Mąż wyjechał z walizką do mamy

twojacena.pl 1 godzina temu

Michał z walizką wyżył się do domu matki.
– Do którego kociołka? zapytał zdumiony trzydziestoletni Michał.
– No, wiesz, czynsz, jedzenie, pranie, sprzątanie ile zamierzasz co miesiąc włożyć do wspólnego kociołka? wtrąciła Jadwiga.
Spojrzenie męża niczym zamglone, a odpowiedź: zero!

Wokół Jadwigi wszystko złowrogie rodziło się jedynie zewnętrznie: niewierni mężowie zdradzali żony, a żony mężów; dzieci były nieokiełznane; teściowe drążyły synowe drobnymi zarzutami.

Jednak w jej przytulnym świecie nie było miejsca na takie hałdy. choćby teściowa była przyjazna, bo sama nie miała siły na wrogość.

Pozostała część, którą obwinia się za wszystko, powinna trzymać męża na krótkiej smyczy, wychowywać dzieci i utrzymywać uprzejmą odległość od teściowej.

Tak było, dopóki nie przyłapała Michała w towarzystwie przyjaciółki, w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze.

Dom też potrafi stać się niewłaściwym miejscem, jeżeli przychodzi się do niego w niewłaściwym czasie

To było obrzydliwe, podłe i podstępne. Efekt niespodzianki zadziałał tak, iż ani ona, ani on się nie spodziewali tego zwrotu akcji.

W jednej chwili straciła wszystko: mocny związek, męża i najlepszą przyjaciółkę.

Poprzedniego wieczoru przygotowała pieczoną makrelę złocistą, na podkładzie z smażonej marchewki i cebuli. Wczoraj smakowała wyśmienicie, a część została Michalowi na jutro; był architektem i często pracował w domu.

Makrela Jadwigi była po prostu boska: najpierw filet maczało się pół godziny w mieszance musztardy, majonezu, miodu i przypraw, potem zapiekano w folii, a na koniec podsmażano, aż nabrało chrupiącej skórki Michał to uwielbiał!

W kuchni przyjacielka z mężem jedli makrelę i śmiali się. On miał na sobie tylko majtki, ona koszulę; pod nią nie widać nic.

W sypialni leżało rozebrane łóżko, jak w kiepskim filmie, pełne chaosu.

Przyjaciółka poczuła się zakłopotana, a mąż zaczął paplać: Tadeusz wszedł, a ty go nie ma!.

Jadwiga zgodziła się poczekać. Zabrałeś mnie pokazać, jakaś gospodyni, i podałeś makrelę! rzuciła.

Bez majtek? zapytała złośliwie.

Dlaczego bez? To są stringi! odparł Michał. Okazało się, iż mężczyzna znał tajemnice przyjaciółki

Jadwiga wpadła do sypialni, chwyciła stertę bielizny i rzuciła ją w twarz parze przy stole, prosto na talerz z niedojedzoną, tłustą rybą.

Potem, krótko i gwałtownie, wykrzyknęła słynne rosyjskie słowa, które znała po przetłumaczeniu: Idźcie do diabła!.

Udała się do salonu. Po chwili zza drzwi dobiegła hałaśliwa walka, a potem zamknięte drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem. Wszedł mąż, by uratować sytuację.

Co ty robisz? Serio? Nie posprzątałam jeszcze łóżka, pracuję nad projektem! wykrzyknął.

Rozdzielcie się, jest tak gorąco! W końcu ona sama przyszła! odpowiedziała Jadwiga.

Ludmiła patrzyła smutno na męża, którego pociąg skręcił w innym kierunku, stukając po szynach, jak mawiała babcia Jadwigi, przyspieszając.

Mogło być pojednanie, przyjęcie zasad gry i kłamstwo, iż uwierzyła Michał był przecież dobrym mężczyzną.

Pierwsze rozstanie znane jest wszystkim; później dopiero buduje się ogród nieporozumień. Jadwiga nie potrafiła tego zaakceptować.

Pamiętała, jak rano przykryła poduszkę kołdrą na swojej stronie łóżka; mieli różne kołdry. Gdy wstała do pracy, mąż jeszcze spał.

Teraz, wchodząc do sypialni, jej kołdra leżała na podłodze

W efekcie Michał, po dobrym słowie, wziął walizkę i odjechał do mamy; mieszkanie stało się własnością Jadwigi.

