Lena Dunham i Stephen Fry w rolach głównych: Tragikomedia o Holokauście

humanmag.pl 1 tydzień temu

Edek (Stephen Fry) to ocalały z Holokaustu z Łodzi, który wraz ze swoją zmarłą żoną wyemigrował do Ameryki po przeżyciu niezgłębionych okropności Auschwitz. Jest hałaśliwy, napalony i nie da się go zawstydzić – to typ faceta, który chętnie śpiewa karaoke w zatłoczonym hotelowym barze, a potem flirtuje z połową kobiet na widowni, by uzyskać bis. Jego córka Ruth (Lena Dunham) to 36-letnia dziennikarka muzyczna z Nowego Jorku, której największym problemem było dostanie się na wywiad do Rolling Stones. Jest ponura, surowa i wycofana ze świata, co wydaje się nie tyle objawem jej niedawnego rozwodu, ile możliwą jego przyczyną.

Gdy śledzimy bohaterów w pełnej napięcia, ale pełnej wrażeń podróży ojca i córki do Polski, staje się jasne, iż entuzjazm Edka ma to samo źródło, co niezadowolenie Ruth: całkowite oderwanie się od jej osobistej historii. Dla Edka, który jest zdeterminowany, aby ten uroczysty powrót do domu był bardziej szczęśliwym urlopem, to oddzielenie się było świadomym aktem samozachowawczym. Dla Ruth, której ojciec nigdy nie był szczególnie otwarty na temat swojej traumy, ten dystans był czymś w rodzaju nieproszonego prawa z urodzenia.

W trakcie zranionego, ale zabawnego „Skarbu” Julii von Heinz (który tak wiernie odzwierciedla fabułę i poważnie-komiczny ton ostrzejszego „Prawdziwego bólu” Jessego Eisenberga, iż ​​łączy oba filmy w bardzo dziwny „Armagedon”) /“ Deep Impact”), te nieprawdopodobne postacie zmuszone są skonfrontować się z przeszłością w sposób, który na nowo definiuje ich wzajemne relacje w teraźniejszości.

Oparta na autobiograficznej powieści Lily Brett z 1999 roku „Too Many Men” „Treasure” jest w istocie wielopokoleniową opowieścią o murach, które ludzie wznoszą, aby chronić siebie i siebie nawzajem. Mówiąc dokładniej, jest to opowieść o tym, co się dzieje, gdy mury stają się tak wysokie, iż grożą odcięciem naszych bliskich po drugiej stronie, oraz o trudnym procesie wymaganym, aby je zburzyć, zanim będzie za późno. Scenariusz Heinza, którego współautorem jest także John Quester, bardziej przypomina kulę burzącą niż kontrolowaną rozbiórkę, ale Fry i Dunham wnoszą do swoich scen dokładność cegła po cegle, która ożywia ich postacie – to pierwsze pomimo ogólnej bufonady Edka i to drugie pomimo poczucia humoru, jakie rozwinęło się w odpowiedzi Ruth.

Wycieczka była zdecydowanie jej pomysłem. Akcja „Skarbu” rozgrywa się w poradziecką zimę 1991 roku, kiedy upadek komunizmu zainspirował rzesze polskich Żydów z całego świata do odwiedzenia swojej ojczyzny po raz pierwszy od wojny – lub kiedykolwiek. W 1939 r. w kraju żyło ponad trzy miliony Żydów; Kiedy 52 lata później Ruth i Edek przybywają na warszawskie lotnisko, jest ich niecałe 4000, a Ruth nie może choćby znaleźć tego, którego ze sobą przywiozła („Nigdy więcej nie znikaj” – mówi ojcu po jego ucieczce w lotnisko, wymowny wstęp, który będzie odbijał się echem przez resztę filmu).

