Mamo, a może babcia powinna odejść, żeby się pogubić? Tak wszystkim będzie lepiej!

twojacena.pl 2 dni temu

**Dzisiaj w moim dzienniku…**

„Mamo, może niech babcia wyjdzie i się zgubi? Wszystkim będzie lepiej” – powiedziała z wyzwaniem Zosia.

„Zosiu, zamknij drzwi” – zmęczonym głosem odpowiedziała mama, wstając od stołu.

„Mamo, ile można? Teraz już do końca życia będziesz mi o tym przypominać?” – obrażonym tonem odparła piętnastoletnia Zosia.

„Nie do końca życia, tylko dopóki babcia tu mieszka. jeżeli wyjdzie na ulicę, zgubi się i…”

„…i umrze pod płotem, a my będziemy żyć z poczuciem winy. Mamo, a może… i dobrze?” – zaczepnie zapytała Zosia.

„Co *może i dobrze*?” – nie zrozumiała mama.

„Niech wyjdzie i się zgubi. Sama mówiłaś, iż masz ją dość.”

„Jak możesz? To moja teściowa, nie krew, ale dla ciebie to przecież rodzona babcia!”

„Babcia?” – Zosia zmrużyła oczy, jak zawsze, gdy się wściekała. „A gdzie ona była, gdy jej syn nas rzucił? Gdy nie chciała ze mną zostać? Ze swoją wnuczką? Nie żałowała ciebie, gdy harowałaś za grosze… I jeszcze ciebie obwiniała, iż mąż odszedł!”

„Natychmiast przestań!” – pisnęła mama. „Źle zrobiłam, iż ci to wszystko opowiedziałam…” – westchnęła. „Zawiodłam jako matka, skoro nie masz litości dla bliskich. Boję się… Gdy się zestarzeję, też tak będziesz do mnie mówić? Co się z tobą stało? Zawsze byłaś dobra. Nie mogłaś przejść obok porzuconego kota, a babcia to nie zwierzę…” – Mama pokręciła głową. „I tak jest ukarana. Twój ojciec odrzucił nie tylko nas, ale i ją.”

„Mamo, idź do pracy, bo się spóźnisz. Obiecuję, iż zamknę drzwi” – Zosia spojrzała na mamę z wyrzutem.

„Dobrze, bo jeszcze nawymyślamy sobie…” – ale mama nie ruszyła się.

„Mamo, wybacz, ale boli patrzeć, jak wyglądasz. Skóra i kości. Masz tylko czterdzieści lat, a chodzisz zgarbiona jak staruszka. Zawsze zmęczona. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Kto ci powie prawdę, jeżeli nie własna córka?” – Zosia nie zauważyła, iż znów podniosła głos.

„Dziękuję… Dopilnuj, żeby nie włączała gazu i nie lała wody w łazience.”

„Widzisz? Siedzimy z nią jak przykute. Żadnego życia. Mamo, oddajmy ją do domu opieki. Będzie pod opieką, ona i tak nic nie rozumie…”

„Znowu zaczynasz?” – przerwała mama.

„Wszystkim będzie lepiej, jej przede wszystkim” – ciągnęła Zosia, ignorując narastającą irytację matki.

„Nie chcę tego słuchać. Nigdzie jej nie oddam. Ile jej zostało? Niech umrze w domu…”

„Ona nas pewnie przetrwa. Idź do pracy. Nie wyjdę, drzwi zamknę, obiecuję” – powtórzyła złośliwie Zosia.

„Przepraszam… Wszyscy mają wolne, a ty musisz pilnować babci.”

Nie zauważyły otwartych drzwi do pokoju babci. Słyszała wszystko, ale pewnie nic nie zrozumiała. Za chwilę i tak zapomni.

Mama wyszła, a Zosia zajrzała do swojego dawnego pokoju, teraz babcinego.

„Babciu, chcesz coś?” – zapytała.

Babcia patrzyła pustym wzrokiem.

„Chodź, dam ci cukierka” – Zosia pomogła jej wstać i zaprowadziła do kuchni.

„A ty kto?” – babcia wpatrywała się w nią bez zrozumienia.

„Pij herbatę” – Zosia westchnęła i położyła przed nią cukierka.

Babcia uwielbiała słodycze. Z mamą chowały przed nią cukierki, dawali po jednym do herbaty. Zosia obserwowała, jak babcia niezdarnie rozwinęła kolorowy papier. Przez przerzedzone siwe włosy prześwitywała blada skóra głowy. Zosia odwróciła wzrok.

Dawno temu babcia farbowała włosy, układała je w kok, malowała usta jaskrawą pomadą. Zosia pamiętała jej słodkawy zapach perfum. Mężczyźni się za nią oglądali… Dopóki nie straciła rozumu.

Zosia nie potrafiła nazwać, co czuje: litość, żal, niechęć? Dzwonek do drzwi oderwał ją od myśli.

„Mama chyba czegoś zapomniała” – podeszła do drzwi.

Ale stał tam jej kolega, licealista Krzysiek. Mama nie lubiła ich przyjaźni, więc przychodził, gdy jej nie było.

„Cześć. Co tak wcześnie? Mama dopiero wyszła” – szepnęła Zosia.

„Wiem. Nie zauważyła mnie.”

„Danusiu!” – dobiegł z kuchni głos babci.

„Kto to Danusia?” – spytał Krzysiek.

„Tak nazywa mamę, myśli, iż to jej córka. Zaprowadzę ją do pokoju. Idź do łazienki i siedź cicho. Dziś ma *jasny moment*.” – Zosia popchnęła go w stronę łazienki.

„Nikogo nie ma” – powiedziała, wchodząc do kuchni. Widziała pustą filiżankę i papierek po cukierku.

„Chcę herbaty” – oznajmiła babcia.

„Ale…” – Zosia zrozumiała bezsens tłumaczeń.

Babcia gwałtownie zapominała, zwłaszcza to, co właśnie się stało. Za to pamiętała dawne czasy. Często myliła osoby, nie poznawała ich. Ale czasem – rzadko – miała chwile przytomności.

Zosia nie wiedziała, czy babcia udaje, żeby dostać cukierka, czy naprawdę zapomniała o herbacie. Ktokolwiek to rozgryzie? Westchnęła, nalala nową herbatę i położyła kolejnego cukierka.

Babcia długo rozpakowywała go drżącymi palcami. Gdy wypiła herbatę, Zosia odprowadziła ją do łóżka.

„Śpij teraz” – powiedziała i zamknęła drzwi.

Z łazienki wyjrzał Krzysiek.

„Mogę wyjść?”

„Tak. Idź na kuchnię.” – Zosia sprawdziła drzwi i poszła za nim.

Siedzieli na kuchni, słuchając muzyki w jednych słuchawkach. Zosia przymknęła oczy, kołysząc się w rytm. Nie zauważyła, jak babcia wymknęła się do przedpokoju…

Gdy Zosia wyszła odprowadzić Krzysztofa, zobaczyła otwarte drzwi. Wpadła do pokoju – babci nie było.

„Drzwi… Nie zamknęłam. Wyszła. Mama pomyśli, iż specjalnie!” – załamała się, prawie płacząc.

„Czemu tak pomyśli?” – spytał Krzysiek.

„Nie rozumiesz. Właśnie dziś mów„Bo właśnie dziś mówiłam, iż lepiej, jakby się zgubiła…” – szepnęła Zosia, a Krzysiek, widząc jej łzy, mocno ścisnął jej dłoń i powiedział: „Znajdziemy ją, obiecuję”.

Idź do oryginalnego materiału