Market sprzedaje odpady za 6 zł?! Rolnik pokazał nagranie, które wstrząsnęło Polską

warszawawpigulce.pl 3 godzin temu

Sadownicy i rolnicy mają dość pośredników. Coraz więcej z nich zaprasza klientów prosto do swoich gospodarstw, by zamiast przepłacać w marketach, sami zebrali jabłka, warzywa czy owoce z pola. Po viralowym nagraniu sadownika z Podkarpacia w Polsce wybuchł prawdziwy boom na samozbiory – nowy trend, który zmienia sposób, w jaki kupujemy jedzenie.

Fot. Warszawa w Pigułce

Sadownicy mają dość. Polacy ruszyli na pola, by zbierać owoce i warzywa sami – nowy trend podbija kraj

W całej Polsce rośnie popularność samozbiorów. To odpowiedź na rosnące ceny żywności i frustrację rolników, którzy coraz częściej nie są w stanie sprzedać swoich plonów po opłacalnych stawkach. Coraz więcej osób zamiast kupować w marketach, jedzie prosto do sadów i gospodarstw, by samodzielnie zebrać owoce i warzywa – taniej, świeżej i z poczuciem wsparcia dla lokalnych producentów.

Sadownik, który wywołał burzę

Andrzej Urbanek z Korczyny (woj. podkarpackie) stał się symbolem nowego trendu po tym, jak opublikował film porównujący ceny jabłek w markecie i w gospodarstwie. W nagraniu pokazuje owoc za 5,99 zł w sklepie i tłumaczy: – Takie jabłka my sadownicy traktujemy jako odpady. To druga kategoria, z której robi się soki.

W skupie kilogram tych samych jabłek kosztuje zaledwie 70 groszy. Tymczasem jabłka deserowe z jego sadu, większe i lepszej jakości, sprzedaje za 4 zł za kilogram – z wysyłką i pakowaniem w cenie. Po publikacji nagrania jego internetowy sklep przeżył oblężenie – po 1600 zamówieniach serwery nie wytrzymały.

Urbanek mówi, iż jego celem nie była reklama, ale pokazanie, jak wielka jest przepaść między rolnikiem a siecią handlową. – Chodzi o uczciwość i zdrowy rozsądek. Cena powinna być adekwatna do jakości – tłumaczy.

„Kupuj polskie, wspieraj swojego”

Film Urbanka zapoczątkował falę komentarzy i dyskusji o tym, jak wspierać rodzimych producentów. – To nie tylko bunt przeciw marketom. To powrót do myślenia patriotycznego – mówi sadownik.

Kupując bezpośrednio od rolników, konsumenci mają pewność pochodzenia produktów, a pieniądze zostają w lokalnej gospodarce. – Współpracuję z małymi sklepami, które są dumne, iż sprzedają polskie jabłka. Zatrudniam Polaków, wysyłam towar przez krajowe firmy kurierskie. To łańcuch, który działa dla nas wszystkich – dodaje Urbanek.

Samozbiory – hit tej jesieni

Zainteresowanie samozbiorami bije rekordy. Platforma MyZbieramy.pl, zrzeszająca gospodarstwa z całego kraju, odnotowuje tysiące odwiedzin dziennie. – Każde ogłoszenie rolnika spotyka się z ogromnym odzewem. Ludzie chcą pomagać i przyjeżdżają z całymi rodzinami, by zbierać plony – mówi Mirosław Biedroń, założyciel platformy.

Rolnicy zapraszają na zbiory cebuli, ziemniaków, papryki czy jabłek. W Mogielnicy można zebrać jabłka po 2 zł za kilogram, gdy w markecie kosztują 6 zł. W okolicach Lublina papryka kosztuje 2 zł za kilogram, a w skupach zaledwie 60 groszy.

– Część rolników organizuje samozbiory z bezradności, ale wielu traktuje to jako nowy sposób sprzedaży. To model, w którym zyskują obie strony – rolnik sprzedaje, a klient kupuje taniej i świeżej – podkreśla Biedroń.

Od frustracji do nowego modelu rynku

Eksperci widzą w samozbiorach coś więcej niż chwilowy trend. – To sygnał, iż Polacy chcą wiedzieć, od kogo kupują. Wolą zapłacić rolnikowi niż sieci handlowej – komentuje Karol Pajewski z portalu Sad24.pl.

Według niego samozbiory i sprzedaż bezpośrednia mogą w przyszłości doprowadzić do odrodzenia lokalnych targowisk i bazarów. – Trzeba tylko umożliwić prawdziwym rolnikom dostęp do miejskich rynków – dodaje.

Choć samozbiory nie zastąpią supermarketów, są ich naturalnym uzupełnieniem. Zapewniają uczciwe ceny, świeże produkty i bezpośredni kontakt z producentem – a przy okazji przywracają Polakom świadomość, skąd naprawdę bierze się ich jedzenie.

Idź do oryginalnego materiału