Zrobiłam sobie dziś przyjemność tym wpisem. Data publikacji jest trochę przypadkowa, nie planowałam akurat dzisiaj wrzucać na bloga łazanek. Kiedy w końcu jednak je zrobiłam i spróbowałam, w sekundę poczułam się jakbym była w domu rodzinnym. Nie przypominam sobie, żeby moja mama raczyła mnie takimi daniami, ale było w nim coś takiego… domowego, zwyczajnego, sama nie wiem. Poczułam się bardzo fajnie, tak po prostu. Ale ja dziś nie o tym, nie o tym.
Od około roku dość często w kuchni używam patelni żeliwnych. Korzystam z nich głównie przy okazji smażenia jajek pod różną postacią. O, i przy okazji robienia pieczonego naleśnika, tak, wtedy patelnia zawsze jest pod ręką. Kiedy jeszcze? Do zdjęć na bloga. Patelnie żeliwne są wyjątkowo urodziwe, o ile chodzi o ten aspekt. Mam w domu 3 patelnie żeliwne, z czego jedna jest grillowa (zupełnie o niej zapomniałam), więc ta głównie jest używana do grillowania warzyw, ryb i kurczaka. Nie mam żadnych zastrzeżeń do tych patelni, adekwatnie nie wyobrażam sobie już kuchni bez nich.
I parę tygodni temu odezwała się do mnie firma w sprawie współpracy. Miałam do wyboru parę różnych produktów, ale od razu wiedziałam w którą stronę pójdę. I poszłam w stronę pięknej żeliwnej patelni. Nie miałam nigdy przyjemności z takim cudem, marka Enders to nowość na polskim rynku – pewnie dlatego. I oczywiście zamiast zaczynać z nią przygodę od sprawdzonego i łatwego przepisu, zabrałam się za pizzę. Nie poszło tak jak to sobie wyobrażam, ale chyba wiem w czym popełniłam błąd. Naprawię go i za jakiś czas się do Was odezwę w tej sprawie. Na czym stanęło ostatecznie? Tak jak widzicie w tytule, na klasycznych łazankach. Patelnia poradziła sobie z nimi świetnie. Nic się nie przypaliło, nic nie przywarło. Dodatkowo potrawa w tej patelni wygląda naprawdę bardzo dobrze.
A przy okazji, żeby nie było, pamiętajcie żeby podczas pieczenia czy gotowania nie dotykać rączek patelni gołymi rękami. Ta patelnia rozgrzewa się calusieńka – jak adekwatnie większość tego typu patelni. Ja chyba raz w życiu o tym zapomniałam. I to był jeden jedyny raz.
A, jeszcze jedno. Przy okazji przeglądania strony z tymi patelniami, natknęłam się na zdjęcia, na których tego typu patelnie są położone na grillach gazowych. Jakoś nigdy na to nie wpadłam, nie wiem adekwatnie czemu. Przy najbliższej okazji, gdy będę miała możliwość skorzystania z większego grilla, na pewno wypróbuję ten patent. Bardzo mnie ciekawi efekt końcowy, o ile chodzi o potrawy. interesujące czy to będzie miało wpływ na ich smak. Zobaczymy.
Na dziś tyle, zaraz lecę po Tolę do przedszkola, poświętujemy sobie trochę Dzień Matki.
Składniki:
pół główki młodej kapusty
250 g makaronu łazanki
300 g wędzonego boczku
250 g pieczarek
1 duża cebula
pół pęczka koperku
sól
pieprz
(przepis na 4 porcje)
Kapustę myjemy i drobno szatkujemy, pieczarki myjemy i kroimy w średniej wielkości kostkę, odstawiamy.
Boczek kroimy w drobną kostkę, smażymy do lekkiego zrumienienia (mój boczek był dość tłusty, dlatego zrezygnowałam ze smażenia go na dodatkowym tłuszczu). Do boczku dodajemy pokrojoną w drobną kostkę cebulę, smażymy na wolnym ogniu około 2 minuty, następnie dodajemy kapustę i pieczarki, mieszamy. Smażymy wszystko na wolnym ogniu około 8 minut (często mieszając) lub do momentu aż kapusta zmięknie, ale przez cały czas będzie lekko chrupiąca. Makaron gotujemy do miękkości, odcedzamy, dodajemy do reszty składników, dokładnie mieszamy. Wszystko doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Na koniec posypujemy poszatkowanym koperkiem.
Podobne przepisy:
Łazanki z włoską kapustą i pieczarkami
Łazanki z kapustą i pieczarkami
Makaron z kiszoną kapustą, pieczarkami i boczkiem
Łazanki z kapustą i mięsem
Łazanki z boczkiem i kiszoną młodą kapustą
Łazanki z młodą kapustą i boczkiem
Makaron żytni z gotowaną kapustą, boczkiem i suszonymi pomidorami