Marzę, by córka męża sama zapragnęła zamieszkać z teściową.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj znów przemyśliwałem tę sytuację, a adekwatnie to od lat nie daje mi spokoju. Gdy żeniłem się z Dagmarą, wiedziałem, iż mój syn z pierwszego małżeństwa, Kacper, ma córkę – Julkę. Jej matka, Agnieszka, porzuciła ją, kiedy dziewczynka miała zaledwie sześć lat. Spakowała walizki i wyjechała do Holandii z nowym partnerem, jakby dawne życie można tak po prostu wymazać. Od tamtej pory urodziła dwójkę dzieci, a Julkę odwiedza przez wideorozmowę dwa razy w miesiącu. Prezenty wysyła tylko na święta. Widziałem, jak córeczka mojego syna wpatruje się w ekran, czekając, aż mama w końcu powie: „Przyjedź do mnie”. Ale Agnieszka nigdy jej nie zaprosiła. Ani razu nie wróciła, by ją zobaczyć. Po prostu wymazała Julkę ze swojego życia.

Pierwsze lata dziewczynka mieszkała u teściowej – matki Kacpra. Jednak babcia gwałtownie się zmęczyła, nie radziła sobie z nauką, kaprysami i wybuchami złości. W końcu odesłała wnuczkę z powrotem do ojca. Kacper przyprowadził ją pewnego wieczoru, spojrzał mi w oczy i cicho powiedział: „Julka zostanie z nami. Na dłużej.”

Starałem się być dobrym dziadkiem. Kupowałem ubrania, gotowałem jej ulubione potrawy, odbierałem ze szkoły, próbowałem rozmawiać. Ale Julka zamknęła się w sobie. Jakby postawiła między nami niewidzialny mur i choćby nie próbowała go przebić. To nie było zwykłe ignorowanie – ona celowo pokazywała, iż w jej świecie nie mam znaczenia.

Minęły trzy lata. Julka ma teraz dwanaście lat, a jej zachowanie tylko się pogorszyło. Rządzi w naszym mieszkaniu, jakby to był jej dom, a nie nasz. Co wieczór skarży się ojcu: „Dziadek kazał mi posprzątać”, „Dziadek nie kupił mi tego, co chciałam”. A potem dzwoni teściowa, wyrzucając mi, iż „za mało poświęcam czasu dziecku” i iż „sam powinienem dawać przykład, skoro niedługo będę miał kolejnego wnuka”. Ale gdy potrzebuję pomocy – choćby na godzinę – zawsze słyszę wymówki.

Jestem wykończony. Pracuję, dbam o dom, gotuję, a teraz jeszcze czeka nas nowe dziecko. Kacper, choć nie staje zawsze po stronie córki, prosi, żebym był wyrozumialszy. Ale ja nie mam już siły. Julka stała się źródłem ciągłego napięcia. Jest niegrzeczna, roszczeniowa, nigdy nie podziękuje, nie słucha i wiecznie ma pretensje. Nie jest moją krwią i coraz trudniej mi to ukrywać.

Czasem siedzę w nocy w kuchni i myślę: „Gdybym wtedy sprzeciwił się jej przeprowadzce… Gdybym postawił na swoim…” Ale teraz już za późno. Nie mogę odejść – niedługo będziemy mieć wspólnego wnuka. I choć to może brzmieć samolubnie, coraz częściej marzę, żeby Julka sama zapragnęła wrócić do babci. Żeby powiedziała: „Wolę mieszkać z nią”. Nie będę jej zatrzymywać. Nie będę płakać.

Po prostu chcę spokoju. Bez ciągłych pretensji, bez walki o miejsce w tym domu. Chcę, by mój wnuk dorastał w miłości, a nie w atmosferze wiecznych napięć. Może to jedyny sposób, by uratować rodzinę i nie zginąć w tym wszystkim. Czasem najtrudniej jest pogodzić się z tym, iż nie każdą ranę da się zaleczyć.

Idź do oryginalnego materiału