Los Meu

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dziękuję, Jureczku! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, wiadomość rozbłysła na ekranie telefonu.
Telefon męża zadrżał w jej dłoni. Kinga automatycznie spojrzała na wyświetlacz. Nadawcą była jakaś Małgosia. Wiadomość kończyła się różowym serduszkiem, jakby malutkim buziakiem.
Kinga zastygła z szeroko otwartymi oczami. *Małgosia? Jureczku?* Mogłaby pomyśleć, iż to daleka krewna albo koleżanka z pracy, gdyby nie jeden szczegół mąż nigdy nie wspominał o żadnej Małgosi. Czyżby ją przed nią ukrywał?
Podniosła wzrok gwałtownie. Najpierw musiała poznać prawdę, nie wyciągać pochopnych wniosków. Ale serce ścisnęło się z zazdrości.
Kim jest Małgosia? spytała Kinga, starając się opanować drżenie głosu.
Jan, który spokojnie popijał kawę, zmrużył oczy z dezorientacją.
Co?
Małgosia powtórzyła, wskazując na telefon. Kim ona jest?
Spojrzał na ekran, a w jego oczach mignął ledwo dostrzegalny błysk niepokoju. Wzruszył ramionami z udawanym spokojem.
To Gosia.
Kinga zdrętwiała.
Jaka Gosia?
No Moja była. Nic między nami nie ma.
Położył telefon na stole i skrzyżował ramiona.
Była nazywa cię Jureczkiem i dziękuje ci serduszkami? Naprawdę myślisz, iż to normalne?
Jan znów wzruszył ramionami, jakby to nie było warte dyskusji.
Tak. Pożyczyłem jej trochę pieniędzy. Poprosiła, dałem.
Kingę ogarnęła wściekłość.
Dałeś pieniądze byłej?!
No. Wielka sprawa?
Wielka sprawa?! prychnęła z ironią. Poważnie? Uważasz, iż normalne jest zabieranie *naszych* pieniędzy i dawanie ich jakiejś Małgosi?
W końcu spojrzał jej w oczy.
Kinga, robisz z igły widły. Znamy się od zawsze. Dlaczego nie mogłem jej pomóc?
Roześmiała się, ale w jej śmiechu nie było ani kropli radości.
Jesteś żonaty, Janie. Ze *mną*! A jednak zajmujesz się nią, z którą byłeś wcześniej.
Westchnął zirytowany, jakby tłumaczył coś oczywistego dziecku.
Nie rozstaliśmy się w gniewie. Nie jest dla mnie obca.
A ja jestem?
Jan milczał. Kinga pokręciła głową i ciężko westchnęła.
Od jak dawna to trwa?
Co?
Wasza piękna przyjaźń.
Spuścił wzrok.
Zawsze utrzymywaliśmy kontakt. Jeszcze przed tobą. Po prostu ci nie mówiłem. Nie chciałem cię denerwować.
Kinga poczuła, jak całe jej ciało płonie z wściekłości.
Czyli przez dwa lata mnie okłamywałeś?
Nie okłamywałem! Po prostu nie było powodu, żeby ci mówić. Nie zdradzam cię. O co ci chodzi?
Wzięła głęboki oddech, walcząc, by nie krzyczeć.
Ile razy jej pomagałeś?
Czasami. Drobiazgi. Naprawiałem coś, konfigurowałem komputer.
Więc ty, mój mąż, biegasz za inną kobietą jak hydraulik?
Co ty wygadujesz?! wybuchnął. Pomogłem, pożyczyłem! To zbrodnia?! Tobie też bym pomógł!
Kinga spojrzała na niego z zimną determinacją.
jeżeli ty nie widzisz w tym nic złego, to znaczy, iż mamy różne wyobrażenia o tym, czym jest rodzina.
Odwróciła się i wyszła z kuchni. Nie chciała teraz widzieć jego twarzy.
Ten dzień minął jak sen. Wściekłość, ból, zamęt. Próbowała myśleć logicznie, ale w głowie huczało tylko jedno pytanie: *Jak mogłam tego nie zauważyć?*
Jan nie wyglądał na winnego. Teraz już nie ukrywał, iż rozmawia z Gosią, ale zachowywał się, jakby to była błahostka.
W ciągu kolejnych dwóch tygodni wszystko stało się jasne. Mąż coraz częściej spóźniał się z pracy. Co kilka dni Gosia miała jakiś pilny problem.
Idę do Gosi wieczorem rzucił obojętnie przy kolacji. Zepsuła się jej pralka.
Kinga odłożyła widelec i wbiła w niego wzrok.
W całym mieście nie ma innych hydraulików?
No co ty, tak trudno komuś pomóc?
Dla ciebie nie. Dla mnie trudno to zaakceptować.
Znowu to samo! Zawsze musi być o tym rozmowa?
Tak, znowu odparła lodowato. Bo twoja była ciągle potrzebuje pomocy. Przynajmniej nie macie razem dzieci.
Jan westchnął, ale kontynuował jedzenie.
Gdyby to była sąsiadka albo moja matka, też byś tak reagowała?
Różnica jest taka, iż inni nie wzywaliby cię codziennie.
Kinga powiedział zmęczony. Zachowujesz się, jakbym ją zdradzał.
Nie wiem, czy zdradzasz, ale to po prostu nienormalne. I mnie to rani.
Uśmiechnął się kpiąco.
Nie ufasz mi.
A dałeś mi powód, żebym ufała?
Zapadła cisza.
Trzy dni później Gosia znów się odezwała.
Dzwoniła Gosia oznajmił obojętnie. Chce kupić lodówkę, ale nie ma jak jej przewieźć.
Kinga powoli odwróciła się w jego stronę.
Więc teraz rzucisz wszystko i pojedziesz jej wozić lodówkę?
Co w tym złego?
Janie, naprawdę nie widzisz problemu?
Ja widzę, iż robisz aferę z niczego.
To nie ja robię sceny, tylko ty. I nie chcę w nich więcej uczestniczyć. jeżeli tak bardzo chcesz pomagać Gosi, możesz się od razu do niej wyprowadzić. Zaoszczędzisz na benzynie.
Mówisz poważnie?
Absolutnie.
Wyrzucasz mnie?
Nie, Janie. Daję ci wybór. Albo jesteś w *naszej* rodzinie, albo idziesz swoją drogą. Nie chcę cię więcej widzieć.
Odwróciła się i wyszła. Nie zamierzała dać się wciągnąć w jego gierki. Może myślał, iż będzie łatwiej, jeżeli powie wprost, gdzie idzie. Ale dla Kingi to nie była szczerość tylko zdrada.
Minęły dwadzieścia cztery godziny od ich ostatniej kłótni. Kinga stała w kuchni i wpatrywała się w telefon. Jan nie zadzwonił, nie napisał. Po prostu wyszedł. Może do
Po dziesięciu dniach milczenia Kinga zrozumiała, iż czasem rozstanie to nie strata, ale lekcja, która uczy, by nie godzić się na mniej, niż się zasługuje.

Idź do oryginalnego materiału