Teściowa zostaje na lato

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Teściowa zostaje na lato

„Hańciu, może zostanę u was na lato?” powiedziała Helena Bogumiła, wycierając ręce w kuchenną ściereczkę. „Sąsiedzi z góry zalali mi mieszkanie, teraz trzeba remontować. Robotnicy mówią, iż do jesieni nie skończą.”

Hanna zamarła z chochlą w dłoni nad garnkiem pomidorówki. Lato z teściową? Trzy miesiące pod jednym dachem? W myślach przeliczyła wszystkie nadchodzące wakacje dzieci, urlop męża, wyjazdy na działkę… A przez cały ten czas obok będzie Helena Bogumiła ze swoimi uwagami, radami i niezadowoloną miną.

„Oczywiście, mamo” usłyszała swój własny głos. „Zostawajcie. Gdzie indziej mielibyście iść?”

„No to dobrze!” ucieszyła się teściowa. „Nie będę wam ciężarem, pomogę, zajmę się wnukami. Wicio ciągle w pracy, a ty sama z dziećmi się męczysz.”

Witold rzeczywiście wracał późno z biura, ale Hanna doskonale radziła sobie z dziesięcioletnim Kubą i siedmioletnią Zosią. Radziła sobie, dopóki w ich uporządkowane życie nie wkroczyła Helena Bogumiła ze swoimi zasadami.

Już następnego dnia teściowa zabrała się za porządki. Umyła na nowo wszystkie naczynia, bo według niej Hanna źle spłukiwała detergent. Przestawiła produkty w lodówce, tłumacząc, iż wędlina musi leżeć na górnej półce, a nie byle gdzie. Dziecięce zabawki starannie ułożyła w pudełka i schowała do schowka.

„Po co w domu taki bałagan?” powiedziała Zosi, która szukała swojej ulubionej lalki. „Pobawiłaś się posprzątaj.”

Zosia rozpłakała się, a Hanna, zaciąwszy zęby, poszła wyciągać zabawki z powrotem.

„Helena Bogumiła, dzieci powinny czuć się w domu swobodnie” spróbowała zaprotestować.

„Swobodnie nie znaczy po chamsku” odcięła teściowa. „Za moich czasów dzieci były wychowane.”

Kuba, słysząc rozmowę, burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju. W ogóle unikał babci, a ona nieustannie go pouczała: iż muzyka za głośno gra, iż za długo siedzi przy komputerze, iż za głośno się bawi z kolegami na podwórku.

Wieczorem Witold wrócił z pracy zmęczony i głodny. Hanna, jak zwykle, podgrzała mu obiad, ale zanim zdążyła podać, wtrąciła się Helena Bogumiła.

„Wiciu, aleś schudł!” lamentowała, nakładając synowi pełny talerz pomidorówki. „Hańcia źle cię karmi, same te sklepowe półprodukty. Jutro pójdę na targ, kupię prawdziwego mięsa, zrobię kotlety.”

„Mamo, nie trzeba, mamy wszystko” próbował ją powstrzymać Witold, ale matka już się rozpędziła.

„Jak to nie trzeba? Ty jesteś moim synem, ja się o ciebie troszczę! A tu patrzę, całkiem was zaniedbali… Koszule nie wyprasowane, skarpety z dziurami. Za moich czasów żona dbała o męża jak należy.”

Hanna poczuła, jak w środku wszystko w niej wrze. Cały dzień prała, sprzątała, gotowała, woziła dzieci do szkoły i na zajęcia, a tu jeszcze pretensje o brak troski o rodzinę.

„Dbam o rodzinę” powiedziała cicho, ale stanowczo. „Tylko czasy są inne, Helena Bogumiła.”

„Czasy, czasy” skrzywiła się teściowa. „A rodzina zawsze ta sama.”

Witold milczał, metodycznie zajadając się pomidorówką. Nigdy nie wtrącał się w konflikty między żoną a matką, wolał przeczekać z boku. To wkurzało Hannę najbardziej mógłby czasem ją wesprzeć.

Po tygodniu wspólnego życia atmosfera w domu stała się nie do zniesienia. Helena Bogumiła krytykowała wszystko: jak Hanna gotuje, jak wychowuje dzieci, jak prowadzi dom. Wstawała o szóstej rano i hałasowała w kuchni, przygotowując śniadanie „jak należy”. Dzieci narzekały, iż babcia nie daje im spokojnie zjeść, ciągle poprawia, jak trzymać łyżkę i ile żuć.

„Mamo, może pojedziecie do cioci Basi w odwiedziny?” zaproponował Witold podczas kolejnej rodzinnej awantury. „Przecież was zapraszała.”

„A co, ja tu jestem niepotrzebna?” oburzyła się Helena Bogumiła. „Pomagam, staram się, a mnie się wyrzuca! Basia mieszka w kawalerce, tam miejsca nie ma. Czy ja wam przeszkadzam?”

„Nie przeszkadzacie” skłamała Hanna. „Tylko…”

„Tylko co? Mów wprost, co myślisz!”

„Tylko mamy różne spojrzenia na życie” ostrożnie powiedziała Hanna. „I dzieci wychowujemy inaczej.”

„Aha!” tryumfalnie wykrzyknęła teściowa. „Więc o to chodzi! Moje wychowanie wam nie pasuje? A Wicio jaki wyrósł? Porządny człowiek, pracowity!”

„Mamo, daj spokój” zmęczonym głosem poprosił Witold. „Wszyscy jesteśmy zdenerwowani.”

„Nie dam spokoju!” nie ustępowała Helena Bogumiła. „Chcę zrozumieć, co ja złego robię. Czym wam przeszkadzam?”

Hanna wzięła głęboki oddech. Nagromadzona frustracja domagała się ujścia, ale powstrzymywała się ze wszystkich sił.

„Nie przeszkadzacie” powtórzyła. „Ale każda rodzina powinna mieć swoje granice.”

„Granice!” prychnęła teściowa. „Dla własnej matki granice! No, czasy nastały…”

Kuba i Zosia przycupnęli w kącie, przestraszonym wzrokiem obserwując dorosłych. Dzieci wyczuwały napięcie i starały się nie rzucać w oczy.

Następnego dnia Hanna postanowiła porozmawiać z dziećmi. Wiedziała, iż też nie mieli łatwo.

„Jak tam, moje skarby?” zapytała, sadzając je obok siebie na kanapie.

„Babcia jest dziwna” przyznała Zosia. „Ciągle się denerwuje i mówi, iż jesteśmy niegrzeczni.”

„A mi powiedziała, iż komputer psuje mózg” dodał Kuba. „I iż za jej czasów dzieci bawiły się na podwórku, a nie w domu.”

„Babcia po prostu przywykła żyć inaczej” próbowała wytłumaczyć Hanna. „Martwi się o was.”

„Ale ja się przy niej nie czuję dobrze” żałośnie powiedziała Zosia. „Mogę jeść nie w kuchni, tylko tutaj?”

Hanna przytuliła córkę. Sama też przestała czuć się w domu swobodnie. Mieszkanie przestało być ich azylem, miejscem, gdzie można odetchnąć i być sobą. Teraz wszyscy ch

Idź do oryginalnego materiału