Mąż przyprowadził inną

twojacena.pl 2 godzin temu

Mąż przyprowadził inną

Kasia przyglądała się krytycznie swojej sukience… Biała sukienka, kupiona za grosze w pośpiechu na wyprzedaży, wydawała się zbyt prosta. Koronki, które tak starannie wybierała, ale i tak niedokładnie obejrzała, teraz wyglądały trochę tandetnie.

„Nie szkodzi,” pomyślała, „byle tylko podobała się Arturowi.” Westchnęła. W tej sukience wyjdzie za mąż. Artur… Był jej marzeniem, miłością od pierwszego wejrzenia. Chociaż, jeżeli być szczerą, wizerunku księcia na białym koniu zdecydowanie nie ucieleśniał. Raczej był takim… dzielnym wikingiem z bujną czupryną niesfornych jasnych włosów, szerokimi ramionami i figlarnym spojrzeniem błękitnych oczu.

Kasia wiedziała, wierzyła, iż miłość przyjdzie właśnie tak. Niespodziewanie. Od pierwszego wejrzenia. Jak w romansach. Na mniej się nie godziła.

Zaterkotał telefon, wracając Kasię z marzeń do rzeczywistości. Oczywiście, to mama dzwoni, znowu będzie namawiała, żeby wszystko odwołać.

„Kasiu, złotko moje, posłuchaj mnie, posłuchaj tych, co żyli dłużej niż ty!” – naturalnie, mama płakała, pewnie już od tygodnia – „Jaki ślub miesiąc po poznaniu? Przecież zupełnie się nie znacie!”

Ile można powtarzać to samo?

„Prawdziwej miłości więcej nie trzeba,” powiedziała Kasia z zachwytem, „Tysiąc razy ci to tłumaczyłam. To miłość od pierwszego wejrzenia! Jak w filmie!”

„W filmach, Kasiu, pokazują bajki!” odparła mama, „A w bajkach piszą, iż po ślubie 'żyli długo i szczęśliwie’. I kurtyna! I już nic więcej nie opowiadają. A w życiu po 'długo i szczęśliwie’ zaczynają się codzienne obowiązki: praca, rachunki, dzieci… Chociaż spytałaś, gdzie on pracuje? Czym się zajmuje? Jakie ma plany na przyszłość?”

Kasia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Z Arturem jakoś nie rozmawiali o tym. Ich rozmowy sprowadzały się do zachwyconych wyznań miłości.

„Pracuje… no, coś mówił o logistyce,” wymijająco odpowiedziała Kasia, unikając konkretów, bo mama potrafiła choćby to sprawdzić.

Gdzie pracuje, gdzie pracuje… Dobrze, iż nie spytała o zainteresowania. Bo o pasjach Artura wiedziała jeszcze mniej. Głównie były to spotkania z kumplami przy piwie i granie do późna w gry. Ale czy to miało znaczenie, gdy serce pękało z miłości?

Odbierając słuchawkę, tata wtrącił się do rozmowy.

„Kasia, co możesz mieć wspólnego z kimś, kogo nie znasz? Nie potrafisz choćby powiedzieć, gdzie pracuje!”

„Ale babcia z dziadkiem sobie poradzili, a poznali się jeszcze krócej niż my. Jak się spotkali, od razu do urzędu pobiegli.”

„Raz na ruski rok. Że komuś się udało, to jeden na milion,” dodał ojciec, „Zwykłe szczęście.”

„I mnie się poszczęści!”

„Kasia!”

„Przepraszam, muszę iść. Artur przyjechał,” gwałtownie powiedziała Kasia i, nie czekając na kolejne argumenty, rozłączyła się.

Artur przyjechał ze sklepu w tym, co zdążył kupić: granatowy garnitur, lekko pomięty i ewidentnie nie w jego rozmiarze. Marynarka odstawała na ramionach, a spodnie zdradliwie fałdowały się na butach. W rękach trzymał bukiet stokrotek, przewiązany zwykłą wstążką. Stokrotki były polne, pewnie zebrane po drodze. Ale dla Kasi były najpiękniejszymi kwiatami na świecie.

„Gotowa?” spytał.

Kasia skinęła głową, czując, jak ręce drżą z emocji. Wzięła głęboki oddech i wyszła z mieszkania, zostawiając za sobą wątpliwości, namowy rodziny i zdrowy rozsądek. Szła naprzeciw swojemu przeznaczeniu, jak jej się wydawało.

W urzędzie wszystko poszło gwałtownie i przerażająco zwyczajnie.

Urzędniczka ze zmęczoną twarzą monotonnie wyrecytowała wyuczoną przemowę o tworzeniu nowej rodziny, miłości i wierności. Artur niezdarnie wsunął Kasi pierścionek na palec, a oni uśmiechali się pod błyskami aparatów nielicznych krewnych Artura. Ze strony Kasi nikt nie przyszedł. Wiedziała, iż rodzice obrazili się na jej upór i nie przyjechali na ślub w geście protestu.

Po urzędzie pojechali do domu Artura, do mieszkania, które od przedwczoraj stało się także domem Kasi. Na stole, przykrytym kolorową ceratą, skromnie stały kanapki z szynką, miska sałatki jarzynowej i pokrojone w krążki pomidory z ogórkami. Krewni Artura: ciocia Halina, która to wszystko przygotowała, wcale nie będąc zadowolona, wujek Kazik z ciągłym kacem i kuzynka Ania z zazdrosnym spojrzeniem – pogratulowali młodej parze i, posiedziawszy chwilę, zaczęli się rozchodzić. Mieli takie zrezygnowane miny, jakby przyszli na stypę, a nie na wesele. Kasi było nieswojo, ale starała się nie zwracać na to uwagi.

Gdy ostatni gość wyszedł, Artur odetchnął z ulgą.

„No to wszystko,” powiedział, „Teraz jesteśmy mężem i żoną! Na zawsze!”

Zakręcił ją po pokoju, a Kasia zaśmiała się z radości.

A wieczorem tego samego dnia, zaledwie trzy godziny później, rozpoczął się prawdziwy cyrk, jak trafnie określiłaby to mama Kasi. Artur, odprowadziwszy gości i znudziwszy się, nagle oznajmił, iż świętowanie wesela z rodziną to jedno, a z przyjaciółmi – zupełnie co innego. I bez zastanowienia zebrał się i wyjechał świętować z nimi, zostawiając Kasię samą w ich świeżo upieczonym gniazdku.

„Wkrótce wrócę! Nie mogę odmówić chłopakom, tak mnie prosili, żebym przyjechał, chcą pogratulować, no jak odmówić przyjaciołom w taki dzień?” krzyknął, przemknąwszy obok Kasi jak błyskawica.

„Wkrótce” przeciągnęło się do rana.

Artur wrócił pijany w sztok, nic nie pamiętając. Bełkocząc, przeprosił Kasię, iż ją zanudzał, i, nie czekając na odpowiedź, runął na łóżko, natychmiast zasypiając. Kasia milcząco przykryła go kołdrą.

Ranek przyniósł ze sobą kac Artura i gorzkie rozczarowanie Kasi. Zrozumiała, iż popełniła ogromny błąd, wychodząc za niego tak pochopnie. Ale przyznać się do tego przed sobą, a tym bardziej przed rodzicami, kategorycznie nie chciała. Przecież to miłość! Postanowiła, iż go zmKasia spojrzała na niego przez łzy i powiedziała cicho: „Już nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś traktował mnie jak drugi plan,” a potem zamknęła drzwi za sobą, zostawiając przeszłość tam, gdzie jej miejsce – za sobą.

Idź do oryginalnego materiału