Mała dziewczynka pojawiła się sama na aukcji policyjnych psów to, co stało się potem, poruszyło wszystkich do głębi.
Nikt początkowo nie zwrócił na nią uwagi. Zwyczajna dziewczynka wytarte adidasy i blaszane pudełko w dłoniach. Nie mówiła ani słowa i nie musiała.
Hania przyszła po kogoś, kto był ostatnim łącznikiem z mamą służbowego psa o imieniu Burek, który niegdyś pracował w policji razem z jej zmarłą matką. Po stracie najbliższej osoby Hania całkiem przestała mówić
Sala wypełniona była dorosłymi z gotówką w rękach, gotowymi przebijać się w licytacji każdego psa. Gdy przyszła kolej na Burka, a cena sięgnęła dziesięciu tysięcy złotych, Hania niespodziewanie podeszła do przodu i cicho podniosła swoje pudełko.
Mam dwieście trzydzieści złotych i pięćdziesiąt groszy wyszeptała ledwie słyszalnie.
W sali rozległy się ciche śmiechy. Jeden mężczyzna prychnął, inny pokręcił głową.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego
Burek głośno zaszczekał. Raz wyraźnie i mocno. Cała sala zamilkła w jednej chwili.
Potem zerwał się z miejsca, wyrwał się przewodnikowi i pobiegł prosto do dziewczynki.
Ludzie oniemieli. choćby aukcjoner zamilkł. To, co wydarzyło się później, ścięło wszystkich łzy
Burek podszedł do Hani, położył pysk na jej brzuchu i zastygł. Nie szczekał, nie skakał po prostu stał, jakby wykonywał rozkaz, którego nikt nie wydał. Dziewczynka położyła dłoń na jego głowie. Ani słowa. Tylko ten gest.
Aukcjoner zdjął okulary, westchnął i powiedział:
Wygląda na to, iż mamy zwycięzcę.
Nikt nie zaprotestował. choćby ci, którzy byli gotowi zapłacić trzy razy więcej, w milczeniu odstąpili. Bo zrozumieli to nie była transakcja. To był powrót do domu.
Organizatorzy zabrali pudełko z monetami, ale później zwrócili pieniądze po prostu dyskretnie zostawili kopertę w schronisku.
Policjanci pomogli załatwić formalności. Burek oficjalnie stał się psem Hani. Jeden z przewodników obiecał regularne wizyty sprawdzać, jak pies się czuje, i pomagać dziewczynce w opiece.
Mieszkali z babcią Hani na obrzeżach Wrocławia, w małym domku. Burek spał u stóp dziewczynki, chodził z nią do szkoły i każdego ranka budził ją, kładąc się obok.
Hania nie odzyskała mowy od razu. Najpierw pojedyncze słowa. Potem zdania. Czasem budziła się w nocy z koszmarami, ale teraz miała kogoś, kto po prostu leżał przy niej i oddychał w tym samym rytmie.
Życie nie stało się bajką. Pozostało zwykłe z problemami, lekcjami, rachunkami i troskami. Ale w tym życiu pojawił się ktoś, na kim można było polegać. Burek nie był cudem. Po prostu był tam, gdzie powinien być.
Czasem to wystarczy.