Malediwy Hulhumale – świetna wyspa na nocleg przy lotnisku

celwpodrozy.pl 4 lat temu

Jeśli jesteście zmuszeni spędzić noc w Male, stolicy Malediwów, nie róbcie tego. Zamiast tego wybierzcie inną lokalną wyspę, położoną z drugiej strony portu lotniczego. Hulhumale, bo o niej mowa, to świetna wyspa na nocleg przy lotnisku. To miejsce to moje odkrycie z podróży w listopadzie 2019. Na Malediwach wylądowaliśmy po południu i nie było szans na transport na Fulhadhoo tego samego dnia. Trzeba było jedną noc spędzić przy lotnisku. Tym razem wybór padł właśnie na Hulhumale i to była bardzo dobra decyzja. Od razu piszę, Hulhumale to nie jest idealne miejsce na cały pobyt, ale świetne na tranzyt. Dlaczego? Wyspa ta jest o wiele spokojniejsza od głośnej i zatłoczonej stolicy Male. Jest czysta, kolorowa, z fantastyczną infrastrukturą oraz miłymi plażami. Od razu czuć tu wakacyjny klimat. Można się tu dostać zarówno autobusem z lotniska, jak i taksówką. To wszystko umożliwia most, wybudowany przez Chińczyków. Wspomniane już plaże naprawdę zachwycają i spokojnie można tu spędzić dzień na błogim lenistwie na piasku, urozmaiconym kąpielami w turkusowym oceanie. Koniecznie zajrzyjcie także na wpisy o wyspie Fulhadhoo: I to jest pierwszy wielki plus. Jak już wspomniałam, jest kilka opcji dostania się na wyspę i jest to niezwykle proste. Z lotniska kursuje bezpośredni autobus, który odjeżdża co 30 minut. Bilet kosztuje 20 rufii (ok. 5 zł), kupuje się go u kierowcy. Rozkład oraz przystanki sprawdzicie na stronie MTCC. Przystanki na lotnisku to Airport Security Building oraz Airport Domestic Stop (blisko przystani promowej Hulhule Ferry), na którym to właśnie wsiedliśmy w autobus. Przystanek znajduje się po drugiej stronie ulicy, przy której jest przystań. Przy przystani wisi tabliczka Bus Stop, ale to nie tam. Trzeba przejść na druga stronę i podejść kilka kroków do czerwonych krzesełek. Mapkę z zaznaczonymi przystankami znajdziecie na podlinkowanej przeze mnie stronie. Przystanek jest tam, gdzie czerwone krzesełka Shuttle Bus z lotniska na Malediwach Shuttle Bus między lotniskiem Velana (VIA) a Hulhumale kursuje całą dobę. W cenę biletu wliczony jest lekki bagaż, choć tu do końca nie wiem, co kwalifikuje się do tej kategorii. Nasze bagaże (większe plecaki podręczne) zostały zapakowane do luku bez żadnej dopłaty. Pamiętajcie, iż w autobusie nie ma miejsc stojących. jeżeli jest komplet, trzeba czekać na następny. W naszym przypadku wolnych miejsc było pod dostatkiem. W godzinach 07:30 – 16:30 po południu autobus z lotniska zatrzymuje się w pobliżu terminalu Maldivian Sea Plane przy międzynarodowym lotnisku. Dodatkowy przystanek w tym miejscu jest także w rozkładzie o 23:30. jeżeli chodzi o przystanki na Hulhumale, autobus zatrzymuje się w dwóch lokalizacjach Red Wave oraz Hulhumale Main Bus Stop 1. jeżeli nie macie pewności, gdzie wysiąść, po prostu zapytajcie kierowcę, a on podpowie. Transfer taksówką z lotniska na Malediwach Taksówką oczywiście także dojedziecie, jednak musicie odbiór zaaranżować wcześniej poprzez Wasz hotel. Ogólnie taksówki nie mają wjazdu na lotnisko, więc postoju tam nie ma. Na tej trasie przejazd powinien kosztować około 60 rufii. Niestety niektóre hotele oferuję tę usługę w cenie 10-15 USD. Trzecia opcja to prom, jednak dokładnie nie