Rut ma szczegółowy plan tego, co chce zobaczyć i zrobić w ciągu najbliższych dni, natomiast Edek ma ogólny zamiar jak najbardziej pokrzyżować ten plan („Który Żyd jedzie do Polski w celach turystycznych?” – zastanawia się). Tarcie między tymi strategiami jest jasne, zanim ojciec i córka w ogóle dotrą do hotelu, ponieważ Ruth – skąpca, który upiera się, iż korzystają z transportu publicznego – nie jest jasne, dlaczego dźwięk pisku hamulców pociągu skłania jej ojca do tego, co może sprawić, iż spędzisz zamiast tego pieniądze na taksówkę (zawstydzające zbliżenie krzywiącej się twarzy Fry’a pozwala widzom zorientować się, o czym jest ten film na długo przed wymienieniem z nazwy Holokaustu).

Jeśli Ruth nie rozumie, jak trudny musi być dla jej ojca powrót do miejsca nawiedzanego przez tak wiele jego duchów (uważa się, iż jej rodzice byli jedynymi członkami jej rodziny, którzy przeżyli obozy), leży to: oczywiście dzieje się tak głównie dlatego, iż Edek – który nigdy nie uczył swojej córki języka polskiego, zmuszając uszkodzony mózg Ruth do przedstawienia się jako „me llamo” – nie wyjaśnił jej tego ani choćby nie podał najbardziej podstawowych szczegółów ze swojego życia, aby opowiedzieć historię Szoa. choćby teraz, mając tę ​​straszną historię na wyciągnięcie ręki, woli rozmawiać z Ruth o przyjemniejszych tematach, takich jak jej życie seksualne i dlaczego nie wyszło jej z byłym mężem Garthem, którego Edek przez cały czas kocha jak syna i którego wysyła pocztówkę z obozu Auschwitz. Tymczasem Ruth nie może zrozumieć, dlaczego w ogóle je sprzedają. „To nie muzeum, to obóz zagłady!” – narzeka, jakby jej ojciec nic o tym nie wiedział (trudno sobie wyobrazić inne zdanie, które tak doskonale oddaje, jak konsternacja Dunhama na przełomie tysiącleci łączy się ze strachem) wyżu demograficznego, którym się tutaj rozkoszuje).

Ruth desperacko próbuje zrozumieć, na jakim pniu powinno stać jej drzewo genealogiczne, i jest sfrustrowana faktem, iż ojciec woli flirtować z kandydatkami Miss Polski, niż jej to wyjaśniać. Większość czasu spędza w hotelu, czytając literaturę nazistowską i – wołając o pomoc – tę jedyną dużo więcej uwagi, niż „Skarb” uzna za stosowne poświęcić mu – tatuuje numery na spodniej stronie przedramienia dzięki patyczka i zatyczki. Ich różne wyprawy do miasta okazują się równie bezowocne, ponieważ Edek używa słodkich słów i/lub wskazówek, aby przekonać większość napotkanych mieszkańców, aby przyłączyli się do jego sprawy. Trudno mu się oprzeć, a Fry wykorzystuje pomięty rozmiar postaci jako zabójczą ofensywę w postaci zabójczego uroku do tego stopnia, iż ​​nawet jego komicznie przesadny akcent wydaje się czymś, czego Edek mógł użyć jako narzędzia do walki z ksenofobią, aby złagodzić to, z czym musiał się zmierzyć jako imigrant w Ameryce.

Jego głównym sprzymierzeńcem w próbach wygłupiania się i bezczynności jest Stefan, taksówkarz, którego Edek zatrudnia przez cały film. Stefan, życzliwy i uśmiechnięty mężczyzna, grany przez gwiazdę „Trzy kolory: biały” Zbigniewa Zamachowskiego, w tym dwuosobowym przedstawieniu najbardziej przypomina trzecie koło i jedyny główny bohater, który w tym filmie pozwala na jego posiadanie, aby zachować niezbadane wnętrze. Kiedy Edek ulega żądaniom Ruth i niechętnie zgadza się odwiedzić Łódź, a choćby odwiedzić budynek, w którym się wychował, Stefan zaczyna sprawiać wrażenie życzliwego przewoźnika, przewożącego swoich pasażerów tam i z powrotem przez Styks.

