Lepsze życie w ciasnej kawalerce niż wspólne z teściową.

newsempire24.com 2 dni temu

Lepiej się tłoczyć w wynajętym kawalerku, niż mieszkać pod jednym dachem z teściową

— Krzysiek, ile można?! — głos Ewy załamał się w szept, w którym przebijało zmęczenie i rozpacz. — Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat, a wciąż mieszkamy u twojej mamy. Jak długo to jeszcze potrwa?

— Co znowu ci nie pasuje? — zmarszczył brwi mąż. — Mamy dach nad głową, wszystko pod ręką. Ty nie masz swojego mieszkania, a na wynajem nas nie stać. Mama gotuje, pomaga, dba o nas. W czym problem?

— Wolałabym się gnieździć w wynajętej kawalerce niż żyć z twoją mamą… — cicho rzuciła Ewa.

Krzysiek tylko rozłożył ręce.

— jeżeli chcesz, jedź do swojej mamy na wieś, rzuć pracę. Ja zostaję. Przyzwyczaiłem się do miasta.

Te słowa zabolały Ewę szczególnie mocno. Tak, pochodziła z małej wsi pod Olsztynem, gdzie została jej mama. Ale czy to jej wina, iż los rzucił ją do miasta, gdzie poznała męża, znalazła pracę i zaczęła budować życie? A teraz jakby sugerowano: ty tu jesteś nikim.

Mieszkanie pod jednym dachem z teściową stawało się nie do zniesienia. Dla Krzyśka oczywiście wszystko było wygodne — dla matki był idealnym synem, nie słyszał od niej pretensji, nie czuł jej cichych uwag. Ale Ewie przypadła rola wroga — obcej, która rzekomo „zabrała” matce syna.

Helena Nowak owdowiała młodo. Syna wychowała sama. Teraz całe jej życie to Krzysiek. Dlatego od początku traktowała Ewę jak rywalkę. Na zewnątrz — uprzejma, miła. Ale gdy tylko Krzysiek wychodził z pokoju, zaczynała się chłodna kontrola.

Najpierw teściowa krytykowała, jak Ewa myje naczynia i ustawia kubki na półce. Potem drażniła ją herbata — raz za słodka, raz za gorzka, raz „bez smaku”. Kiedyś choćby oskarżyła Ewę, iż nie dba o zdrowie syna, skoro wsypuje mu do herbaty cukier.

Gotowanie stało się osobnym tematem. Każde danie przygotowane przez Ewę Helena albo ignorowała, albo wyrzucała. Kobieta coraz częściej czuła się w tym domu niechcianym gościem. Wychodziła do pracy wcześniej, a wieczorami zostawała jak najdłużej — byle tylko nie wracać do mieszkania, gdzie każdy drobiazg stawał się pretekstem do pretensji.

Nawet jeżeli na nocnej szafce leżała chusteczka — teściowa od razu syczała, iż „tylko w brudzie potrafi żyć”. Ani jednego ciepłego słowa, ani odrobiny szacunku. Tylko pretEwa w końcu zrozumiała, iż czasami trzeba się postawić, choćby jeżeli oznacza to stanięcie w prawdzie przed samą sobą i tym, kogo się kocha.

Idź do oryginalnego materiału