sprawdzałam tego połączenia. Przystań na Hulhumale jest zlokalizowana dosyć daleko od centrum i plaż (po drugiej stronie wyspy), więc i tak najlepszym rozwiązaniem jest w tym przypadku autobus. Natomiast dojazd taksówką z Hulhumale do Male (na przystań promową) powinien kosztować 70-75 rufii. jeżeli natomiast jedziecie w przeciwną stronę, czyli z Male do Hulhumale, musicie się przygotować na negocjacje z taksówkarzem. Czasami podają kwoty z kosmosu. Nam udało się pojechać za 80 rufii, co było najlepszą ofertę i w miarę uczciwą. Taniej z pewnością wyniesie Was prom. Oglądając zdjęcia z Hulhumale nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Myślałam, iż to wyspa podobna do stolicy z dostępem do kilku plaż. Już na samym początku, gdy tylko wysiadłam z autobusu, moje oczy zrobiły się okrągłe ze… zdziwienia. Nowoczesne osiedla, kolorowe bloki i inne budynki, chodniki i względny spokój. To nie ten sam klimat, co w sąsiednim Male. Od razu widać, iż to nowa inwestycja, która ciągle się rozwija. Powstają przez cały czas nowe budynki, stare się remontuje. Idąc główną ulicą od strony plaż od razu w oczy rzucają się kolorowe i ładnie urządzone osiedla, często z ogródkami po środku i placami zabaw. Jeden budynek szczególnie zwraca uwagę, po pierwsze – przez swoją wielkość, po drugie – przez dający po oczach turkus. To szkoła Rehendhi School, wejście do której, przypomina zamkową bramę. Na każdym piętrze widać szereg małych balkonów. W zasadzie tu wszystko jest kolorowe, choćby malowanie taksówek od razu wywołuje uśmiech. Turkusy, zielenie, róż, czerwień, paski, paseczki, bajkowo po prostu. Jak się okazuje, rząd Malediwów ma dla Hulhumale kilka ambitnych planów. Jednym z celów jest to, aby wyspa mogła pomieścić dwie trzecie całkowitej populacji Malediwów, a docelowa liczba to 240 000 osób. To akurat nie są dobre wieści, bowiem to miejsce zmieni się wówczas nie do poznania. W 2016 roku liczba ludności wynosiła już 40 000. Mając tak ambitne plany, przewiduję, iż za 5 lat Hulhumale będzie przypominać dzisiejszą stolicę. I to akurat nie jest zbyt optymistyczna perspektywa. Tak, są. Choć to mnie właśnie zastanawiało. I znowu, oglądając zdjęcia mogłam dojść do różnych wniosków. Teraz jednak śmiało stwierdzam, iż plaże na Hulhumale również są rajskie i śmiało można tu spędzić dzień na plażowaniu. Przy brzegu to praktycznie długa płytka i piaszczysta laguna z turkusową wodą, w której pływają małe rybki. W niektórych miejscach znajdują się ławeczki, na których można przysiąść. Można także poszukać cienia pod palmami. Jedynym minusem jest brak plaży bikini, choć czytałam, iż jest pewne ustronne miejsce, gdzie panie występują w strojach kąpielowych. Stojąc twarzą do oceanu, trzeba iść do końca w prawo. Jednak ja do tej plaży nie dotarłam. Opinie nie były zachęcające, a generalnie nie mam potrzeby rozbierania się prawie do naga, gdyż popluskać mogę się i w krótkich spodenkach i bluzce z krótkim rękawkiem. Nie każda pani jednak przestrzega lokalnych zasad, ignorując postawione tablice informacyjne. Robią to nie tylko młode dziewczyny, ale i starsze turystki, paradując w strojach jednoczęściowych. Do tego absolutnie nie namawiam, wręcz przeciwnie. Kulturę odwiedzanego kraju oraz panujące w nim zasady zawsze należy respektować. Plaża na Hulhumale ciągnie się