Mamo, co myślałaś, oddając dom?

polregion.pl 1 dzień temu

Mamo, o czym ty myślałaś, kiedy oddawałaś dom?

Moje serce pękało z żalu i bezsilności, gdy rozmawiałem z mamą przez telefon. Siedziałem w kuchni, patrząc przez okno na zaśnieżone podwórko, i próbowałem powstrzymać łzy. „Mamo, jak mogłaś? O czym ty w ogóle myślałaś, oddając połowę domu cioci Broni? A teraz ona jeszcze chce się wprowadzić do naszej części! Jestem tak wściekły, iż brakuje mi słów” — wybuchnąłem. Mama milczała na drugim końcu linii, a ja czułem, jak we mnie kipi od poczucia niesprawiedliwości. Kiedyś jej dobroć, z której tak dumna była, wydawała mi się czymś naturalnym. Teraz jednak widzę, do czego doprowadziły jej decyzje, i nie potrafię sobie z tym poradzić.

Wszystko zaczęło się lata temu, gdy moja mama, Wanda Nowak, postanowiła pomóc swojej młodszej siostrze, Bronisławie. Ciocia Bronia znalazła się w trudnej sytuacji: rozwiodła się z mężem, straciła pracę i dach nad głową. Mama, zawsze gotowa nieść pomoc, bez wahania zaproponowała, by zamieszkała w naszym domu. Był to stary, piętrowy dom, który odziedziczyliśmy po babci. Rodzice mieszkali na parterze, a pierwsze piętro stało puste. Wtedy wydawało się, iż to tylko chwilowe rozwiązanie — ciocia pomieszka, dopóki nie stanie na nogi. Ale zamiast szukać własnego mieszkania, Bronia została na długo. A potem mama zrobiła coś, czego do dziś nie potrafię zrozumieć: przepisała na nią połowę domu, twierdząc, iż to jedyne sprawiedliwe wyjście. „To moja siostra, jak mogłabym ją zostawić?” — mówiła, gdy próbowałem się sprzeciwić.

Byłem wtedy młody, dopiero zaczynałem dorosłe życie, i nie mieszałem się w te sprawy. Ale pamiętam, jak tata, Jan Kowalski, był przeciwny tej decyzji. Narzekał, iż dom to nasze rodzinne dziedzictwo i oddawanie jego części obcej osobie, choćby jeżeli to krewna, to błąd. Mama jednak uparła się, zasłaniając się swoją dobrocią i poczuciem obowiązku. Tata w końcu się poddał, ale widziałem, jak bardzo go to bolało. A teraz, po latach, sam znalazłem się w sytuacji, w której mamina „dobroć” zwróciła się przeciwko mnie.

Teraz mieszkam w tym samym domu z żoną, Kasią, i naszymi dwójką dzieci. Po śmierci taty mama przeprowadziła się do mieszkania w Warszawie, a dom został mój. Ale druga połowa, należąca do cioci Broni, stała się prawdziwym utrapieniem. Bronisława nigdy nie zadbała o własne lokum. Mieszka na piętrze, ciągle narzeka na życie i prosi nas o pieniądze albo pomoc. Starałem się być cierpliwy, w końcu to siostra mamy. Ale niedawno przesadziła: oznajmiła, iż chce zamieszkać na parterze, w naszej części, bo jej pokój jest „za zimny” zimą. Gdy odmówiłem, zaczęła wypominać mi niewdzięczność, mówiąc, jak wiele dla naszej rodziny zrobiła. Byłem w szoku — jakie niby zasługi? Wszystko, co widzę, to jej niechęć do wzięcia odpowiedzialności za własne życie.

Zadzwoniłem do mamy, żeby o tym opowiedzieć, ale zamiast wsparcia usłyszałem tylko westchnienia i wymówki. „No cóż, synu, Bronia to przecież rodzina, trzeba jej pomóc” — powiedziała. Nie wytrzymałem i wykrzyczałem: „Mamo, to ty ją przyzwyczaiłaś, iż wszystko jej się należy! Po co oddałaś jej połowę domu? Teraz uważa, iż ma prawo do wszystkiego!” Mama zaczęła mówić, iż nie spodziewała się takiego obrotu spraw, iż chciała dobrze, ale czułem, iż po prostu ucieka od odpowiedzialności za swoje czyny. Jej dobroć, z której tak była dumna, teraz ciąży mi jak kamień.

Nie wiem, co robić dalej. Z jednej strony nie chcę kłócić się z ciocią Bronią — to w końcu rodzina, i trochę mi jej szkoda. Z drugiej strony mam dość jej ciągłych roszczeń i uczucia, iż nasz dom już nie do końca jest nasz. Kasia też jest wściekła i rozumiem ją: pracuje, żeby utrzymać rodzinę, a tu jeszcze ciocia, która zachowuje się, jakbyśmy byli jej coś winni. Rozmawialiśmy choćby o sprzedaży domu i przeprowadzce, ale to takie trudne — tu spędziłem dzieciństwo, tu są wspomnienia o tacie, o babci. I wiem, iż mama będzie przeciw, choć sama już tu nie mieszka.

Czasem myślę: a co by było, gdyby mama wtedy nie oddała połowy domu? Może ciocia Bronia wzięłaby się w garść i ułożyła sobie życie? Czy ja jestem po prostu zbyt surowy i powinienem być wyrozumialszy? Ale gdy przypominam sobie, jak bez skrępowania prosi się do naszej części, znów wzbiera we mnie gniew. Nie chcę, żeby moje dzieci dorastały w atmosferze ciągłych sporów. Chcę, żeby nasz dom był miejscem, gdzie wszyscy czujemy się bezpiecznie i szczęśliwie.

Wczoraj znowu rozmawiałem z mamą, próbując wytłumaczyć, jak mi ciężko. Obiecała porozmawiać z Bronią, ale nie wierzę, iż coś to zmieni. Mamina dobroć kiedyś wydawała mi się jej największą zaletą, teraz widzę, jak może stać się źródłem problemów. Kocham swoją rodzinę, ale muszę znaleźć sposób, by chronić swój dom i swój spokój. Może będę musiał postawić twarde granice z ciotką, choćby jeżeli to będzie trudne. Albo znajdę w sobie siłę, żeby wybaczyć mamie i zaakceptować sytuację. Ale jedno wiem na pewno: nie chcę już być zakładnikiem cudzych wyborów.

Idź do oryginalnego materiału