Michał z synem oglądali mecz piłki nożnej w telewizji. Maria czekała na męża w sypialni i niepokoiła się. W końcu przyszedł.
– Michał, nie wiem nawet, jak to powiedzieć… Wydaje mi się… a adekwatnie już wiem na pewno, iż będziemy mieli kolejne dziecko – powiedziała w końcu, wypuszczając powietrze.
– No proszę! Niezłe wieści… Ale to dobrze! Anna i Piotr są już prawie dorośli, niedługo wyfruną z domu. Będziemy mieli radość, jeszcze jedno dziecko. Świetnie nam to wyszło! – powiedział mąż, lekko zaskoczony, ale uśmiechnięty.
– Ale ja nie mam już dwudziestu lat, mam 38. W szpitalu położniczym nie przepadają za takimi jak ja – wątpiła Maria.
– Jakie tam lata? W Ameryce ludzie dopiero w takim wieku decydują się na pierwsze dziecko! Popatrz na naszych artystów – ten, jak mu tam… choćby w wieku 80 lat został ojcem, a ja mam dopiero 39. Nie zaprzątaj sobie tym głowy, wszystko będzie dobrze! Nie muszą cię kochać w szpitalu, niech tylko dobrze wykonają swoją pracę. Kochać cię będę ja – uspokajał ją Michał.
Michał i Maria mieli zadbany dom, gospodarstwo, ogród – no bo jak bez tego? Był oczywiście samochód, trochę starszy, i niezawodny traktor. Nie biedowali, jednym słowem.
Córka w tym roku zaczęła ostatnią klasę, miała 17 lat, syn był dwa lata młodszy.
Następnego ranka śniadanie jedli późno – był dzień wolny, więc dzieci długo spały. Gdy wszyscy zebrali się przy stole i z apetytem jedli naleśniki ze śmietaną, Michał przekazał dzieciom nowinę – niedługo w ich rodzinie pojawi się kolejne dziecko, braciszek lub siostrzyczka.
Syn, jak zawsze, był oszczędny w słowach.
– Ciekawe. Dzięki, mamo, za naleśniki – i wrócił do swoich spraw.
Reakcja córki była dla rodziców szokiem. Tego zupełnie się nie spodziewali.
– Na starość wszyscy robią się dziwni, ale wy jesteście na czele! Nie chcę żadnego brata ani siostry! – powiedziała i trzasnęła drzwiami.
Maria rozpłakała się. Michał próbował ją uspokoić:
– Nic się nie martw, przyzwyczają się. Jak się urodzi, jeszcze będą chcieli się nim zajmować. Wszystko się ułoży.
Mijał czas, ale żadnych zmian na lepsze nie było. Córka nie rozmawiała z matką, a potem zaczęła jej otwarcie dogryzać. Maria nie skarżyła się mężowi – i tak już w domu działo się nie wiadomo co, nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sytuacji.
Maria urodziła zdrowego chłopca, nazwali go Andrzej.
Ze szpitala położniczego odbierał Marię mąż. To on przygotował obiad, kupił tort i przywiózł ich do pustego domu. Dzieci wróciły dopiero późnym wieczorem, gdy rodzice już spali.
Syn z czasem przyzwyczaił się do tego, iż ma młodszego brata, i choćby zaczął pomagać matce: potrafił zmienić mu pieluchę, pokołysać, zabierał wózek i wychodził z nim na spacer, żeby mama mogła odpocząć.
Anna ignorowała brata. Uparcie udawała, iż go nie ma. Andrzej był jednak niezwykle spokojnym dzieckiem, jakby czuł, iż nie wszyscy są tu z niego zadowoleni. Prawie nigdy nie płakał i nie przeszkadzał Annie przygotowywać się do egzaminów.
Maria cicho przeżywała sytuację i czuła się winna. Zawsze uważała, iż mają zgraną rodzinę, a teraz jedno zdarzenie wszystko rozbiło.
Pewnego dnia, po kolejnej przykrości ze strony córki, Maria nie wytrzymała.
– Siadaj i słuchaj! Bóg mi świadkiem, długo to znosiłam, ale każda cierpliwość ma swoje granice. Co ty wyprawiasz? Dlaczego uważasz, iż masz prawo obrażać matkę? Nie przestałam cię kochać i nigdy nie przestanę. Kocham wszystkie moje dzieci jednakowo, ale nie pozwolę się więcej ranić.
Czym ci zawiniło to dziecko? Czy przestaliśmy się o ciebie troszczyć? Ubierać cię, karmić? Myślisz, iż jesteśmy starzy i nie mieliśmy prawa mieć dziecka w tym wieku? Anno, choćby się nie obejrzysz, jak czas minie, wyjdziesz za mąż i będziesz miała własne dzieci. I wtedy będziesz potrzebować mojej pomocy. Ale czy będę chciała ci pomóc? Oto jest pytanie.
Niedługo wyjedziesz do miasta na studia. Zastanów się, jak mamy się rozstać. Jak wrogowie czy jak bliscy sobie ludzie?
Anna nic nie odpowiedziała. Nie zmieniła się od razu, ale przestała już mówić matce przykre rzeczy.
– I za to dziękuję – myślała Maria.
Pewnego dnia Maria wyszła na podwórko zająć się gospodarskimi obowiązkami. Andrzej spał. A Anna kołysała brata i choćby śpiewała mu piosenkę.
– Płakał. Wydaje mi się, iż rosną mu ząbki, ma opuchnięte dziąsła – powiedziała matce.
– Możliwe. U ciebie też wcześnie zaczęły rosnąć – odpowiedziała Maria, a w myślach dodała: No i dobrze! Teraz już wszystko będzie dobrze!
P.S.
Okazuje się, iż tak bywa. Gdy między dziećmi jest duża różnica wieku, starsze nie zawsze cieszą się z narodzin młodszych. Ale chyba zdarza się to rzadko.