W małym miasteczku pod Krakowem, gdzie stare jabłonie skrywają wspomnienia przeszłości, moje życie w wieku 52 lat przyćmiła zdrada, której nie potrafię wybaczyć. Nazywam się Bożena, a moja mama, Halina Nowak, swoją decyzją o spadku złamała mi serce. Zostawiła wszystko mojemu bratu, a teraz dziwi się, dlaczego przestałam ją odwiedzać, pomagać i troszczyć się o nią. Jej zdumienie jest jak sól na ranę, a mój ból to cena za lata oddania, których nie doceniła.
**Rodzina, dla której żyłam**
Byłam starszą córką w rodzinie. Mama wychowywała nas z bratem Jackiem sama, odkąd ojciec odszedł, gdy miałam dziesięć lat. gwałtownie musiałam dorosnąć: gotowałam, sprzątałam, pilnowałam młodszego Jacka, podczas gdy mama harowała na dwóch etatach. Zawsze mówiła: „Bożena, jesteś moją podporą”. Byłam z tego dumna, rezygnowałam z marzeń, by pomóc rodzinie. Jacek zaś rósł beztrosko – był maminym pupilem, jej „synkiem”, którego rozpieszczała.
Wyszłam za mąż, urodziłam dwójkę dzieci, ale nigdy nie zapominałam o mamie. Gdy chorowała, woziłam ją po lekarzach, kupowałam leki, przyjeżdżałam co tydzień z zakupami. Jacek, choć mieszkał w tym samym miasteczku, rzadko się pojawiał. Ożenił się, miał syna, ale jego wizyty u mamy były raczej dla pokazu. Nie oceniałam – myślałam, iż tak musi być: ja, starsza, biorę na siebie więcej. Ale decyzja mamy o spadku przewróciła wszystko do góry nogami.
**Cios, którego się nie spodziewałam**
Rok temu mama oznajmiła, iż przepisała dom, działkę i oszczędności na Jacka. „On jest mężczyzną, musi wychować syna, a ty, Bożena, i tak sobie radzisz” – powiedziała. Zdrętwiałam. Dom, który pomagałam remontować, ogród, który pielęgnowałam, pieniądze, do których sama się dokładałam – wszystko poszło dla brata. Dla mnie nie zostało nic, choćby symbolicznej części. Słowa mamy były jak policzek: moje życie, moja troska, moje poświęcenie nic nie znaczyły.
Próbowałam z nią rozmawiać, tłumaczyć, jak bardzo mnie to boli. „Mamo, zawsze byłam przy tobie, dlaczego tak postąpiłaś?” Machnęła ręką: „Nie bądź zachłanna, Bożena, masz męża, dzieci, a Jacek to mój syn”. Jej obojętność coś we mnie zabiła. Jacek, gdy dowiedział się o spadku, tylko wzruszył ramionami: „Mama wie najlepiej”. Nie zaproponował podziału, nie podziękował za lata, gdy ciągnęłam rodzinę. Ich zmowa – mama i brat – stała się zdradą, której nie potrafię zapomnieć.
**Mój ból i zerwanie**
Od tamtej pory przestałam jeździć do mamy. Nie dzwonię, nie przywożę jedzenia, nie pytam, jak się czuje. Moje dzieci, Ola i Krzysiek, dopytują: „Mamo, co z babcią?” Nie wiem, jak wytłumaczyć, iż babcia wybrała ich wujka, a nie mnie. Mąż, Marek, podtrzymuje mnie na duchu: „Bożena, nie musisz znosić takiego traktowania”. Ale wewnątrz jestem rozdarta. Mam 52 lata i też jestem zmęczona – pracą, obowiązkami, życiem. Ja też potrzebuję wsparcia, ale mama tego nie widzi.
Dzwoni, narzeka przed znajomymi, iż ją „porzuciłam”. „Bożena jest niewdzięczna, tyle dla niej zrobiłam, a ona się odwróciła” – mówi, a plotki docierają do moich uszu. Niewdzięczna? Oddałam jej 30 lat swego życia, a ona oddała wszystko bratu, który zaglądał raz na miesiąc. Jej zdziwienie to tylko kpina z mojego bólu. Nie jestem chciwa, nie potrzebuję jej domu. Potrzebuję sprawiedliwości, uznania, miłości, których mi nie dała.
**Ostatnia kropla**
Niedawno Jacek do mnie zajrzał. „Mamie jest źle, przyjedź, pomóż” – powiedział. Zapytałam: „A ty dlaczego nie pomagasz? Przecież masz cały jej spadek”. Wymamrotał coś o braku czasu i wyszedł. Wtedy zrozumiałam: nic się nie zmieni. Mama i brat uważają, iż powinnam im służyć, choćby gdy mnie odrzucili. Już nie przyjadę. Niech Jacek, z domem i oszczędnościami, zajmie się opieką.
Czuję wyrzuty sumienia – mama się starzeje, jest jej ciężko. Ale nie potrafię przekroczyć samej siebie. Jej decyzja o spadku to nie tylko pieniądze czy dom, to wybór, w którym okazałam się niepotrzebna. Nie udawam, iż wszystko w porządku, gdy moje serce jest złamane. Moje dzieci, mój mąż – to moja rodzina. Dla nich żyję, nie dla tych, którzy mnie nie doceniają.
**Mój krzyk o sprawiedliwość**
Ta historia to moje wołanie o prawo do bycia usłyszaną. Halina Nowak może nie chciała mnie zranić, ale jej wybór zniszczył naszą więź. Jacek może nie rozumie, jak bardzo mnie to boli, ale jego obojętność pogłębia ranę. W wieku 52 lat chcę żyć dla siebie, dla tych, którzy mnie kochają. Niech mama się dziwi, niech plotki krążą po miasteczku – ja nie wrócę. Jestem Bożena i wybieram swoje godność, choćby jeżeli mam stracić matkę.