praktycznie wzdłuż całego wschodniego wybrzeża. Zachód słońca zatem można podziwiać po drugiej stronie wyspy. Idąc plażą w kierunku północnym dojdziecie do czegoś w rodzaju basenów. I tam można porządnie popływać, nie ma płycizny. W paru miejscach znajdziecie też prysznice. Na plaży przesiadują oczywiście także i mieszkańcy, więc dodatkowo można poobserwować lokalne życie. A przy drodze wzdłuż plaży ulokowało się mnóstwo lokali, czy to barów, czy restauracji, więc wszystko jest praktycznie pod ręką. Pamiętajcie jednak, iż na wyspach lokalnych napojów wyskokowych nie zakupicie. Picie alkoholu jest zabronione, podobnie jak jego wwiezienie. jeżeli spróbujecie coś przemycić i wpadniecie, nastąpi konfiskata takiego towaru. Cóż więc pozostaje? jeżeli ktoś tęskni za smakiem piwa, bezalkoholowe może zakupić w markecie na Hulhumale. Procentów co prawda nie ma, ale podniebienie można spróbować oszukać. Co do czystości, to czasami widać jakieś śmieci gdzieś między drzewami, ale nie jest to na pewno na miarę wysypiska. Myślę, iż czystość w dużej mierze zależy również od pogody, bowiem przy silnym wietrze i prądach, na brzegu siłą rzeczy ląduje to, co pływa w oceanie. A pływa tego dosyć spro i coraz głośnej i częściej mówi się o poważnym problemie, z jakim mierzą się te rajskie wyspy, czyli śmieci. Jednak to temat na oddzielny artykuł, który prawdopodobnie również powstanie. Kilka hoteli posiada plaże prywatne, są one sprzątane na bieżąco. Na plaży przesiaduje również tzw. ochroniarz, który prawdopodobnie pilnuje jej prywatności. Czy można się tu rozłożyć? Pewnie nie bardzo, ale pospacerować i owszem, natomiast ręcznik czy kocyk można położyć w pobliżu. Niedaleko hotelu Rivethi Beach, który właśnie posiada swoją prywatną plażę, znajduje się punkt sportów wodnych Raalhu Watersports. Można tu skorzystać z motorówek, kajaków czy też z tzw. bananów. W ofercie są także wycieczki na snurkowanie, obserwację delfinów, łowienie ryb o zachodzie słońca, pobyt na bezludnej wyspie czy też w resorcie. Cen nie znam, ale opinie w Internecie mają bardzo dobre. W zasadzie większość hoteli na Hulhumale powinna także oferować podobne wycieczki. Ten, który polecam poniżej, jak najbardziej ma takie usługi. jeżeli chodzi o lokalizację, to zdecydowanie polecam w pobliżu plaży. Nie musi być przy samej, może to być druga czy trzecia linia brzegowa. Wiadomo, wówczas piasek i wodę mamy tuż za rogiem. Do tego, główna ulica również będzie w pobliżu, a przy niej także znajdziecie mnóstwo knajpek oraz sklepów. Stąd spokojnie można także dotrzeć na piechotę do dużego centrum handlowego, a w zasadzie dwóch. jeżeli zaś chodzi o niedrogi hotel, jestem w stanie polecić Wam dwa, z których miałam okazję skorzystać. Oczywiście baza noclegowa jest spora, więc warto sprawdzić samemu. Beach Arena Inn Hotel na Hulhumale W tym hotelu zatrzymaliśmy się na jedną noc przed wyruszeniem na lokalną wyspę Fulhadhoo. Dlaczego akurat w tym? W głównej mierze ze względu na cenę oraz lokalizację, a i opinie na bookingu nie były takie złe. Za jednodniowy pobyt nie ma co przepłacać. Ostatecznie za pokój 2-osobowy z łazienką oraz ze śniadaniem zapłaciłam 42,18 USD, czyli jakieś 160 zł. Choć tak naprawdę kilka tygodni wcześniej widziałam go w cenie 120 zł, ale niestety rezerwacji wówczas nie zrobiłam. Co do ceny, zawsze