Mąż wysłał żonę na wieś, żeby schudła, bo stracił dla niej głowę, by móc swobodnie oddawać się uciechom ze swoją sekretarką.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Mąż wysłał żonę na wieś, żeby schudła, bo już zupełnie stracił dla niej głowę. A tak mógł swobodnie oddawać się uciechom ze swoją sekretarką.
Staszek, nie rozumiem, o co ci chodzi powiedziała Kasia.
Nic specjalnego odparł Stanisław. Po prostu potrzebuję trochę samotności, odpoczynku. Jedź na wieś, zrelaksuj się, zgub te parę kilo. Bo wyglądasz jak wyblakła zasłona.

Rzucił lekceważące spojrzenie na sylwetkę żony. Kasia wiedziała, iż przytyła przez leczenie, ale nie odezwała się.
Gdzie ta wieś? spytała.
W bardzo malowniczym miejscu uśmiechnął się Stanisław. Spodoba ci się.

Kasia postanowiła nie dyskutować. Ona też potrzebowała odpoczynku. Może po prostu jesteśmy zmęczeni sobą pomyślała. Niech sobie polenuje. A ja nie wrócę, dopóki sam mnie nie poprosi.

Zaczęła pakować swoje rzeczy.
Nie masz do mnie żalu, prawda? dodał Stanisław. To tylko na chwilę, żebyś odpoczęła.
Nie, wszystko w porządku odparła Kasia z uśmiechem.
No to idę powiedział Stanisław, całując ją w policzek przed wyjściem.

Kasia westchnęła głęboko. Ich pocałunki już dawno straciły dawną czułość.

Droga zajęła znacznie więcej, niż się spodziewała. Kasia dwa razy zgubiła trasę GPS kaprysił, a zasięg był zerowy. W końcu pojawiła się tabliczka z nazwą wioski. Miejsce było odludne, domki, choć drewniane, zadbane, z pięknymi rzeźbieniami.

Tu nie ma nowoczesnych wygód pomyślała Kasia.

I nie myliła się. Domek wyglądał jak rudera. Bez samochodu i telefonu poczułaby się jak przeniesiona w czasie. Kasia wyjęła komórkę. Zadzwonię teraz pomyślała, ale wciąż nie było zasięgu.

Słońce zachodziło, a Kasia była zmęczona. Gdyby nie znalazła domu, musiałaby spać w aucie.

Nie miała ochoty wracać do miasta, ani dać Stanisławowi powodu, by mówił, iż sobie nie radzi.

Wysiadła z samochodu. Jej czerwona kurtka komicznie odcinała się od wiejskiego krajobrazu. Uśmiechnęła się do siebie.
No dobrze, Kasia, nie zgubimy się powiedziała głośno.

Następnego ranka obudził ją przenikliwy krzyk koguta, gdy spała w samochodzie.
Co za hałas? burknęła Kasia, opuszczając szybę.

Kogut spojrzał na nią jednym okiem, po czym znów zaczął darć się wniebogłosy.
Dlaczego tak wrzeszczysz? zawołała Kasia, ale wtedy przed szybą przemknęła miotła, a kogut zamilkł.

Na poboczu pojawił się starszy mężczyzna.
Dzień dobry! przywitał ją.

Kasia spojrzała na niego zaskoczona. Miejscowi wyglądali jak z bajki.
Nie przejmuj się naszym kogutem powiedział staruszek. Dobry z niego ptak, tylko drze się, jakby go ktoś zarzynał.

Kasia wybuchnęła śmiechem, a sen od razu jej odleciał. Staruszek też się uśmiechnął.
Zostaniesz u nas dłużej, czy to tylko przystanek?
Odpocznę, dopóki starczy sił odparła Kasia.
Wchodź, dziewczynko. Chodź na śniadanie. Poznasz babcię. Piecze ciasta a nie ma komu ich jeść. Wnuki przyjeżdżają raz na rok, dzieci też

Kasia nie wahała się. Musiała poznać mieszkańców.

Żona Piotra okazała się prawdziwą babcią z bajki w fartuchu i chuście, z bezzębnym uśmiechem i życzliwymi zmarszczkami. Dom był czysty i przytulny.
Tu jest cudownie! wykrzyknęła Kasia. Dlaczego dzieci nie przyjeżdżają częściej?

Anna wzruszyła ramionami.
To my prosimy, żeby nie przyjeżdżały. Drogi są okropne. Po deszczu tydzień czeka się, aż wyschną. Był kiedyś most, ale stary. Zawalił się ze piętnaście lat temu. Żyjemy jak w więzieniu. Piotrek jeździ do sklepu raz w tygodniu. Łódka już nie daje rady. Piotrek krzepki, ale wiek

Te ciasta są boskie! zawołała Kasia. Nikt się wami nie zajmuje? Ktoś musi.
Po co? Jest nas tylko pięćdziesięciu. Kiedyś było tysiąc. Ale wszyscy wyjechali.

Kasia zamyśliła się.
Dziwne. A gdzie urząd gminy?
Po drugiej stronie mostu. A objazdem to sześćdziesiąt kilometrów. Myślisz, iż nie prosiliśmy o pomoc? Odpowiedź zawsze ta sama: nie ma pieniędzy.

Kasia zrozumiała, iż znalazła projekt na swoje wakacje.
Powiedzcie mi, gdzie znajdę urząd? Albo mnie zaprowadźcie? Nie wygląda, żeby miało padać.

Staruszkowie wymienili spojrzenia.
Mówisz poważnie? Przyjechałaś odpocząć.
Jestem poważna. Odpoczynek ma różne formy. A jeżeli spadnie deszcz? Muszę też pomyśleć o sobie.

Staruszkowie uśmiechnęli się ciepło.

W urzędzie gminy powiedzieli jej:
Ile razy mamy to słyszeć? Robicie z nas złych. Spójrzcie na drogi w mieście! Kto da pieniądze na most do wioski pięćdziesięciu osób? Szukajcie sponsora. Na przykład Kowalski. Słyszeliście o nim?

Kasia skinęła głową. Oczywiście, iż znała Kowalski był właścicielem firmy, w której pracował jej mąż. Pochodził stąd; rodzice wyjechali do miasta, gdy miał kilkanaście lat.

Po nocnych przemyśleniach Kasia podjęła decyzję. Miała numer Kowalskiego mąż dzwonił do niego kilka razy z jej telefonu. Postanowiła zadzwonić jako osoba postronna, nie wspominając, iż Stanisław to jej mąż.

Pierwsza próba nie powiodła się, za drugim razem Kowalski wysłuchał, zamilkł na chwilę, po czym wybuchnął śmiechem.
Wie pani, prawie zapomniałem, iż się tu urodziłem. Jak tam? spytał.

Kasia się ucieszyła.
Bardzo spokojnie, ludzie wspaniali. Wyślę panu zdjęcia i filmy. Panie Janie, próbowałam wszystkiego nikt nie chce pomóc starszym. Tylko pan może coś zrobić.
Pomyślę o tym. Wyślij zdjęcia, chcę sobie przypomnieć, jak to wygląda.

Pr

Idź do oryginalnego materiału