Do dobrej teściowej, z którą Jadwiga miała świetne relacje, nie było już drogi, chyba iż na odległość. Na progu jednopokojowego mieszkania pojawił się dwudziestoosiokrotny króliczek matczyny zając z walizką.

Matka, pełna miłości, miała w sercu marchewkę i wszystkie sprawy.

Wszystko to nie sprzyjało nowemu społecznemu układowi, więc zaczęto krzyknąć: Jak mogłaś, nikczemnico?.

Nikczemnica już nie przejmowała się, bo i tak ją zignorowano.

Zalecano teściowej i synowi iść w parze.

Po rozwodzie Jadwiga prawie rok nie mogła patrzeć na mężczyzn; aż jej głowa wirowała. Na szczęście nie mieli jeszcze dzieci razem przeżyli tylko dwa lata, a przy rozstaniu Jadwiga miała dwadzieścia cztery lata.

Czas płynął, a ona zaczęła rozmarzać. Nowym wybrankiem został przystojny Dima, młodszy od niej o rok.

Związek przeszedł w intymną fazę spędzali noc w jej mieszkaniu; Dima pozostawał na noc kilka razy.

W końcu Dima wyznał, iż chce zamieszkać na stałe. Kochamy się, chcę być przy tobie, śnić i budzić się razem, zgoda, króliczku!.

To było naturalne życzenie, ale Jadwiga nie była gotowa. Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym jeden chrapie, a drugi nie słyszy. Jadwiga słyszała wszystko.

Dima nie tylko chrapał jak drwal, ale i rzucał w nią nogami! Mimo różnych kołder, potrafił rzucać na nią udowe mięśnie, rozciągając się niczym baletnica.

Przez te dwie nocne szczęśliwe chwile Jadwiga prawie nie spała. Dwie noce w porządku, ale proponował stały pobyt.

Złość rosła: Nie będziesz spać, a ja cię nie przyjmę!.

Dima został odrzucony z domu; gościł zapraszany, a nocleg miał szukać gdzie indziej. Zszokowany, odszedł z plecakiem.

Michał, pojawiający się po pół roku, był dobry w łóżku, ale nie przystosowany do codzienności; mama go nie wyhodowała do domu. W zlewie po nim gromadziły się brudne naczynia nie umył choćby jednej filiżanki.

Kilka razy prosił, by Jadwiga wyprała mu bokserki i skarpetki; dorosły mężczyzna nie umiał włączyć pralki. Rozlewanie w wannie nie było królewskim obowiązkiem.

Michał żył z pieniędzmi z wynajmu jednopokojowego mieszkania od rodziców; nie pracował, a tylko jadł. Z dzierżawy dostawało mu około czterdziestu tysięcy zł miesięcznie, wystarczało na potrzeby, bo rodzice go żywili. Miał też córkę, z której alimenty część dochodu spływała.

Chciał przeprowadzić się do Jadwigi:

Chcę budzić się i zasypiać z tobą, Jadwino!

Dobrze, budź i zasypiaj! zgodziła się, ale pod warunkiem rozmowy o budżecie i obowiązkach domowych.

Ile zamierzasz wnieść do wspólnego kociołka? zapytała.

Do którego kociołka? zdziwił się Michał.

Do czynszu, jedzenia, prania, sprzątania ile co miesiąc? dopytywała.

Jego spojrzenie wyrażało brak zamiaru. Mieszkanie jednak było jej, więc niech płaci! Pranie już było załatwione, bo proszek w proszku leżał w szafie.

Więc nie chcesz się wyjść za mąż? pytał Michał.

A ty proponujesz małżeństwo? odparła Jadwiga.

Tak, jeżeli się do siebie przytulimy! tłumaczył.

Kluczowe było słowo jeśli. Nie przytulili się.

Michał zniknął, żegnając się: Jesteś zła!.

Taką samą jak pierwsza żona, czy gorszą? drwiła Jadwiga.

Wkrótce pojawił się Sławek, przystojny i niespodziewanie uzależniony od alkoholu. Mieszkali razem, on zarabiał przyzwoicie i był domorosły: mył okna, podłogi, odkurzał i wieszał wyprane rzeczy. Jadwiga nie mogła uwierzyć, iż ma szczęście.

