Lekcja na całe życie

twojacena.pl 3 miesięcy temu

No i słuchaj, jak to było…

Babcia Halina patrzyła na swojego wnuczka i aż palce jej świerzbiły, żeby mu takiego klapsa przyprawić, żeby zapamiętał babcine uderzenie do końca życia. Chciała mu tak przyłożyć, żeby mu się dupa zajęła ogniem, aż by mu się zachciało zdjąć spodnie i ochłodzić tyłek w lodowatej wodzie.

Przez okno zobaczyła, jak Wojtek i Kacper, ten drugi z odstającymi uszami, kopali bochnem chleba. Jeden niósł go w torbie, aż się ta porwała. Chleb spadł na ziemię, a drugi kopnął go jak piłkę. No i zaczęli się nim przepychać, jakby to był zwykły futbol.

Gdy Halina zobaczyła, CO oni robią, to aż nogi się pod nią ugięły. Chciała wybiec z domu, ale na początku tylko krzyknęła, a potem słowa utknęły jej w gardle. Podbiegła do wnuka z otwartą buzią, łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg.

Zasyczała:
— To przecież chleb, to świętość! Jak mogliście?!

Chłopcy zdrętwieli, widząc, jak babcia klęka na ziemi, podnosi chleb i zaczyna płakać. Halina wróciła do domu powłócząc nogami, przyciskając bochnik do piersi.

W domu, gdy jej syn Jan zobaczył, w jakim stanie jest matka, zapytał, co się stało. Jedno spojrzenie na zabrudzony, pognieciony chleb wystarczyło, by zrozumiał. Bez słów zdjął pasek od spodni i wyszedł na podwórko. Halina słyszała krzyki Piotra, ale tym razem nie ruszyła się, by go bronić, jak to zwykle robiła.

Zapłakany Piotrek wpadł do domu i schował się na piecu. A Jan, machając paskiem, oznajmił, iż od dziś chłopak będzie jadł bez chleba. Zupa, schabowy, mleko, herbata – wszystko bez kromki. A wieczorem zapowiedział, iż pójdzie do rodziców Kacpra i opowie im, jakiego „wspaniałego” piłkarza wychowali.

Ojciec Kacpra był traktorzystą – ten na pewno by mu nogi poobijał. A dziadek? Za bochnem chleba przesiedział w PRL-u dziesięć lat – na pewno by mu skórę wygarbował.

Halina zwykle, gdy świeży chleb z pieca wyciągnęła, przeżegnała go, pocałowała, a potem z uśmiechem krajała wielkimi kromkami. Rzadko kupowała chleb w sklepie, zawsze piekła z synową w piecu. Kilka bochenków naraz – pachnących, rumianych, miękkich. Ten zapach wypełniał całą chatę i długo nie dawał o sobie zapomnieć. Ciągle kusił, aż w końcu odcinało się pajdę i jadło z mlekiem za wszystkie czasy.

Jan faktycznie poszedł do rodziców Kacpra. Wziął ten zbrukany chleb i poszedł. Sąsiedzi zdziwili się, widząc go z takim „prezentem” przy kolacji. Gdy Kacper zobaczył Jana, zaczął się wiercić jak na rozżarzonych węglach. Ale dziadek gwałtownie go uspokoił, łapiąc go za ucho.

W kilku słowach Jan wyjaśnił sprawę. Wtedy dziadek Mietek odkroił wielki kawał chleba i powiedział:
— Ten chleb będzie jadł Kacper, dopóki go nie skończy. Nie mówię, iż dziś. Dopiero jak zje do końca, wtedy dostanie świeży.

I odsunął kromki, które już leżały na stole, a przed nosem wnuka położył ten wywalany w błocie.

Piotrek rano choćby nie spojrzał na chleb. Pamiętał słowa ojca, ale przede wszystkim widok babci klęczącej i płaczącej nad tym bochnem. Wstyd go palił aż do łez. Nie wiedział, jak ma podejść do babci, jak przeprosić.

Halina zachowywała się wobec niego chłodno, jakby go nie widziała. Dawno by mu podała śniadanie, nachalnie namawiając, żeby zjadł. Teraz postawiła tylko kubek mleka i talerz kaszy – ani kawałeczka chleba.

A Kacper? Ten szedł do szkoły i zgrzytał piaskiem w zębach, ledwo powstrzymując łzy. Prosił Piotrka, żeby mu pomógł szybciej zjeść ten chleb, ale tamten odmówił:
— Nie jestem głupi, już mam dość śladów po pasku.

Wieczorem Piotrek podeszłTego wieczoru, gdy babcia Halina w końcu odcięła im po grubej pajdzie świeżutkiego chleba i uśmiechnęła się przez łzy, chłopcy zrozumieli, iż nigdy więcej nie zawiodą jej zaufania.

Idź do oryginalnego materiału