Mężczyzna odszedł, a ona tylko się uśmiechnęła

newsempire24.com 1 tydzień temu

Karol wyszedł, a ona tylko się uśmiechnęła
– Boże, jak się nudzę – Karol wzdychał, przemierzał kuchnię jak fura. – Codzienność znowu tę sama! Wracam z roboty, a w domu człowiek spada ze zdrowia.
– Co się niby stało? – Zosia stała przy kuchence, odmierzała wody. Nie odwróciła się do męża, tylko lekko podniosła ramiona.
– Co się stało? – wyhał. – Twoja troska! Cały czas masz tylko swoje sprawy, swoje myśli, a mnie w ogóle nie ma w twoim świecie!
– Bo mam dużo roboty, przecież wiesz – jej głos zabrzmiał bez entuzjazmu.
– Pracy, pracy! A gdzie ja się podziałam? Gdzie nasze spotkania? Kiedy w końcu zapytałaś, jak mi się w pracy powiódł?
Karol z trudem upuścił dłoń na blat.
– Półtora tygodnia temu byliśmy w kinie – odparowała spokojnie.
– A ty całe westerny zmartwiałaś w telefonie! – Karol potarł głowę. – Wiem co, trzeba dawno nam się rozpaść. Odchodzę.
Zosia stała jak zaklęta, widelcem nad garcem zastygł nad powielką.
– Chcesz wiedzieć, dokąd? Zaraz�
– Nie dziś. Na zawsze. Od ciebie. Od tych wszystkich… psze – machnął ręką.
Zosia spokojnie wrzuciła łyżkę do miski. Teraz słowa Karola w końcu dotarły, ale już nie były zaskoczeniem.
– Masz nową, prawda? – spytała cicho.
– Tak – Karol wydawał się zaskoczony. – Wiemy, iż mnie docenia. Śmieje się ze mnie dowcipów.
Zosia długo się zmusiła, a potem… uśmiechnęła się. Nie była to żadna złośliwość, raczej ulga.
– No cóż – powiedziała. – Kiedy się wyprawiasz?
Karol był w zaskoczeniu. Czekał, aż błaga, płacze, a ona… nie.
– Co, nie walczysz o nasz związek? – zdziwił się.
– Z czego to mamy walczyć? – Zosia podszedł do okna. – Szczerze mówiąc, od dawna już o siebie. Ty w tym nnych.
Karol zrobił zdyszany. Wydał się mieć wszystko w ręku, a teraz… fakt, iż sama zaatakowała, sprawił, iż coś się zaskoczyło.
– Zaraz zabiorę rzeczy – mumbles, idąc do drzwi.
– Jak chcesz – Zosia wróciła do kuchni. – Uz weaving?
Karol kiwnął się jak wกรัม, nie odpowiadając. Zosia usłyszała, jak wspina się po schodach, walnie drzwi.
Została sama. Wyłączyła piec, posunęła odejść, a potem usiadła przy stole. W domu zrobiła się dziwna cisza. Zosia otworzyła telefon, otworzyła wiadomość od koleżanki, i… zaczęła płakać, nie z razy, ale z ulgą. Uśmiech znów pojawił się na jej twarzy, mimo łez.
Ekran świecił: “No i, Zosińko, w końcu powiedziałaś mu?”
Nie, Karol sam się z tym wyrażał. I była z tym lekcją w Tygodniu.
Tydzień po wyjeździe Karola Zosia siedziała w kawiarni z koleżanką Anią.
– I co? Tak po prostu puściłaś, nie próbując wszystkiego poprawić?
Zosia wzruszyła ramieniem, mieszając kawę łyżeczką.
– Czego to naprawiać? Wiesz, przez dwa lata nosiłyśmy się jak kolory, a nie jak para.
– Ale oni się czterech lat znali!
– Wiedział – pokiła głową. – Ale nie tyle, byczyć razem.
Ania zdziwiła się.
– In nie walczysz? Nie masz się w to wszystko poświęcić?
– Kiedyś – Zosia patrzyła przez okno. – Teraz chcę tylko spokoju. Czuję, jakby kamień razem z sercem.
– I kompletnie nie bola? – spytała Ania, pochylając się bliżej.
Zosia zastanowiła się.
– Boli. Ale nie dlatego, iż się oddalił. Ale iż przez to długo czekałam. adekwatnie, miałam już wszystko spisane, co powiedzieć, iż to wszystko się kończy. Wtedy. Po prostu zostawił mnie jako się wywalił.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, iż wszystko było tak potencjalnie?
– Nie chciałam choćby samej sobie powiedzieć – Zosia zaśmiała się. – choćby zazdrościłam jego dziewczynie. Nie dlatego, żeby on był świetny. Ale dlatego, iż ona wiedziała, co robi. A ja czekałam, nie wiedząc co.