Potem jednak zniknął, po czym już nie było potrzeby rozwodu przedślubny rozłącznik już się wyłączył.

Teściowa dzwoniła i płakała:

Przyjmij go, i potomstwo, proszę Boga!

Ludmiła już nie przejmowała się, bo i ona była odrzucona, więc nie musiała grać roli.

W dniu trzydziestej rocznicy, piękna i delikatna Ludmiła stała samotnie w eleganckim pustoszu. Matka codziennie dzwoniła, dręcząc pytaniem: Kiedy będą wnuki?. Przyjaciółki się zastanawiały: Czyżby taka piękna i mądra kobieta nie znalazła rycerza?

Jadwiga żartowała, iż nie ma godnych kandydatów. Adoptowała kota, którego nazwała Mruczek. To stworzenie mogło wysłuchać jej smutków i udzielić krótkiego, spokojnego miauknięcia, a psychologowie polecają takie towarzystwo.

Zakochała się po uszy w przystojnym Waleriu Iwancie, właścicielu kilku aptek, bogatym, samodzielnym i bezdzietnym. Szczęście jak z bajki.

Nadeszła jej wielka przemiana w piękną, nieodpartą damę. Teraz już naprawdę gorzko ale w dobrym sensie.

Matka wydychała: Wnuki już niebawem!; przyjaciółki otrzymały wieści o nadchodzącym ślubie.

Walentyn był właścicielem luksusowego dwupokojowego mieszkania blisko centrum. Jadwiga zaprosiła go na kolację, a on obiecał przetransportować ją do swojego mieszkania torby już spakowane.

Na początku wszystko szło gładko: lekka kolacja, żartobliwe spojrzenia, delikatne dotyki, obietnice zobaczmy gwiazdy.

Walentyn obiecał naprawdę podarować gwiazdę. Był bogaty, znacznie przewyższając innych. Podarował jej też piękny futrzany szal.

Jednak w toalecie, gdy Valentyń potrącił Mruczka, kot nie został zraniony, ale przespacerował się po pokoju, mijając go w drodze z punktu A do punktu B, przecinając jego tor, a on zareagował jakby to był zwykły gest.

Jadwiga była sparaliżowana. Pukanie było obraźliwe, ale kot nie ucierpiał; to jednak wystarczyło, by zburzyć cały wieczór.

Czy to dlatego tyle się nie udało, bo kot się wtrącił? zapytał Walenty, a przy stole podał jej trójkątne potrawy.

Jadwiga odpowiedziała: Nie udowodnisz mi nic, czterdziesto pięcioletni chłopcze, nie możesz przekonać starszych, iż nie wolno kopać kotom!

Na pożegnaniu krzyknął: Nie myślałem, iż będziesz taka zdradliwa! Oddaj prezenty!

Widziałem to, więc pomyśl! odparła. Zamknij się!.

Babcia stwierdziła: Zepsułaś swoje życie, wnuczko! Musisz mieć dzieci, a nie kota, jak staruszka!

Wnuk nie miał kompleksów dziś można mieć dzieci aż do emerytury! A technologia? Po co?

A jeżeli lubisz wiśnie, naucz się wypluwać pestki! brzmiała wschodnia mądrość, w naszym kraju zwana: filtruj gadkę.

Jadwiga zaczęła filtrację poszukiwania przyszłego męża i ojca dziecka trwały dalej.

Ktoś powie: to nie poszukiwania, a naturalne zamieszanie!

Jednak dla niej wszystko opierało się na uczuciach, jak u znanej aktorki. Takie romantyczne kobiety po prostu płyną!

Gdybyś miał obniżony poziom tlenu, lepiej milcz! Nie zazdrość!

W końcu wybrała czterdziestoletniego Nikolasa, rozwiedzionego, przystojnego, nie biednego po co rodzić biedę? Nie palił, chętnie pomagał w domu, wywoził śmieci, szedł na zakupy.

A czy to beczka miodu? Nie, to odrobina smoły ale i tak boska.

Nikolasa nie było w nim nic boskiego,Na koniec Jadwiga i Michał, trzymając się za ręce, spojrzeli w przyszłość, wiedząc, iż ich wspólna droga będzie pełna ciepła, zrozumienia i niekończących się, słodkich zapachów domowego chleba.

Idź do oryginalnego materiału