Jego postać pomaga ucieleśnić codzienną relację między życiem a śmiercią w kraju, w którym ludzie przez cały czas mieszkają w domach, które „odziedziczyli” w czasie wojny od wysiedlonych rodzin żydowskich, a choćby korzystają ze srebrnych sztućców, które te rodziny musiały zostawić. Rzeczywiście, w niektórych z najbardziej wrażliwych i efektownych scen filmu Ruth targuje się o pamiątki z obecnym lokatorem mieszkania Edka z dzieciństwa, biednym mężczyzną, który jest przerażony faktem, iż przyszła odzyskać od niego tytuł własności.

„Nie zabierajcie naszego domu” – błaga, a Ruth musi wyplątać się z niemożliwego węzła litości i oburzenia, który sprawia, iż ​​czuje się jeszcze bardziej jak turystka w swoim starym domu. Potem następuje bardzo typowa dla „Dziewczyn” scena, w której panikuje i przepłaca za przybory kuchenne od bezdomnego nieznajomego. Czy to są jej ludzie, czy też dlatego wydaje się, iż ich nie ma? Trudno to powiedzieć w kraju, który zmienił się tak bardzo, iż Edek choćby nie wie, gdzie przez większość czasu przebywa, choćby jeżeli pewne szczegóły – jak dokładny układ baraków, w których spał w Auschwitz – są zawsze wypalone jego mózgu (to, iż różnicę widzimy na własne oczy, to zasługa scenografii Marcela Sławińskiego i Katarzyny Sobańskiej, która dopełnia delikatną delikatność zdjęć Danieli Knapp, obejmującą polskie lokacje filmu i niemieckie zastępy reprezentują tęskne muszle pamięci).

Wątek poboczny otaczający jego stare mieszkanie wyróżnia się epizodyczną historią, która nie generuje większego dramatycznego rozmachu i rzadko choćby zadaje sobie trud, aby spróbować. „Skarb” może zmierzać w stronę niezwykle precyzyjnej kulminacji, która wyraża wszystkie stłumione uczucia dzięki kilku pisarskich szlochów, ale ta kulminacyjna scena wydaje się jedynie ustępstwem, ponieważ reszta filmu von Heinza tak bardzo pragnie wystartować z ziemi – i szanować rytm zatrzymania komunikacji między pokoleniami. Sposób, w jaki Edek zawsze wychwala Ruth jako „sławną” reporterkę. O północy od serca do serca o tym, jak nikt nie płakał na pogrzebie jej matki. The Dwa kroki do przodu, jeden krok do tyłu Ruth zyskuje to zrozumienie, gdy widzi Edka w delikatnej sytuacji, gdy pewnej nocy w ich hotelu włącza się alarm przeciwpożarowy.

Von Heinz znakomicie równoważy powagę Holokaustu z (bardzo żydowskim) humorem wspólnoty rodzinnej, ale „Treasure” unika sentymentalnej powierzchowności „Life is Beautiful” na rzecz szalonego katharsis „Małej Miss”. ” ” przytulić. Największy przełom w tej historii wyraża się ostatecznie w akcie kradzieży kreskówki, który wydaje się być panaceum na problem, który film próbuje zdiagnozować przez prawie dwie godziny.

To, co powinno wydawać się szczęśliwym kompromisem między historyczną ciekawością Ruth a pragnieniem Edka, by ją przed nią chronić, sprawia tylko, iż wzajemne zrozumienie, jakie osiągają ci bohaterowie, wydaje się być wymuszone od początku. Nie musimy patrzeć, jak mur między Ruth i Edkiem rozpada się w pył, aby docenić pracę, jaką wykonują, aby go rozebrać, ani przyznać, iż dzielenie się ciężarem naszych historii, niezależnie od tego, jak niewypowiedzianie smutne mogą być – to jedyny sposób, w jaki możemy to zrobić. kiedykolwiek znajdziemy siłę, aby przenieść nasze najcięższe wspomnienia w przyszłość.

Klasa B-

„Treasure” na Bleecker Street pojawi się w kinach w piątek, 14 czerwca.

Idź do oryginalnego materiału