sprawdźcie, czy wszystkie podatki sa wliczone, bo na Malediwach jest ich kilka. Pisałam o tym we wpisie Malediwy na własną rękę, czyli mini przewodnik po rajskich wysepkach. Mały problem pojawił się na samym początku, a mianowicie problem z namierzeniem obiektu. Pod podanym na bookingu adresem taki hotel nie widniał. Trzeba było zasięgnąć rady w okolicy. Pan na recepcji w hotelu 3-gwiazdkowym stwierdził, iż Beach Arena to słaby obiekt i iż w razie czego, on ma wolne pokoje. Aha, pewnie. Był tak miły, iż zadzwonił w naszej sprawie i ktoś miał nas odebrać. Jednak nikt się nie zjawił, więc nie wróżyło to zbyt dobrze. Do hotelu dotarliśmy sami i na tym problemy się skończyły. Szczerze polecam Beach Arena Inn tym, którzy mają ograniczony budżet, a szukają normalnych warunków w dobrej lokalizacji. Hotel do najnowszych nie należy (więc pewnie i coś od czasu do czasu zepsuć się może), ale też nikt tego nie oczekiwał. Po pierwsze, jest łazienka z gorącą wodą. Wiem, wiem, przecież to Malediwy, temperatury tropikalne, upał, więc kto by się mył we wrzątku? Ano ja. Gorąca woda to dla mnie duży plus. Po drugie, plaża jest tuż za rogiem, kilka kroków od hotelu, naprawdę ładna plaża. Hotel leży w drugiej linii brzegowej przy ulicy Unigas Magu. Po trzecie, śniadanie wliczone w cenę. To nie jest szwedzki stół, ale jak na malediwskie warunki, to całkiem dobrze to wygląda. Jajko, parówki, toasty, owoce, dżemy, sok, herbatka i kawka. Po czwarte, bliskość sklepów oraz knajpek z różnym jedzeniem. Po piąte, przemiła obsługa hotelowa, panowie na recepcji naprawdę bardzo uprzejmi, pomocni z poczuciem humoru. Bez problemu zamówili nam taksówkę do Male po uczciwej cenie. Pomogli także wnieść i znieść bagaże. Aktualnie na bookingu widnieje adnotacja, iż tego hotelu zarezerwować nie można. Trzeba zatem sprawdzić inne portale takie, jak Agoda, Hotels czy Airbnb. Koamas Lodge na Hulhumale To drugi hotel budżetowy, który również bardzo polecam, a może choćby i bardziej. W zasadzie tutaj nocy nie spędziliśmy, a dzień. Po pobycie na dwóch lokalnych wyspach Fulhadhoo oraz Fehendhoo, do Male przypłynęliśmy wcześnie rano. Odlot do kraju natomiast mieliśmy późnym wieczorem. Nie za bardzo mieliśmy ochotę włóczyć się po Male z naszymi plecakami, więc po szybkich zakupach na targu, śmignęliśmy ponownie na Hulhumale. Mąż tym razem miał gest i zaprosił mnie na kilka godzin do hotelu;) Zrobił szybką rezerwację jeszcze poprzedniego dnia i ustalił wcześniejsze zameldowanie. Na pokój trochę czekaliśmy, więc w ramach rekompensaty otrzymaliśmy apartament. Pokój 2-osobowy z łazienką oraz ze śniadaniem w Koamas Lodge kosztował wówczas 43,80 USD. Istnieje także możliwość dokonania rezerwacji bez śniadania, jak i HB, czyli ze śniadaniem oraz kolacją. Lokalizacyjnie również świetny wybór, ponownie druga linia brzegowa, gdzieś mniej więcej w połowie długiej plaży na Hulhumale. Na pierwszy rzut oka hotel sprawia wrażenie nowszego niż Beach Arena Inn, jednak w środku także widać już ślady użytkowania. Niemniej, standard zdaje się być ciut wyższy od tego pierwszego, choć w sumie ocenić mogę jedynie apartament. Obłsuga oraz pan na recepcji przemili. Podczas oczekiwania otrzymaliśmy bezpłatnie dwie butelki wody, a pan ciągle zapewniał, iż lada moment pokój otrzymamy....

Idź do oryginalnego materiału