Mam siostrę, z którą nie chcę mieć już nic wspólnego

newsempire24.com 2 tygodni temu

Mam siostrę, z którą nie chcę już mieć nic wspólnego. Nasza więź od dawna jest popękana, a teraz już wiem – jesteśmy zbyt różne, by się dogadać. Nazywa się Agnieszka, mieszka w luksusowej willi na obrzeżach dużego miasta. W jej domu jest wszystko: przestronne pokoje, nowoczesny sprzęt, choćby basen w ogrodzie. Agnieszka osiągnęła to sama – najpierw pracowała za granicą, potem założyła własną firmę w Polsce. Jest prawnikiem i, trzeba przyznać, bardzo dobrą. Ale jej sukces nie czyni z niej osoby, z którą miło się rozmawia.

Nazywam się Kinga, jestem od Agnieszki pięć lat młodsza. Dorastałyśmy razem w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znali. Nasi rodzice byli zwykłymi ludźmi: mama pracowała w szkole, tata – w fabryce. W dzieciństwie byłyśmy blisko, dzieliłyśmy się sekretami, razem marzyłyśmy o przyszłości. Z wiekiem Agnieszka się zmieniła. Zawsze była ambitna, chciała więcej, niż mogło jej dać nasze miasto. Po maturze wyjechała studiować do Warszawy, potem za granicę. Byłam z niej dumna, wierzyłam, iż osiągnie wiele i pozostanie tą samą ciepłą osobą. Ale się myliłam.

Gdy Agnieszka wróciła po kilku latach, była już zupełnie inną kobietą – chłodną, wyniosłą. Mówiła do mnie, jakbym nie była siostrą, ale przypadkową znajomą, która nie rozumie jej „wysokiego poziomu życia”. Jej słowa często brzmiały jak wyrzuty: dlaczego nie dążę do więcej, dlaczego żyję „tak skromnie”? A ja nigdy nie chciałam z nią rywalizować. Mam swoje szczęście: pracuję w bibliotece, mam męża Jacka i dwoje dzieci. Nie jesteśmy bogaci, ale jesteśmy szczęśliwi. Lubię swoją pracę, rodzinne wieczory, spacery z dziećmi. Dla Agnieszki to jednak chyba zbyt nudne i mało istotne.

Pewnego razu zaprosiłam ją na urodziny mojej córki. Myślałam, iż to szansa, by odbudować relację. Agnieszka przyjechała, ale cały wiecznx zachowywała się, jakby robiła nam łaskę swoją obecnością. Krytykowała wszystko: jedzenie, nasz skromny dom, choćby nasze metody wychowawcze. Mojej córce Zosi podarowała drogiego tableta, ale dodała: „Może w końcu nauczysz się czegoś pożytecznego”. Byłam w szoku. Jacek próbował rozładować napięcie, ale Agnieszka tylko wzdychała i co chwilę spoglądała na zegarek. Tamtego wieczoru zrozumiałam: nie chcę jej więcej widzieć.

Ostatnią kroplą była sytuacja z naszą mamą. Zachorowała poważnie i potrzebowała operacji. Opiekowałam się nią, brałam urlopy, szukałam lekarzy. Agnieszka wiedziała o tym, ale choćby nie zadzwoniła, nie przyjechała. Wysłała tylko wiadomość: „Podaj numer konta, przeleję pieniądze”. Nie prosiłam jej o pieniądze – chciałam, by była blisko, wsparła mamę. Ale dla Agnieszki, widocznie, wszystko mierzy się w złotówkach. Mama wyzdrowiała, ale nigdy nie doczekała się telefonu od starszej córki. To złamało jej serce, a mnie otworzyło oczy na to, kim stała się moja siostra.

Teraz Agnieszka żyje swoim życiem, a ja swoim. Czasem pisze, zaprasza do siebie, do swojej willi, ale odmawiam. Nie chcę słuchać jej pouczeń ani patrzeć, jak chwali się swoim majątkiem. Nie potrzebuję jej pieniędzy ani prezentów. Cenię swoją rodzinę, dzieci, nasze proste radości. Może uważa mnie za nieudacznice – niech tak będzie. Wiem, iż szczęścia nie ma w basenie ani w drogich samochodach.

Czasem tęsknię za tą Agnieszką, którą pamiętam z dzieciństwa. Ale tamta dziewczynka już nie istnieje. Zastąpiła ją kobieta, która zapomniała, co to rodzina. Nie żywię urazy, ale nie chcę jej też w swoim życiu. Mam męża, dzieci, przyjaciół – ludzi, którzy cenią mnie taką, jaką jestem. A Agnieszka niech zostanie w swoim idealnym świecie. Może kiedyś zrozumie, co straciła.

Idź do oryginalnego materiału