Mamo, czy to nie lepiej, gdy babcia odejdzie i się zgubi?” – z przekorą zapytała Masha.

twojacena.pl 6 godzin temu

Mamo, a może niech babcia wyjdzie i się zgubi? Wszystkim będzie lepiej – powiedziała wyzywająco Zosia.

Zosiu, nie zapomnij zamknąć drzwi – zmęczonym głosem odpowiedziała mama, wstając od stołu.

Mamo, ile można? Teraz całe życie będziesz mi o tym przypominać? – obrażonym tonem odparła piętnastoletnia Zosia.

Nie całe życie, tylko dopóki z nami mieszka babcia. jeżeli wyjdzie na ulicę, to się zgubi i…

I umrze pod płotem, a my będziemy żyć z poczuciem winy… Mamo, a może i niech? – wyzywająco zapytała Zosia.

Co niech? – nie zrozumiała mama.

Niech wyjdzie i się zgubi. Sama mówiłaś, iż masz jej dosyć.

Jak możesz? To moja teściowa, nie rodzona osoba, ale dla ciebie to własna babcia.

Babcia? – Zosia zmrużyła oczy, jak zawsze, gdy się złościła. – A gdzie ona była, gdy jej synek nas zostawił? Kiedy odmawiała zostawania ze mną? Z własną wnuczką? Nie żałowała cię, gdy harowałaś, żeby zarobić choć złotówkę… A potem jeszcze cię oskarżała, iż mąż odszedł…

Natychmiast przestań! – wrzasnęła mama. – Szkoda, iż ci to wszystko opowiedziałam. – Westchnęła. – Źle cię wychowałam, skoro nie masz litości dla bliskich, dla rodziny. Boję się. Jak się zestarzeję, też tak będziesz do mnie mówić? Co się z tobą stało? Zawsze byłaś taka dobra. Nie mogłaś przejść obok porzuconego kotka czy szczeniaka, od razu niosłaś go do domu. A babcia to nie szczeniak… – Mama zmęczona pokiwała głową. – I tak już jest ukarana. Twój ojciec odszedł nie tylko od nas, ale i od niej.

Mamo, idź do pracy, spóźnisz się. Obiecuję, iż zamknę drzwi – powiedziała Zosia, patrząc na mamę z wyrzutem.

Dobrze, bo jeszcze powiemy sobie za dużo… – ale mama nie ruszyła się z miejsca.

Mamo, wybacz, ale boli patrzeć na ciebie. Skóra i kości. Masz zaledwie czterdzieści lat, a chodzisz zgarbiona jak staruszka, ledwo nogi ciągniesz. Zawsze zmęczona. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Kto ci powie prawdę, jak nie własna córka? – Zosia nie zauważyła, iż znów podniosła głos.

Dziękuję. Dopilnuj, żeby nie włączała gazu i nie lała wody w wannie.

No właśnie, mówię ci, siedzimy z nią jak przykute. Żadnego życia. Mamo, może oddajmy ją do domu opieki? Będzie pod stałym nadzorem. Ona i tak nic nie rozumie…

Znowu zaczynasz? – przerwała mama.

Wszystkim będzie lepiej, zwłaszcza jej – Zosia mówiła dalej, nie zauważając rosnącej irytacji matki.

Nie chcę więcej tego słuchać. Nigdzie jej nie oddam. Ile jej jeszcze zostało? Niech zostanie w domu…

Przeżyje nas wszystkich. Idź do pracy. Nikąd nie wyjdę, drzwi zamknę, obiecuję – powtórzyła złośliwie Zosia.

Wybacz. Naciężyłam ci… Wszyscy się bawią, a ty pilnujesz babci.

Rozmawiały, nie zwracając uwagi na otwarte drzwi do pokoju babci. Na pewno wszystko słyszała, ale raczej nie rozumiała, a za chwilę i tak zapomni.

Mama wyszła do pracy, a Zosia zajrzała do swojego dawnego pokoju, w którym teraz mieszkała babcia.

Babciu, chcesz coś? – zapytała.

Wzrok babci nie wyrażał żadnej prośby.

Chodź, dam ci cukierka – Zosia pomogła babci wstać i zaprowadziła ją do kuchni.

A ty kto? – Babcia wpatrywała się w nią pustym spojrzeniem.

Pij herbatę – Zosia westchnęła i położyła przed babcią cukierka.

Babcia uwielbiała słodycze. Razem z mamą chowały przed nią cukierki, wydając po jednym do herbaty. Zosia patrzyła, jak babcia rozwinęła kolorowy papier. Przez przerzedzone siwe włosy przebijała blada skóra głowy. Zosia odwróciła wzrok.

Dawniej babcia farbowała i układała włosy w wysoką fryzurę. Malowała usta jaskrawą szminką, rysowała szerokie łuki brwi. Zosia pamiętała słodkawy zapach jej perfum. Mężczyźni zawsze się za nią oglądali – aż do dnia, gdy straciła rozum.

Zosia nie potrafiła nazwać, co czuje do babci: litość, żal, niechęć? Krótki dzwonek do drzwi oderwał ją od myśli.

Pewnie mama czegoś zapomniała – podeszła otworzyć.

Ale w drzwiach stał jej przyjaciel, starszy kolega z klasy, Kacper. Mama nie pochwalała ich znajomości, więc przychodził tylko wtedy, gdy jej nie było.

Cześć. Co tak wcześnie? Mama dopiero co wyszła – szepnęła Zosia.

Wiem. Nie zauważyła mnie.

Milu! – dobiegł z kuchni głos babci.

Kto to Milu? – spytał Kacper.

Tak nazywa mamę i uważa ją za swoją córkę. Zaprowadzę ją do pokoju. Idź do łazienki i siedź cicho. Dzisiaj ma moment przytomności – Zosia popchnęła Kacpra w stronę drzwi.

Nikogo tam nie ma – weszła do kuchni i zobaczyła pustą filiżankę oraz papierek na stole.

Chcę herbaty – powiedziała babcia.

Ale… – Zosia zrozumiała bezsens tłumaczeń.

Babcia gwałtownie zapominała, zwłaszcza to, co wydarzyło się przed chwilą. Za to dobrze pamiętała dawne czasy. Często się myliła, nie poznawała ich z mamą. Ale czasem miewała chwile jasności – krótkie i rzadkie.

Zosia nie wiedziała, czy babcia teraz kombinuje, żeby dostać kolejnego cukierka, czy naprawdę zapomniała, iż przed chwilą piła herbatę. Kto to zrozumie? Westchnęła, znów postawiła przed nią filiżankę i położyła kolejnego cukierka.

Babcia długo rozrywała papier nieposłusznymi palcami. Gdy herbaty już nie było, Zosia zaprowadziła ją do pokoju i posadziła na łóżku.

Teraz śpij – powiedziała i zamknęła drzwi.

Z łazienki już wyglądał Kacper.

Mogę wyjść?

Tak. Idź do kuchni – Zosia spojrzała na drzwi, czy na pewno zamknięte, i poszła za nim.

Siedzieli w kuchni, głowa przy głowie, słuchając muzyki w telefonie – każdy miał słuchawkę w uchu. Zosia przymknęła oczy, kołysząc się w rytm. Nie zauważyła, jak babcia wymknęła się do przedpokoju…

GZosia gwałtownie zamknęła drzwi na klucz, a gdy odwróciła się, zobaczyła babcię stojącą w kuchni z cukierkiem w dłoni i uśmiechem, jakby nic się nie stało.

Idź do oryginalnego materiału