Mój mąż i jego rodzina wyrzucili mnie z naszym dzieckiem w ulewnym deszczu, ale wstałam wyżej, niż kiedykolwiek mogli sobie wyobrazić. Deszcz lał się jak z cebra, gdy stałam na kamiennych stopniach dworu Kwiatkowskich, przytulając nowonarodzoną Jagodę do klatki piersiowej. Ręce były zdrętwiałe, nogi drżały, a serce, połamane i upokorzone, prawie rzucało mnie na kolana. […]