– A dalej? – Ania oparła się wygodnie.
– Dalej 살아 – Zosia uśmiechnęła się. – Może choćby zaczniemy coś nowego. Mam ofertę pracy w nowym projekcie, ciekawszym, bardziej artystyckim…
– Moment – Ania podniosła rękę. – Mąż, a teraz praca… Planujesz całkiem od nowa?
– Nie od razu, ale to, się może – Zosia spojrzała na zegarek. – Mam się spieszyć, dziś pierwsza rozmowa.
– Poczekaj – Ania złapała rękę. – Na pewno, iż wszystko w porządku?
Zosia dotknęła jej dłoni.
– To wszystko jest w porządku. Prawie. To pierwszy raz, iż mogę mówić o tym z这方面.
Wieczorem Zosia wróciła do zatęchłego mieszkania. Karol zabral wszystko, tylko dziura z kuligów została. Pośród pokojów odmierzała, gdzie kiedy był. A potem zadzwonił telefon.
Na ekranie aparaty uśmiechała się matka męża: Amala.
– Czesc, Aniutka – powitała Zosia.
– Zosienko, cóż się dzieje? – głos Ani brzmiał skruchym. – Karol nic nie tłumaczy, tylko psuje, iż się rozstałem!
– Tak jest – Zosia odpowiedziała cicho. – Oba za namy, iż to dla nas najlepsze.
– Ale jak to możliwe? Wy byliście taką parą! Nie można było nic zrobić?
Zosia westchnęła. Mioda była miła, ale nie chciała się źle czuć.
– Aniutka, jesteśmy już zgodne o to, iż czasem ludzie muszą iść innymi drogami.
– Ale z powodu tej… osobnej? – głos nadarmo sprawiał się twarde. – Już jej nie uznaję! Zosienko, zawsze Cię traktowałam jak córkę…
– Ta sprawa nie tylko o kobecie – przerwała cicho Zosia. – Po prostu nasz związek się skończył. Obaj o tym odczuwal…
– A Ty jak? Cała się okat? – Matka była z troską.
– Tak – Zosia uśmiechnęła się. – choćby trochę się zaczęłam nowego życia. Zmienię robotę, zacznę malować dom…
– Malować? – zdziwiła się Amala. – Teraz?
– Dlaczego by i nie? Wzawdy chciałam mieć sypialnię z wysokimi ścianami i pracownię.
Po rozmowie Zosia długo stała przy oknie. Z dachu kropli deszczu biegły po szybie. „Jak dziwnie – myślała. – Jeszcze tydzień temu lękałam się samotności, a teraz ją w końcu… poakceptuję”.
Wzięła notatnik, by zacząć list zakupów, gdy zapukał KOrul.
Na progu Karol – mniejszy, z mokrymi włosami.
– Zasze coś zapomniałem – mumbles, entram w pomieszczie.
Zosia kiwnęła głową i wróciła do notatnika. W pokoji szturmował, potem znalazł jakieś skrzynki.
– Mysz robić remont? – spytał, patrząc na Katalogi.
– Tak, od dawna chciałam – Zosia nie patrzyła na list.
– Sam załatwisz?
– Zamówiłam dobrych fachowców i sama sprzątnę – odparła.
Karol sapi z powodu rzeczy, jakby chciał coś powiedzieć. Zosia czekała.
– I wszystko OK? – spytał w końcu.
– Wszystko działa – Zosia uśmiechnęła się. – A Ty?
– Tylko… umiesz – mumbles Karol. – Żyję teraz…. z… nad salaries.
– To dobrze – Zosia kiwnęła głową. – Ciesz się, iż masz szczęście. I iż Ty jesteś w nim.
– Naprawdę się… ? – wykrzywił się.
– Tak – stwierdziła. – Każdy ma prawo do szczęścia. Ty również.
Karol długo patrzył na nią, jakby widział jej za pierwszy raz po raz.
– Nie rozumiem cię – powiedział w końcu. – Cały jesteś… inna.
– Może to i lepiej – Zosia wzruszyła ramionami. – Zmiany mogą być przyjemne.
Gdy uchwalił się, Zosia dalej siedziała nad listą. „Inna”, myślała. „Kto ja była? Sama, cała, bardzo podatna, gotowa wszystko ustalić, żeby nie urazić męża. Przez lata odwlekam się, bojąc się zmian. Znieczyła obawa, iż zrani mnie jego niewola”.
Wstała i po chwili przed lustrem. To samą Zosie, ale coś w jej spojrzeniu, w pozie, na twarz, się zmieniło. „Tak – pomyślała. – Jestem inna. I mnie się to podoba.
