Wychowuję sama dwoje dzieci. Moja córka Alina niedawno skończyła 7 lat i niedługo pójdzie do pierwszej klasy. Mój syn Artur jeszcze chodzi do przedszkola.
Pewnego razu, patrząc przez okno naszego jednopokojowego mieszkania na światła wielkiego miasta, Alina pomyślała i powiedziała: „Mamo, jesteśmy biedni”. Chociaż jeszcze niedawno cieszyła się lalką, którą zrobiłam własnoręcznie. Mogła chwalić się przed koleżankami tym rękodziełem. Ale dzisiaj świat małej dziewczynki się zmienił. Lalka przestała być interesująca i stała się zbyt prosta.
Alina zrozumiała, iż mama uszyła jej lalkę tylko dlatego, iż nie było nas stać na nowe ubrania ani na nowy plecak, i iż jej marzenie o sukni na bal w przedszkolu, jak u Kopciuszka, się nie spełni.
Przypomniałam sobie, jak odbierałyśmy Artura z przedszkola. Tego dnia posprzeczał się z chłopcem z grupy. Ten nie pozwolił mu bawić się nowym samochodzikiem i nazwał go biedakiem. Syn odpowiedział mu, a wychowawczyni zbeształa mnie za brak wychowania dziecka. Wieczorem tłumaczyłam dzieciom, jak należy się przyjaźnić i nie przejmować drobnostkami.
Po urodzinach koleżanki Alina zaczęła mi opowiadać o zabawie w płatnej sali zabaw, o nowych ubraniach koleżanek i o tym, jak wszyscy zachwycali się prezentami. Opowiedziała też o bogatym własnym pokoju solenizantki w dużym mieszkaniu. Wtedy zdało jej się, iż naprawdę jesteśmy bardzo biedni.
Po wysłuchaniu córki, postarałam się jej wytłumaczyć, iż w rzeczywistości jesteśmy bardzo bogaci, bo mamy siebie nawzajem. Powiedziałam, iż najgorsze, co może się zdarzyć, to utrata bliskiej osoby, a wszystko inne to tylko drobiazgi. Przytuliłam ją i obiecałam, iż niedługo wszystko się ułoży, bo znalazłam dodatkową pracę.
Następnego dnia poszłyśmy do sklepu. Zaprowadziłam Alinę do działu z pięknymi, eleganckimi sukienkami dla dziewczynek. Przymierzyła tę drogą, wymarzoną suknię i buciki, ale odmówiła ich kupna! Widząc jej stanowczość, nie zaczęłam się spierać i odłożyłam rozmowę na wieczór.
W domu Alina mnie zaskoczyła. Po ułożeniu braciszka do snu zaproponowała mi w tajemnicy, aby za pieniądze przeznaczone na suknię kupić Arturowi wóz strażacki! Myśl o zachwycie i euforii młodszego brata z takiego prezentu rozgrzewała jej serce. W tamtej chwili czuła się bardziej niż bogata. A ja poczułam, iż dobrze wychowuję swoje dziecko. Udało mi się przekazać jej prawdziwe wartości.
Mamy siebie nawzajem, kochamy się, myślimy o sobie nawzajem. W tym tkwi siła. A pieniądze z pewnością przyjdą. Wierzę, iż wszystko się ułoży, razem damy radę! Teraz wiem na pewno, iż moja córka będzie wspaniałą starszą siostrą dla dziecka, które dopiero zaczyna rosnąć we mnie. Nauczy maleństwo, czym jest prawdziwe szczęście i wartości.