Drogi Pamiętniku,
Dziś rano, siedząc przy oknie i podlewając kwiatki na parapecie, usłyszałam, jak do pokoju wbiegła moja córka, Zuzanna, trzydziestoletnia, pełna nerwów.
Mamo, jesteś sama? zapytała, ale zanim zdążyła dokończyć, dodała:
A może najpierw przywitajmy się, zapytajmy mamusię, jak się czuje?
Uśmiechnęłam się zmieszana i odpowiedziałam:
Czuję się, jak mi karta z dowodu na to pozwala, wiesz, iż dla mnie dokument to prawo. A tata? Czy potrzebny jest w ustawianiu? dodałam. Tata odszedł, postanowił wiarę w Boga zgłębiać.
Gdzie się wybrał? dopytała Zuzanna.
Wymyśl sobie, gdzie tata w soboty chodzi. odpowiedziałam.
Do kościoła odgadła, wzdychając.
Mam nadzieję, iż w kościele, a nie przy kamienicy, by z Bogiem pogadał zaśmiała się, podnosząc brew. A ty, co ci w tym wietrze tak szumi, iż znów nie dziękujesz Bogu?
Mamo, nie mogę dłużej, rozwiodę się z Jasiem! wykrzyknęła, łamiąc oczy w łzy.
A twój Janek, między nami mówiąc, nie jest najgorszym mężem na świecie! Myślisz, iż po tobie będą stały w kolejce? odpowiedziałam, mrugając. Nie, nie będą.
Dlaczego tak go uwielbiasz? Czy myślisz, iż cię kocha? spytałam.
Czy mam kwaśny żur, bo on mnie nie kocha? odparła. Wiem, iż moja córka przy takim mężu i złotej teściowej nie przetrwa! Zrobiłabyś z niej coś w rodzaju czarnego barana!
Mamusiu, jak się mówi: Jabłko nie pada daleko od jabłoni uśmiechnęła się ironicznie.
A jeszcze: W rodzinie nie brak dziwactw pokazała język i mrugnęła. Dość już drwić z mojego serca, powiedz już, co chcesz!
Mamo, posłuchaj: idziemy na urodziny, chcę dać pięćdziesiąt złotych, a on mówi: Ojej!
A on nie ma racji. Po co rozbijać ludziom oczy, iż jesteście bogaci? Weź skromnie sześć kryształowych kieliszków i idź.
Rozważnie mówisz! Komu teraz potrzebne te kieliszki? Przecież każdy już je ma!
Nie jestem sędzią, chociaż pytasz, ale pracuję w kulturze! Nie pamiętam, ile lat sprzedaję bilety w cyrku, ale sprzedaję je z sukcesem! Nie potrzebują kieliszków, bo sprzedadzą je innym, a przyjdą setki!
Zuzanna spojrzała na mnie ze złością, gdy weszło mężczyzna w wieku czterdziestu lat.
Co się dzieje, drzwi otwarte? Dzień dobry, mamo! przywitał się Janek.
O, kto to przyszedł! Janek, cieszę się, iż zjemy? Mam wspaniałą rybę, paluszki będziesz połykał, specjalnie dla ciebie przygotowaną, a gdybyś nie przyszedł, wysłałabym ojca, by ci ją przyniósł!
A mnie? Zuzanna spojrzała na mamę z rozczarowaniem. Nie zaproponowałaś nic!
Kochanie, przepraszam, po prostu się ucieszyłam, widząc Jasia! Opowiadam sąsiadom, jaki mam złoty zięć! Lepszy niż syn! Słuchaj, Janek, przyjdź tutaj: chcę, żebyś wiedział, iż stoję po twojej stronie. Twoja żona zrobiła mi kłopot, ale mówię, iż masz rację! Czy zjemy w kuchni, czy przywiozę ci coś tutaj?
Dziękuję, mamo, właśnie jedliśmy śniadanie, nie jestem głodny, a dzięki za wsparcie, bo żonie nie udowodnisz nic, trzyma się swojego i może i przynajmniej tak zostanie!
Wiesz, Janek, ona nie jest taka zła, opowiadała mi o tobie, jak jesteś wspaniały, i to mnie ucieszyło. Kocham cię jak własnego syna, wiesz?
Zuzanna wypiła wodę i niechcący zakrztusiła się przy tych słowach.
Janek podszedł i objął żonę:
Nie spodziewałem się tego, myślałem, iż będziesz narzekać
Ona poszła po radę, nie chciała rozmawiać, ale otworzę ci tajemnicę: Dina chce ci coś pysznego przygotować, nie powiem co, więc doradzaliśmy sobie jak dwie gospodynie. A w prezencie przypadkowo wspomniała, iż nie zdecydowaliście jeszcze, więc powiedziałam, iż masz rację.
Moją długą wypowiedź słuchała Zuzanna z otwartymi oczami, po czym uśmiechnęła się:
Mamusiu, dziękuję, zapamiętam wszystko, co mi powiedziałaś. jeżeli coś zapomnę, zadzwonię. Czas już iść.
Nie pójdziemy, dopóki nie weźmiesz dla Jasia ryby, nie wypuszczę was!
Tylko dla Jasia? Znowu o mnie zapomniałaś?
Ojej, moja głowa zawodzi, przecież wiesz, iż on jest na pierwszym miejscu, a potem ty powiedziała mama, wzruszając ramiona z uśmiechem.
Janek stał z zadowolonym uśmiechem. Jego teściowa przyniosła rybę owiniętą w pasiasty ręcznik, włożyła ją do wodoszczelnej torby i podała zięciowi.
Smacznego, niech cię już nie boli brzuszek, bo się obrażę!
Dziękuję, mamo, jesteś prawdziwą przyjaciółką, cóż za szczęście mieć cię za teściową! wziął żonę za rękę. Idziemy, Dina?
Idź, poczekam, pożegnam się z mamą.
Mężczyzna wyszedł, a Zuzanna podeszła do mnie i szepnęła:
Mamo, jesteś wielką aktorką! Wielki Teatr rozpacza przy tobie! A jak zostawiłaś tatusia bez stołu?
Wiesz, kochana, nie chcę, żebyś płakała sobie po obu policzkach, więc z tatą zjemy rybę następnym razem. Pamiętaj: by w domu panował spokój, trzeba od czasu do czasu być trochę aktorką.
Zamykam dziennik, czując, iż choć burza w rodzinie szaleje, wciąż potrafimy znaleźć chwilę na uśmiech i serdeczność.












