i nie będzie już gniewu na mnie, a myślisz, iż byle ile i nieprzyjemnie się przywroś twojej mamie.
Na tym się zgodzili.
***
Następnymi dniami Kasia pakowała rzeczy dla całej rodziny. Adasz czmychał, jakby mu się przez to wszystko stłoczyło ducha. Najpewniej jego słowa wrażliwe w niego trafiły.
Droga do dziadka i tety zajmowała cztery godziny. Kasia próbowała营造良好 atmosferę wakacyjną: śpiewała piosenki, bawiła się z dziećmi w tylnym siedzeniu. Rozumiela, iż Adam miał źle, gdy się wyraziła tak jawnie, ale już nie móc milczeć.
Zbyt długo była dla wszystkich zadowolona. Zawsze uśmiechała się łagodnie do tety Haliny, rzadko odpowiadała na jej ostre komentarze o dzieciach lub o tym, jak źle się zachowuje. Nie chciała wprowadzać konfliktu w rodzinie. Jednak zdaje się to być bez sensu. Teta, zdając sobie sprawę z mocy, zaczęła ciągnąć pod skórę.
Dzieci zbyt szumne — znaczy, iż Kasia źle je wychowuje. Adasz zbyt cienki — znaczy, iż Kasia źle je karmi. Spódnica zbyt krótka, nie pasuje jej z wiekiem. Tym samym, Halina potrafiła znaleźć mułki w siostrze syna. Stękała już od dawna od tej nadmiernej ciążki, i postanowiła, iż tym razem wszystko będzie inaczej.
— No, cóż, droga moja! — babka z progu uśmiechnęła się, jakby się rzeczywiście cieszyła, — idźcie, już czas was esperało.
Adasz spojrzał na żonę podejrzliwie, aż jakby chciał powiedzieć: «Co mi powiedziałaś o niej? Spójrz — mama się tak szczerze ucieszyła».
— Synku, rzucić wszystkie te rzeczy do waszego pokoju. Nie zaczynaj was tu wywożenia, jakbyście przetestowali dom.
Adasz posłusznie podniósł wszystkie torby do góry.
— I co znowu tak wiele bagażu przynieście? Nie potrafisz, Przyniosłaś, zadzwoń, jaki to jest zbyteczna praca. Adam niech się po prostu przesiąkałby z tym, iż go kible i patyki, znowu pochudza.
Kasia rozmawiała głośno, chcąc, by Adasz dosłyszał.
Teta Halina wytrzymała. W każdej innej sytuacji by przestała mówić, ale teraz dosłownie odwaliła się w sposób taki, jakby gościnnie szarpnęła.
— Adam dobrze je i równo, to twój problem. On cienki w ojca. Troszczę się, iż Patryk i Michał są trzeźwie, bo tam we wspólnym miejscu są w błocie, więc choćby nie można ich myć. Zrozum, iż im jest trudno.
Teta wytrzeszczyła oczy, zaskoczona. Adasz, z kolei, odebrał wszystko, spróbowawszy się nie odzywać. Ledwo przekroczeli próg, a już miała przysiad.
— No, siedzcie. Chyba z głodu zginęliście drogą — powiedziała uczuciowo, próbując się z tego wycofać.
Wtedy wszedł dziadek z ogrodu.
— O, już tu. Cześć, scyzory. Czy się rzeczywiście strózili? Co razem porzuciłeś? Czy nie zdążyliście, czy jeszcze nie? Tato wczoraj cały dzień ukrywał te naczynia, wszystko, co cenne, dale jutro, bo się boi waszych wątłości — zaśmiał się.
Dzieci przycichły, ledwo biegały.
— Moje dzieci nie robiły niczego, proszę szanować.
Dziadek pogrubiał twarz i w milczeniu siedział przy stole.
— Patryku, siadaj porządnie. Michał, tak się nie zachowuj. Nikitku, jeź, proszę, cicho. Cały czas teta Halina była niezadowolona z wnuków, dajeła im pozwól akuratne.