Karol pojawił się ponownie po dwóch tygodniach – po dokumentach. Zosia akurat skończyła ogrod, teraz kuchnia powiewa z moszczym obrusem, światłem nienotu.
– Na! – Karol z讶. – Cofałeś wszystko?
– Nie wszystko, ale sporo – Zosia uśmiechnęła się. Dokumenty są w szafie, wszystko jest uporządkowane.
Karol spacerował po mieszkaniu, patrząc z uśmiechem.
– I choćby meble przeszedłeś.
– Tak, dzięki temu więcej światła – Zosia potwierdziła.
Zatrzymał się przed nową półką z fotopami.
– Dlaczego naszych zdjęć nie ma? – jego głos zabrzmiał obrażony.
Zosia stanęła obok.
– Są w albumie – powiedziała łagodnie. – Zostały w przeszłości. A teraz buduję teraźniejsze.
– I jak to, Twoje teraźniejsze?
– Mnie – krótko. – I to najważniejsze.
Karol kiwnął, jakby zrozumiał coś.
– Wiesz, ciebie… wygląda. Młodszej, ostrzejszej.
– Dziękuję – Zosia się zaśmiała, a potem spytała: – Jak twoje?
Karol zauważył coś nowy.
– Niezbyt. Z El… trudno. Ona jest niesamowita. I ja nie myślałem, iż wszystko tak gwałtownie się zmieni.
– Czyś to spodziewał, iż będę się cierpieć i błaga o powrót?
– Coś… nie wiem. Ciepłe, może?
– Nie głupie, tylko… nie znałyśmy się tak dobrze, jak byśmy myśleli.
Gdy Karol uchwalił, Zosia otworzyła okno. Jesienne powietrze przemknęło się w mieszkanie. Gdzieś na zewnątrz zapukała Nada, zaproszona na wizytę sztuk.
– Przyjadę o siódmej – mówiła – I choćby prawdopodobnie ciekawe!
– Odpalaj z euforią – odpowiedziała Zosia. – Kiedyś, jeżeli przyjdzie, zapraszam cię na nowy.
– Nowy? Ty nie w nowym mieszkaniu?
– Tak – cicho się ucieszyła Zosia. – Z życia starego do nowego.
Przez pół roku Zosia siedziała w uroczej kawiarni na warszawińskiej alei, czekając na Anię. Życie się zmieniło – nowa praca była ciekawsza i zyskowna. Przyjęła nowe przyjaznie, zaczęła jeżdzieć na jogę, a niedawno zapisала się na kursy językowe w języku, w którym marzyła.
Nagłe weszł Karol. Ucieszył się, pokusił się, by zaatakować.
– Cześć – powiedział, zmęczony. – Można usiąść?
– Jasne – Zosia wskazała krzesło. – Co słychać?
– OK – wzruszył ramionami. – Od El… rozstaliśmy.
– Szczęśliwej drodze – mówiła T.
– Ja nie – Karol westchnął. – Myślałem, iż wszystko się zmieni, iż będę wolny, szczęśliwy… A teraz tylko problemy, tylko inna osoba.
Zosia pokręciła głową.
– A Ty… osamotniony?
– Tak – Zosia zaśmiała się. – Ale to nie znaczy, iż jedynką.
– Ciekawie – Karol zjeżdzał z zazdrzyści. – Wygląda na szczęśliwą.
– Jestem – powiedziała cicho.
– Zosienka, często myślę… może to był zły pomysł? Może moglibyśmy spróbować od nowa?
Zosia popatrzyła na okno, na przemijające łodzi.
– Czasem rozstanie to nie koniec, tylko początek dla obu. Bywałem ci w tym czasie. Gdyby nie to, nie zauważyłabym, iż moje życie było tylko połową si.webdriver.
– I o nic nie żałujesz?
– Żałuję tylko, iż nie było mnie, gdy mi się wszystko pozwalał – odpowiedziała.
Karol widział Anię na ulicy, chodziła, mignęła.
– Muszę iść, przepraszam – Zosia się odwróciła.
Karol patrzył, jak się przesuwa do wyjścia. Teraz zrozumiał jej uśmiech: nie aktywny, nie złośliwy, tylko ulgący. Smutek kobiety, która odkryła, iż może być sobą.
Gdy Zosia wyszła, wzięła głęboki wdech. „Nigdy nie czułam się taka żywa” – pomyślała. Już nie była nikogo żoną, nikogo połowią. Była całym światem, samozadowolonym i pełnym szans. I lubiła nową Zosię – pełną odwagi, otwartą na zmiany, gotową na życie, które się dopiero zaczynało.

Idź do oryginalnego materiału