Matka krzyknęła: Zdradziłeś mnie!, podczas gdy ojciec znikał bez słowa.
Wanda spała twardym snem, gdy telefon rozdarł ciszę nocy. Chwyciła słuchawkę, serce łomoczące w piersi.
Wanda! głos matki drżał rozpaczą. Przyjedź! Natychmiast!
Mamo, co się stało? ocknęła się nagle, próbując opanować niepokój. Znowu kłótnia z tatą? Całe życie się kłócicie, radźcie sobie sami!
Nie ma już z kim się kłócić! wykrztusiła matka, łamiącym się głosem. Twojego ojca już nie ma!
Mamo Tato nie żyje? Wanda zdrętwiała, krew lodowaciała w żyłach.
Przyjedź, zobaczysz sama! rzuciła matka. Nie da się tego mówić przez telefon!
Zobaczyć co?! omal nie wrzasnęła z dezorientacji.
Przyjedź! matka rozłączyła się.
Drżąca, Wanda zaczęła się ubierać. Pognała do rodzinnego domu na przedmieściach Poznania, niezdolna wyobrazić sobie, co ją czeka.
Wanda! Chodź tu! głos matki dźwięczał jak dzwon pogrzebowy.
Co znowu? mruknęła, przecierając załzawione oczy.
Co znowu?! Stoję nad przepaścią, a ona pyta co znowu! matka niemal szlochała.
Mamo, jest siódma rano, sobota próbowała przemówić jej do rozsądku, choć niepokój rósł. Mam plany, dzieci, męża. Wyjaśnij, bo nie przyjadę.
Nie przyjedziesz?! matka zdławiła się oburzeniem. Nic już nie znaczę! Śmiejesz się z mojego bólu!
Mamo, wy z tatą kłóciliście się całe życie przerwała Wanda. Mam dość bycia waszym mediatorem.
Twojego ojca już nie ma! wrzasnęła matka, zanim połączenie się urwało.
Co się dzieje? burknął jej mąż, Marek, przewracając się w łóżku.
Coś poważnego, najwyraźniej odparła cicho, wciąż w szoku. Muszę jechać.
Są nie do zniesienia! wybuchnął Marek. Twoja matka nie rozumie, iż masz własną rodzinę?
Marek, nie zaczynaj. Rodziny się nie wybiera westchnęła. Muszę jechać. Wybacz, dzieci zostawiam pod twoją opieką.
Jakby to było coś nowego mruknął. Powiedz matce: jeżeli jeszcze raz zadzwoni o takiej porze, żądam rozwodu.
Wanda uniosła brew:
Naprawdę?
Nie, oczywiście uśmiechnął się kwaśno. Ale trzeba ją nastraszyć. Może zrozumie.
Nie zrozumie pokręciła głową, pakując torbę.
Całe życie rodzinny dom był polem bitwy. Matka, Halina, wrzeszczała bez przerwy, podczas gdy ojciec, Jan, milczał, zaciskając wargi w cienką linię. Na pozór ignorował jej wybuchy, ale Wanda wiedziała: w środku kipiał.
Kłótnie zaczęły się, gdy była nastolatką. Najpierw rzadkie, potem codzienne. Matka, z głosem jędzy, urządzała sceny, by obudzić całą kamienicę. choćby starcy z ławki pod blokiem kręcili głowami: Jak on z nią wytrzymuje? Biedny człowiek.
Nikt nie pytał, jak Wanda przetrwała to piekło. Z zewnątrz rodzina wydawała się idealna: ojciec prowadził laboratorium na uniwersytecie, dobrze zarabiał, matka nie pracowała, zajmując się domem i córką. Ale zajmowanie się to było zbyt piękne słowo. Halina rządziła wszystkim: mężem, Wandą, choćby sprzątaczką, którą ojciec zatrudnił, by jej ulżyć. Próba daremna.
Kłótnie trwały, publiczne, okrutne. Wanda była tylko kolejnym meblem jej uczucia się nie liczyły. Marzyła o ucieczce. I uciekła. Wyjechała studiować do Poznania, porzucając rodzinną wieś, wracając rzadko. ale każda wizyta zatruwały ich krzyki.
Pewnego dnia ojciec, wyczerpany, ryknął: Czego jeszcze chcesz, Halina? Księżyca z nieba? Matka, zdumiona, iż ośmielił się przerwać, wybuchnęła śmiechem, by na chwilę zamilknąć.
Na ich ślubie matka prześcignęła samą siebie. Szarpała ojca, krytykowała wszystko, a gdy prowadzący zaproponował Janowi toast, skoczyła: Ja to zrobię! Nie można mu powierzyć nic ważnego! Goście wymienili spojrzenia, Wanda płonęła ze wstydu.
Po ślubie ojciec potajemnie kupił jej mieszkanie w Poznaniu, nakazując milczenie przed matką. Dotrzymała sekretu, dzieląc się nim tylko z Markiem. Niespodzianka! zdziwił się. Mam nadzieję, iż nie będziemy mieli takich tajemnic. Nigdy uśmiechnęła się. Odziedziczyłam po tacie: nie znoszę konfliktów.
Wspomnienia zalały ją w trakcie jazdy. Spodziewała się zwykłych narzekań, zmęczonych oczu ojca. ale rzeczywistość okazała się gorsza.
Matka otworzyła drzwi, jęcząc: Dałam mu wszystko młodość, życie! A on śmie!
Mamo, gdzie tata? Wanda chwyciła ją za ramiona.
Twój ojciec uciekł tej nocy! wybuchnęła matka, łzy spływając po twarzy.
Uciekł? Ziemia zniknęła jej spod nóg.
Wyszedł, gdy spałam! Spakował rzeczy i zniknął!
Dzwoniłaś do niego?
Oczywiście! Nie odbiera! Spróbuj ty, on już ze mną nie rozmawia!
Wanda wykręciła numer. Ojciec odebrał natychmiast, spokojnie: Wiem, dlaczego dzwonisz. Zasłużyłem, by nie widzieć twojej matki. Jestem u przyjaciela. jeżeli potrzebujesz, jestem. Dla ciebie.
Tato, gdzie jesteś? spytała, czując przenikliwe spojrzenie matki.
Na wsi. Na razie. Zobaczymy. Dobrze?
Dobrze szepnęła.
Coś mu obiecałaś?! wrzasnęła matka. Temu zdrajcy!
Mamo, dość! Tata nie jest zdrajcą. Ma dość twoich dramatów.
Tak ci powiedział?
Nie, ja. Jest u przyjaciela. Wróci, nie martw się.
Nigdy nie wrócił. Matka odkryła adres, pognała tam. Pukała, krzyczała nikt nie otworzył. Dzwoniła bez końca cisza. Podejrzewała kochankę. Nie znalazłszy jej, wściekłość rosła: Jak śmie odejść bez powodu?



![Życzenia na andrzejki [plus przysłowia i wiersze andrzejkowe]](https://www.rodzice.pl/wp-content/uploads/2021/11/zyczenia-na-andrzejki-1.jpg)