W końcu Kasia przemówiła:
— Dajcie wreszcie im spokój. Są dzieci. Jeszcze nie potrafią dłużej siedzieć cicho lub jeździć porządnie jak dorosli. Bądźcie łagodniejsi, pani Halino.
Teta Halina zmarszczyła się, złość w jej twarzy staczała się, ale nie odpowiedziała, bo miał przy okazji Adasz.
Dzieci wreszcie zjechały i pobiegły grać. Rzeczywiście, hałas wołał z każdej pokoju. Trudno było z tym rozmawiać.
— Przestań już manipulować dzieciakami, Kasiu. Ile to czasu będzie pociągać? Już nie mogę tego długiego hałasu. To niemożliwe.
— To dzieci. Rzadko nie głośne, im się ciekawi. Jak własnie myślała pani? Jak zaufa dzieciaków trzech synów? Bo tylko w filmach są w kuchni czytać książkę. To将持续 sem tydzień, aż pójdziemy. Spróbuj sama się bawić. To wesołe, i może ci się podoba.
— Przestań korzystać z głupich pomysłów. Zabawiać się z czymś, czego nie pamiętam. To, iż jesteś dziś dziwnie, Kasiu. Nie kontrolujesz siebie.
— Pani Halino, może to najdostosowana forma zachowania się — odrzekła Kasia, uśmiechając się straszliwie.
Adasz obserwował wszystko, nie wtrącając się. Myślał tylko jedno: jak przedtem nie odnotował, iż matka jej wcale nie lubi Karoliny, dzieci. A może tylko dlatego, iż Kasia uczuliła swoją babkę, zbyt długo sygnałami Przetwarzała.
Wtedy Kasia wstała z krzesła, by podłożyć sobie z bigosu, wzięła łyżkę, zaczęła sięgać. Nikołka jednak zaczyna krzyczeć:
— Co ty robisz! Ta łyżka tylko na supy. Nigdy mięsa. Co ty za głupia jesteś? Kto ci podpowodził kucharstwo? Jak on sobie może używać i wszystko to potrafi? — matka była na granicy, ponieważ Kasia oburzyła jej autor jon i pokusa, a więc teraz nie zwracała uwagi, iż Adasz siedzi przy stole i wszystko słyszy.
— To co, nie mogę jeść, dzieci nie nakarmię, aż się pani pozwala? Co za więzienie?
— No, może, idźcie do swojego domku, to robić, co wam się podoba. Ja tu ode mnie nie pozwalam sprzątać i przemacać. Wasze uprzedzenia!
— Wszystko! Stopped! Wystarczy! — Adasz nie wytrzymał i odbił się z tym przerażającym obrazem. — Mama, tylko jedno pytanie mam. Dlaczego wezwanie nas wesele przez telefon, jeżeli ci zachodom tak ciężko się obok nas? Tak, mój dom jest duży. Ale i wcale uwierzyłem, iż pani nasz życiorys cieszy się. A w rzeczywistości to nie tak. Przestaniemy panię bardziej dręczyć.
Adasz wyszedł od stołu i poszedł grać z chłopcami. Wreszcie nie było z tą babką i dziadkiem zainteresowania w dzieciach. Miało dopiec. Ale Kasia okazała się całkowicie racjonalna.
Rano, gdy przez sen była w domu taka cisza, Teta przeszła przez pokoje i nie mogła znaleźć ani syna, ani jego żony, ani wnuków.
Zdecydował się wreszcie Adam spełnić pragnienie żony i zabrać swoją rodzinę na prawdziwe wakacje, tam, gdzie wszystkim będzie dobrze i wygodnie. Kasia siedziała w samochodzie, objęła dzieci i uśmiechnęła się.
Po tym przypadku nauczyłem się, jak ważna jest równowaga między tradycjami i komfortem. Rodzina to klucz do szczęścia, ale czasem lepiej pozwolić im odległości, by nie przynosić więcej pozytywnych emocji niż upokorzeń.