Mama oddała nam jedyne mieszkanie, a żona zamieniła moje życie w piekło — odkryłem jej prawdziwe oblicze po ślubie

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Mama oddała nam jedyne mieszkanie, a żona zamieniła moje życie w piekło” — jak zobaczyłem jej prawdziwą twarz po ślubie

Nigdy nie byłem bogaty, nie nosiłem modnych ubrań ani nie jeździłem zagranicznym samochodem. Wychowałem się w zwykłej robotniczej rodzinie w Lublinie. Ojciec zmarł, gdy byłem jeszcze nastolatkiem, a mama od tamtej pory ciągnęła nas oboje na swoim barku. W dzień handlowała na targowisku, a nocami dorabiała jako sprzątaczka w pobliskim supermarkecie. Wszystkie pieniądze szły na jedzenie, rachunki, a przede wszystkim — na moją edukację. Marzyła, żebym miał inne życie. Jasne. Spokojne. Udane.

Na drugim roku studiów zakochałem się. Bez pamięci. Bez rozsądku. Nazywała się Kasia. Piękność, pierwsza piękność całego wydziału. Wysoka, żywiołowa, z pewnością siebie w głosie, od której chłopakom mięknęły kolana. Tego roku wygrała choćby tytuł „Miss Uniwersytetu”.

Nie sądziłem, iż kiedykolwiek na mnie spojrzy. Pewnego dnia na egzaminie z ekonomii usiadła obok. Nie wiedziała czegoś, poprosiła o podpowiedź. Pomogłem. Potem — jeszcze raz. Potem — znów. Tak to się zaczęło. Pomagałem jej z referatami, pracami zaliczeniowymi, pisałem ściągi. W końcu zaprosiła mnie do kina. Powiedziała, iż chce się odwdzięczyć. Nie wierzyłem w swoje szczęście.

Rok później oświadczyłem się. Kasia się zgodziła. Byłem pewien, iż to szczyt mojego szczęścia. Wydawało nam się, iż przed nami całe życie. Ale już wtedy pojawiły się pierwsze ostrzeżenia. Jej rodzice przyjęli mnie z dystansem. Powiedzieli wprost, iż córka mogła znaleźć kogoś „zamożniejszego”. Nie odpowiedziałem. Przecież nie dla pieniędzy się kochamy, prawda?

Po ślubie nie mieliśmy własnego mieszkania. Wtedy moja biedna mama ofiarowała nam kawalerkę, którą właśnie odziedziczyła po kuzynce. Sama przeprowadziła się z powrotem na wieś, do starego domu, w którym dorastała. Powiedziała: „Już prawie sześćdziesiątka, tam będzie mi spokojniej. A wy zaczniecie tu swoje życie”.

Kasia nie była zachwycona tym mieszkaniem, ale się zgodziła. Jej rodzice podarowali jej na ślub nowe auto. To był prezent tylko dla niej — nie zapominała mi o tym przypominać. Gdy pewnego razu poprosiłem o podwiezienie do mamy — zaledwie trzydzieści kilometrów — rzuciła zimno:

— Jestem twoją kierowcą? jeżeli chcesz, jedź pociągiem. Do twojej dziury nie jadę.

Od tamtej pory jeździłem sam. Co tydzień, bez wyjątków. Przywoziłem jedzenie, leki, pomagałem w domu. Mama nigdy nie prosiła. Ale wiedziałem, iż jest jej ciężko. Emerytury ledwo starczało.

Tymczasem Kasia nie odmawiała sobie niczego. Zakupy? Proszę bardzo. Imprezy u przyjaciółek? Zawsze. Ale gdy ja prosiłem, żeby odwiedzić ze mną wujka czy przyjść na urodziny maminej koleżanki — zaczynała histerię. Gdy nalegałem, spałem na podłodze, na materacu. Bez słowa, bez wyjaśnień.

Zaczęła zarzucać mi, iż „za dużo wydaję na matkę”.

— Ożeniłeś się ze mną, czy z mamcią? Przestań jej dawać pieniądze! Jest stara, niech siedzi cicho! — wykrzyczała któregoś wieczoru przy kolacji.

Patrzyłem na nią i nie poznawałem. Gdzie była ta czuła, radosna dziewczyna, z którą biegałem do kina i piłem kawę między wykładami? Jej miejsce zajęła zimna, wyrachowana kobieta, dla której wszystko było kalkulacją.

Gdy wytłumaczyłem, iż mama jest chora, iż potrzebuje leków, iż bez mojej pomocy sobie nie poradzi — Kasia wstała i powiedziała:

— Wybierz: albo ja, albo niech sama się martwi. jeżeli odejdę, nie pożałujesz.

Milczałem. W nocy nie spałem. Rano zawiozłem mamie zakupy, usiadłW parku pod jej blokiem rozpłakałem się pierwszy raz w życiu, i wtedy zrozumiałem, iż czas odejść, bo żaden mężczyzna nie powinien wybierać między miłością do matki a miłością do żony.

Idź do oryginalnego materiału