„Mam 67 lat i czuję się osamotniona. Proszę dzieci o pomoc, ale odrzucają mnie. Jak dalej żyć?”

newsempire24.com 4 dni temu

Dzisiaj znów czuję ten ciężar na sercu. Mam 67 lat i mieszkam sama. Mój mąż odszedł dawno temu, a ja wciąż nie potrafię sobie poradzić z tą pustką. Błagam dzieci, żeby mnie do siebie zabrały, ale odmawiają. Nie wiem, jak żyć dalej… W hałaśliwych miastach, takich jak Kraków, samotność staje się szczególnie dotkliwa. Tłumy obcych ludzi na ulicach nie przynoszą ukojenia, zwłaszcza starszym osobom. W moim wieku nawiązywanie nowych znajomości wydaje się niemożliwe, a tęsknota staje się codziennym towarzyszem.

Może dziś porozmawiamy o samotności na emeryturze i posłuchamy, co na ten temat mówi psycholog. Może moja historia pomoże komuś znaleźć siłę, by coś zmienić.

Mam 67 lat, mieszkam sama w małym mieszkaniu na obrzeżach Krakowa. Mój mąż zmarł wiele lat temu. Wciąż pracuję, bo tylko praca ratuje mnie od nudy. Ale od dłuższego czasu funkcjonuję jak automat – nic mnie nie cieszy, wszystko wydaje się szare i pozbawione sensu.

Nie mam żadnego hobby i choćby nie staram się go znaleźć. Chyba jestem już na to za stara. Zaproponowałam synowi i jego rodzinie – mają troje dzieci – żeby się do mnie wprowadzili, ale synowa odmówiła. Pewnie nie chce mieszkać pod jednym dachem ze staruszką.

Myślałam też o przeprowadzce do córki, ale ona ma własną rodzinę i też nie chce, żebym z nimi mieszkała. Choć zawsze cieszą się, gdy ich odwiedzam. Robią herbatę, szykują pyszny obiad, słuchają moich opowieści. Ale im częściej tam bywam, tym trudniej wracać do pustego mieszkania. A jednak muszę…

Zofia – bo tak mam na imię – nie wie, jak przerwać to błędne koło. Jej życie, choćby w wieku 67 lat, nie powinno być tak smutne. Jedyny promyk nadziei to fakt, iż zaczęła myśleć o zmianach i szukać sposobów, by poradzić sobie z samotnością. To jej szansa.

Brak zainteresowań, a co gorsza, brak chęci, by je znaleźć, mogą być oznaką depresji. Zofii warto polecić wizytę u neurologa, psychologa albo terapeuty – radzi specjalista.

Według eksperta, 67 lat to w dzisiejszych czasach wcale nie starość. Problem nie leży w tym, iż dzieci nie chcą mieszkać z matką. Dorosłe dzieci cenią swoją przestrzeń, w której zbudowały własne życie. Nie można ich zmuszać do rezygnacji z tego, co dla nich ważne.

Zofia musi przestać wierzyć, iż szczęście jest możliwe tylko wśród dzieci. Ona sama może odmienić swoje życie. Wystarczy rozejrzeć się uważniej: w Krakowie realizowane są dziesiątki wydarzeń, można odwiedzić miejsca, w których nigdy się nie było, albo poznać nowych ludzi. Nowe doświadczenia – tego właśnie teraz potrzebuje – mówi psycholog.

Chyba ma rację. Zofia powinna spojrzeć na swoje życie inaczej. jeżeli dzieci są zajęte swoimi sprawami i nie chcą mieszkać razem, nie trzeba ich do tego zmuszać. Tym bardziej iż poza tym łączą ich dobre, ciepłe relacje. Dlaczego nie spróbować nadać swoim dniom nowego sensu?

Na emeryturze, gdy wciąż ma się siłę i czas, można spełniać marzenia odłożone na później. Jedni zaczynają malować, inni zapisują się na tańce, a niektórzy choćby podróżują. Najgorzej, gdy dni wypełnia tylko rutyna: telewizor, przychodnia, sklep… Takie życie pogłębia samotność, zamykając człowieka w pułapce.

Dziś możliwości są ogromne w każdym wieku i szkoda z nich nie korzystać. Niektórzy znajdują miłość, mając już dorosłe wnuki, inni odkrywają nowe pasje dopiero po przejściu na emeryturę.

Ale wiele zależy też od młodszych. Dzieci i wnuki mogą pomóc swoim bliskim nie stracić euforii życia. Czasem wystarczy zwykła uwaga: telefon, zaproszenie na obiad czy wspólny spacer. To może być prawdziwe zbawienie dla kogoś, kto czuje się samotny.

Idź do oryginalnego materiału