Dziennik, 15 października
Czuję, jakby mój syn, Kamil, stał się niewolnikiem swojej żony. Spotyka się ze mną tylko ukradkiem, jak przestępca. To boli bardziej, niż potrafię wyrazić.
Wychowywałam Kamila sama. Może to moja wina, iż stał się tak zależny od żony? Natalia, moja przyjaciółka od lat szkolnych, powiedziała mi wprost: „Za bardzo go rozpieszczałaś”. Jej słowa palą jak ogień, ale może ma rację. Teraz mieszkam w małym miasteczku pod Kielcami, rzadko widując syna i wnuczkę. Jego żona, Kinga, zawładnęła nim całkowicie, a ja stałam się intruzem w ich życiu.
Kamil urodził się, gdy już dawno pogodziłam się z odejściem jego ojca. Żyliśmy w związku nieformalnym przez cztery lata, ale miłość wygasła. Mój ojciec, przedsiębiorca z sukcesami, kupił mi mieszkanie po maturze, abym była niezależna. W młodości organizowałam tam imprezy, wszystko się zmieniło, gdy poznałam ojca Kamila. Wydawało mi się, iż to na zawsze, ale ciąża zaskoczyła nas oboje. Nigdy nie wahałam się, czy urodzić – od pierwszego dnia wiedziałam, iż to moje dziecko. On próbował wrócić, ale odsunęłam go. Rodzice namawiali: „Zostańcie razem dla syna”. Ja uparcie powtarzałam: „Będę mu i matką, i ojcem”. Tata tylko machnął ręką: „Twoje życie”.
Gdy Kamil miał siedem lat, mój ojciec odszedł. Dotąd nie brakowało nam niczego – zabawki, markowe ubrania, wakacje za granicą. Syn nigdy nie był rozkapryszony. Przyjaciółki pytały: „Jak wychowałaś takie spokojne dziecko, mając tak dużo?” Dumnie odpowiadałam: „Po prostu go kocham. On jest moim jedynym mężczyzną”. Nie przyszło mi do głowy, iż ten „jedyny mężczyzna” pewnego dnia wybierze inną kobietę, odsuwając mnie w cień. Byłam pochłonięta jego szkołą, potem studiami. Gdy nadeszła wojskowa komisja, załatwiłam, by służył w jednostce komendantury. Codziennie nosiłam mu obiady, by zobaczyć jego uśmiech.
Po wojsku rozpoczął studia w Warszawie. Tam, na trzecim roku, poznał Kingę. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, serce zamarło. Była piękna, ale jej spojrzenie – ostre, zimne – wzbudziło we mnie lęk. Od razu wiedziałam: ta kobieta go zniewoli. Tak się stało. Kamil stał się jej cieniem, spełniał każde życzenie, wydawał wszystkie oszczędności na prezenty. Kinga nie musiała choćby manipulować – pozwalała mu tylko siebie kochać, a on tonął w tej miłości. Nasze rozmowy ograniczały się do jego zachwytów nad nią. Czułam, iż tracę syna, ale gryzłam język, udając uprzejmość.
Przed ślubem Kinga postawiła warunki: wesele miało być wystawne. Wydałam niemal wszystkie oszczędności. To nie wystarczyło – przepisałam na Kamila swoje mieszkanie, sama wyprowadzając się do matki. To była moja największa pomyłka. Gdy Kinga dowiedziała się, iż mieszkanie jest tylko na niego, wpadła w szał. Następnego dnia Kamil biegł do notariusza, by dodać ją do aktu własności. Zrozumiałam wtedy, iż moje poświęcenie nic dla niej nie znaczy. Od tamtej pory Kinga trzymała do mnie urazę, a ja stałam się nieproszonym gościem w miejscu, które kiedyś było moim domem.
Gdy urodziła się ich córka, Zosia, wszystko się pogorszyło. Kinga całkowicie zawładnęła Kamilem: pracował, utrzymywał rodzinę, a w domu słuchał jej rozkazów. niedługo znalazła pretekst, by odciąć mnie od wnuczki. „Zosia ma alergię przez twoje koty – oświadczyła. – Przynosisz sierść na ubraniach, to szkodzi dziecku”. To był absurd, ale Kamil jej uwierzył. Przyszedł do mnie, unikając wzroku: „Przyjdę czasem sam”. Jego słowa ciąły jak brzytwa. Mój syn, którego wychowałam, stał się obcy, posłuszny kobiecie, która zbudowała między nami mur.
Teraz Kamil odwiedza mnie potajemnie, jak złodziej. Rozmawiamy przez pół godziny o niczym, nie patrzy mi w oczy, potem ucieka, byle tylko nie spóźnić się do Kingi. Zosię widuję tylko na przedszkolnych akademiach lub pokazach tańca, pod czujnym okiem synowej, która nie pozwala nam się przytulić. W oczach wnuczki zaczyna już błyskać ten sam chłód, co w spojrzeniu matki. Boję się tego. Serce pęka z żalu – tracę nie tylko syna, ale i Zosię.
Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Kinga wzniosła mur, którego nie da się sforsować. Kamil, mój chłopiec, stał się jej marionetką, a ja – zbędnym elementem. Natalia miała rację: rozpieszczałam go, teraz nie potrafi się sprzeciwić. Ale czy da się to naprawić, nie niszcząc jego rodziny? Każda jego tajna wizyta to przypomnienie, iż już go nie mam. Żyję z tym bólem, marząc, by przytulić Zosię, porozmawiać z Kamilem szczerze. Ale Kinga staje między nami jak głaz. I boję się, iż to już na zawsze.