Mąż pod pantoflem spotyka się ze mną w tajemnicy.

twojacena.pl 7 godzin temu

Syn jest tak podporządkowany żonie, iż spotyka się ze mną tylko ukradkiem.

Ja, Wanda Nowak, wychowywałam swojego syna, Krzysztofa, sama. Może sama jestem winna, iż stał się tak zależny od żony, ale świadomość tego rozdziera mi serce. Moja przyjaciółka z dzieciństwa, Danuta, powiedziała mi wprost: „Za bardzo go trzymałaś pod kloszem”. Te słowa bolały, ale zmusiły mnie do myślenia. Teraz mieszkam w małym miasteczku pod Białymstokiem, rzadko widując syna i wnuczkę, bo jego żona, Kinga, zdominowała go całkowicie, a ja stałam się obca w ich życiu.

Krzysztof urodził się, gdy już dawno pogodziłam się z odejściem jego ojca, z którym żyłam w nieformalnym związku przez cztery lata. Mój ojciec, przedsiębiorca, podarował mi mieszkanie po szkole, bym była niezależna. W młodości było to miejsce imprez, ale wszystko się zmieniło, gdy poznałam tamtego. Miłość wydawała się wieczna, ale ciąża zaskoczyła mnie. Nie wahałam się ani chwili, bo w snach już tuliłam dziecko. Ojciec Krzysztofa próbował wrócić, ale odeszłam. Rozstaliśmy się przed porodem. Rodzice namawiali, by ratować związek dla syna, ale powtarzałam: „Będę dla niego i matką, i ojcem”. Ojciec machnął ręką: „Twoje życie”.

Gdy Krzysztof miał siedem lat, mój tata odszedł. Wcześniej niczego nam nie brakowało: zabawki, ubrania, wakacje — syn miał wszystko. Nigdy nie grymasił, a przyjaciółki dziwiły się: „Jak wychowałaś takiego spokojnego chłopca?” Odpowiadałam dumnie: „Po prostu go kocham. On jest moim jedynym mężczyzną”. Wtedy nie myślałam, iż ten „jedyny mężczyzna” wybierze inną kobietę, spychając mnie w cień. Zanurzyłam się w jego nauce, służbie. By uniknął wojska, załatwiłam się z komendantem, więc „służył” w jednostce garnizonowej, a ja codziennie nosiłam mu obiady, łapiąc jego uśmiech.

Po wojsku Krzysztof poszedł na studia, gdzie poznał Kingę. Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam, ścisnęło mnie w piersi. Była piękna, ale jej spojrzenie — ostre i lodowate — wzbudzało lęk. Od razu wiedziałam: ta dziewczyna go zniewoli. I tak się stało. Stał się jej cieniem, spełniał zachcianki, wydawał pieniądze na prezenty, wymyślał niespodzianki, byleby zadowolić. Kinga nie manipulowała wprost — po prostu pozwalała mu się kochać, a on w niej tonął. Nasze rozmowy ograniczyły się do jego zachwytów nad nią. Rozumiałam, iż tracę syna, ale udawałam, zachowując uprzejmość dla synowej.

Przed ślubem Kinga oznajmiła, co chce: wesele ma być wystawne. Wydałam niemal wszystkie oszczędności, by jej dogodzić. Ale to nie wystarczyło — przepisałam mieszkanie na Krzysztofa, wyprowadzając się do matki. To był błąd. Gdy Kinga dowiedziała się, iż dom jest tylko na jego nazwisko, wybuchła gniewem. Następnego dnia Krzysztof pobiegł do notariusza i dopisał ją. Zatrzęsło mi się pod nogami: moja ofiara nic dla niej nie znaczyła. Od tamtej pory Kinga nosiła urazę, a ja stałam się intruzem w domu, który kiedyś był mój.

Gdy urodziła się ich córka, Zosia, wszystko pogorszyło się jeszcze bardziej. Kinga całkowicie zawładnęła Krzysztofem: pracował, utrzymywał rodzinę, w domu wypełniał każde polecenie. Wymyśliła też powód, by zabroniła mi widywać wnuczkę. „Zosia ma alergię przez twoje koty — oznajmiła. — Przenosisz sierść na ubraniach, to szkodzi dziecku”. To był absurd, ale Krzysztof uwierzył. Sam poprosił, bym nie przychodziła, spuszczając wzrok: „Będę wpadał czasem”. Jego słowa ciąły jak nóż. Mój syn, którego wychowałam, stał się obcy, posłuszny żonie, która odgrodziła go ode mnie.

Teraz Krzysztof odwiedza mnie potajemnie, jak złodziej. Gadamy pół godziny o niczym, unika moich oczu, potem ucieka, byle nie spóźnić się do Kingi. Zosię widuję rzadko — tylko na przedszkolnych występach, pod czujnym okiem synowej, która nie pozwala nam się przytulić. Oczy wnuczki zaczynają już przypominać zimne spojrzenie matki, i to mnie przeraża. Serce pęka z tęsknoty: tracę nie tylko syna, ale i wnuczkę.

Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Kinga zbudowała mur, którego nie przebiję. Krzysztof, mój chłopiec, stał się jej marionetką, a ja — zbędna. Danuta miała rację: trzymałam go za mocno, teraz nie potrafi się przeciwstawić. Ale jak to naprawić, nie burząc jego rodziny? Każda jego ukradkowa wizyta to przypomnienie, iż go straciłam. Żyję z tym bólem, marząc, by przytulić Zosię, porozmawiać z synem otwarcie, ale Kinga stoi między nami jak ściana. Boję się, iż ta przepaść będzie już na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału