Ma już ponad trzydzieści lat, a wciąż żyje jak nastolatka”: wołanie matki zmęczonej czekaniem na dorosłość

polregion.pl 10 godzin temu

No pewna historia mi się przypomniała, jak ostatnio wpadłam do mojej dawnej księgowości na herbatę. Nie z interessem, tak sobie, żeby pogadać z koleżankami z pracy. I jak zawsze, rozmowa zeszła na bolączki. Wiera, moja dobra znajoma od lat, od razu westchnęła ciężko:

— Nie wiem już, co robić z Kasią. Trzydzieści dwa lata ma, a zachowuje się jak nastolatka. Ani pracy, ani rodziny, ani planów. Telefon to jej najlepszy przyjaciel, a wieczory tylko na spacery z koleżankami. Już nie daję jej pieniędzy „na wyjście”, ale oczywiście jedzenie kupuję, czynsz płacę – no bo co mam zrobić?

Słuchałam i serce mi się ściskało. Wiera ma prawie sześćdziesiąt lat. Całe życie harowała – i za młodu, i teraz, kiedy mogłaby spokojnie żyć na emeryturze. A tu proszę: ciągnie nie tylko siebie, ale i dorosłą córkę, która nie ma zamiaru dorosnąć.

— Mówię jej: znajdź sobie chociaż jakąś dorywczą robotę! A ona na to: „Mamo, patrzyłam całe życie, jak ty za grosze na trzech etatach się zapracowałaś, i nie chcę tak żyć”. Raz na tydzień może posiedzi z dzieckiem sąsiadki – i to cała jej „kariera zawodowa”. Na więcej, mówi, nie ma ochoty.

A przecież Kasia miała szansę. Czerwony dyplom, świetne studia. Głowę ma nie od parady. W młodości chłopaki za nią łazili. Żyj i ciesz się, prawda? Ale gdy przyszło budować karierę, uznała, iż zaczynać „od dołu” to upokarzające. Chciała od razu wysokie stanowisko i grube pieniądze. Tylko iż takich ofert się nie zbiera z ulicy, zwłaszcza bez doświadczenia.

— Już nie oczekuję, żeby była jakąś gwiazdą – ciągnęła Wiera. – Niech po prostu będzie normalną dorosłą osobą! Ale ona chyba wciąż czeka, iż przyjedzie po nią czarna limuzyna i zabierze do bajki. Bogaty mąż, willa, wakacje na Malediwach – oto jej plan. A rzeczywistość? Nudzi ją. Jak próbuję ją poznać z porządnymi chłopakami, kręci nosem: jeden za biedny, drugi „mało ogarnięty”. A sama co sobą reprezentuje?

Słuchałam i widziałam, jak jej ciężko. To nie były zwykłe narzekania – to wołanie o pomoc. Nie wie, jak dotrzeć do dorosłej kobiety, która utknęła w myśleniu nastolatki. Marzenia są piękne, ale gdy stają się wymówką, by nic nie robić – to już dramat.

— Wiesz co – szepnęła Wiera – ona jest dobra. Serce ma złote. Ale w głowie… jakby ktoś ją zatrzymał w czasie. Boi się zrobić krok w dorosłość. A ja nie będę przecież wieczna. Co się z nią stanie, gdy mnie zabraknie?

Kiwałam głową w milczeniu. Tysiące myśli kotłowało się w głowie. Skąd się biorą takie historie? Wiera dała Kasi wszystko – wykształcenie, wsparcie, dom. Coś poszło nie tak. Może za bardzo chroniła? Może Kasia boi się wziąć odpowiedzialność za siebie? Albo czeka na idealne życie, odrzucając wszystko, co zwyczajne?

— Zaczęłam choćby myśleć – dodała cicho Wiera – iż może to moja wina? Rozpuściłam ją, za dużo decydowałam za nią? A teraz już za późno, żeby to zmienić?

Nie powiedziałam jej, iż jest winna. Bo takich historii jest wiele. Znam ludzi, którzy z biedy doszli do sukcesu. I takich jak Kasia – zdolnych, bystrych, ale zagubionych. Czasem oczekiwania rodziców łamią dzieci. Czasem strach przed porażką paraliżuje. A czasem to zwykłe lenistwo, udające „szukanie własnej drogi”.

Ale jedno wiem na pewno: Wiera na to nie zasłużyła. Zrobiła, co mogła. Teraz chce tylko jednego – zobaczyć, iż jej córka wreszcie dorosła, stanęła na własnych nogach i potrafi być wdzięczna.

Niestety, nie zawsze nasze dzieci stają się tymi, którymi je widzimy w marzeniach. Ale może ta historia jeszcze się odwróci? Tylko jeżeli Kasia zrozumie, iż czas nie jest nieskończony. Że matka nie będzie wieczna. I iż życie nie czeka na tych, którzy wciąż liczą na cud, nie robiąc nic.

Idź do oryginalnego materiału