Mam 60 lat i nikomu nie jestem potrzebna? To najlepsze, co mi się przytrafiło!

polregion.pl 2 dni temu

Mam sześćdziesiąt lat i nikogo to nie obchodzi? To najlepsze, co mi się przytrafiło!

Zawsze wiedziałem, iż przychodzi taki wiek, kiedy społeczeństwo odstawia kobietę na boczny tor. Gdy przestaje się być interesującą, pożądaną, potrzebną. Gdy dzieci dorosną, wnuki odwiedzają coraz rzadziej, a przyjaciółki dzwonią tylko od święta. Dla wielu to bolesne. Kurczowo trzymają się młodości, próbują udowodnić światu, iż wciąż są przydatne. Ja? Nie walczę. Bo ja nic nie tracę. Ja zyskuję.

Nazywam się Alicja Nowak, mam sześćdziesiąt lat. Mieszkam w Krakowie, w przytulnym mieszkanku, które urządziłam sobie na emeryturze. I wiecie co? Nie cierpię. Cieszę się życiem. Nikt nie dzwoni do mnie dziesięć razy dziennie z narzekaniem, nikt nie żąda, żebym natychmiast przyjechała, posiedziała z dziećmi, pożyczyła pieniędzy albo wysłuchała cudzych żali. To nie samotność. To wolność.

Przez lata byłam „wygodna”. Wsłuchiwałam się w cudze problemy, wchodziłam w cudze dramaty, pożyczałam grosze, których sama ledwo starczało. Ludzie przychodzili nie po to, by mnie zobaczyć, ale bo wiedzieli, iż nie odmówię. Byłam „zapasowym lotniskiem”, bezpieczną przystanią, chusteczką do ocierania łez. A gdy moje własne życie się waliło? Cisza. Żadnego „trzymaj się”, „jestem przy tobie”. Tylko pustka.

W pewnym momencie zrozumiałam: dość. Nie chcę już być potrzebna wszystkim. Chcę być potrzebna sobie.

Teraz mam dzień, który należy wyłącznie do mnie. Budzę się i nie rzucam od razu, by komuś pomagać. Idę na jogę. Dziergam. Czytam. Haftuję. Pieczę ciasta nie dlatego, iż ktoś prosi, ale bo mam na to ochotę. Sadzę kwiaty na balkonie i nie muszę tłumaczyć, dlaczego wydałam pieniądze na ziemię, a nie na „coś potrzebnego”. Żyję tak, jak chcę.

Mam wnuczka. To cudowny chłopiec. Widujemy się w weekendy. Uwielbiam go. Ale nie zamieniłam się w darmową nianię. Nie jestem niewolnicą „babcinych obowiązków”. Jestem kobietą, która zaczyna nowy rozdział.

Tak, nie mam wokół siebie tłumu. Ale ci, którzy przychodzą, przychodzą z własnej woli. Nie po pomoc, nie po jałmużnę, ale po prostu, by być blisko. Bo ze mną jest dobrze.

Nie boję się być sama. Nie jestem samotna. Otaczają mnie cisza, spokój i… ja sama. Nauczyłam się wreszcie żyć w zgodzie z sobą.

Idź do oryginalnego materiału